Żużel. Pojawiał się i znikał. Brytyjski talent zmarnował karierę

Jako nastolatek na trudnym torze w Eastbourne potrafił regularnie wykręcać dwucyfrówki. Wróżono mu, że będzie czołowym zawodnikiem globu. On sam żużel traktował jak zabawę. Kilkukrotnie kończył karierę i wracał. Właśnie obchodzi 34. urodziny.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Lewis Bridger WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Lewis Bridger
Gdy zaczynał jazdę na żużlu, kibice na Wyspach Brytyjskich się nim zachwycali. Lewis Bridger rozstawiał po kątach bardziej doświadczonych zawodników. Pierwszym jego klubem było Weymouth Wildcats, które ścigało się w Conference League, co wówczas było trzecim szczeblem rozgrywek. Jego talent błyskawicznie dostrzegli promotorzy Eastbourne Eagles. Transfer był strzałem w dziesiątkę.

Wielki talent

W barwach Orłów zaczynał jako rezerwowy. Spisywał się znakomicie, wykręcał dwucyfrówki i został jednym z liderów. Zgodnie z regulaminem startował po siedem biegów w meczu. Po takich świetnych występach wróżono mu wielką karierę. Trafił do polskiej Ekstraligi, gdzie reprezentował barwy Włókniarza Częstochowa.

W Anglii Bridger nadal spisywał się znakomicie, ale w Polsce przegrywał rywalizację z Taiem Woffindenem. Wielokrotnie narzekał, że nie może liczyć na regularne starty. Fakty były jednak takie, że to Woffinden był znacznie skuteczniejszy.

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik zdradził, co go napędza. "Wtedy czuję się wolnym człowiekiem"

- Pamiętam, że kiedy pojawił się we Włókniarzu, był to wielki żużlowy talent, ale niestety żużel nie był jego jedynym źródłem aktywności w młodym życiu. Wydaje mi się, że chyba zabrakło mu wtedy określenia konkretnego celu i wystarczająco dużo determinacji, aby odnieść sukces. Według mnie, dlatego kariery żużlowej nie zrobił, choć, jak już wspomniałem, niewątpliwie wykazywał się sporym talentem - tak z kolei o Bridgerze wypowiadał się Marian Maślanka w felietonie "Lwim Pazurem".

We Włókniarzu ścigał się w latach 2007-2010, później trafił do klubu z Gniezna, a następnie związał się z ROW-em Rybnik. To był jego koniec poważnej kariery. Potem zaczęła się równia pochyła. Bridger to rezygnował z żużla, to wracał na motocykl. Szukał swojej życiowej drogi.

Kilka razy kończył z żużlem

Pierwszy raz z żużlem pożegnał się w październiku 2014 roku. Przyznawał wtedy otwarcie, że nie ma dla niego przyszłości w Polsce i wierzy, że ma nadzieję, że korzystając z przerwy od jazdy w lewo odkryje swoją miłość do tego sportu od nowa. Chciał wrócić silniejszy i robił to bardzo szybko, bo w styczniu kolejnego roku związał się z Coventry Bees.

I po niespełna miesiącu poinformował, że... ponownie kończy karierę. Jeszcze w tym samym roku zdecydował się na comeback, który był... jeszcze krótszy. 18 maja 2015 roku związał się z Leicester Lions i pojedzie w Elite League. I po zaledwie jednym meczu... zawiesił kevlar na kołku.

To tylko potwierdzało tezę, że nie traktuje sportu poważnie. W 2016 roku wrócił i cieszył się jazdą przez dwa pełne sezony, by w 2017 roku ponownie powiedzieć "pas". Do kolejnego powrotu - już w 2021 roku - chciał go nakłonić dziadek, który zainwestował 10 tysięcy funtów. Gdy nie szło mu w żużlu, wybierał boks.

- Muszę pomyśleć o sponsorach itd. O tym, kto będzie szyć moje kevlary, przygotowywać silniki, komu mogę zaufać. To nie jest jak bycie bokserem, gdzie po prostu sam dbasz o siebie. W żużlu wiele elementów musi być na właściwym miejscu - mówił przed laty Bridger.

Dziś ze sportem żużlowym nie ma za wiele wspólnego. Zarówno jemu, jak i kibicom pozostaje żyć przeszłością i wspominać świetne występy.

Czytaj także:
Wielki mistrz nowym obywatelem Polski. "Zdrajca"
Zawodnik Stali Gorzów może wkrótce zmienić klub. Jest tylko jeden problem

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×