Żużel. Cegielski: Władze światowego żużla nam zazdroszczą i nie mogą z tym żyć. Mam nadzieję, że niektórzy stracą posadę

Temat dyskwalifikacji Zmarzlika cały czas jest obecny i trudno się temu dziwić, ponieważ była to niecodzienna sytuacja. Krytycznie na temat władz światowego żużla wypowiedział się Krzysztof Cegielski. Swoje zdanie wyraził także Jacek Ziółkowski.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Phil Morris i Bartosz Zmarzlik WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Phil Morris i Bartosz Zmarzlik
Trzykrotny indywidualny mistrz świata w trakcie kwalifikacji do rundy Speedway Grand Prix w Vojens ubrał zły kombinezon i zamiast wystartować w tym dedykowanym na cykl, pojawił się na torze, w swoim indywidualnym kevlarze. To, po sporym zamieszaniu, spowodowało, że Polak nie został dopuszczony do przedostatniego tegorocznego turnieju.

Zaskoczenia nie kryli Jacek Ziółkowski oraz Krzysztof Cegielski, którzy w krytyczny sposób wypowiedzieli się w Magazynie PGE Ekstraligi emitowanym na WP SportoweFakty na temat całej sytuacji. Chociaż obaj wyrazili swoje opinie w trochę innym tonie. Szkoleniowiec Platinum Motoru Lublin stwierdził, że nasz kraj może być w pewnym sensie sam za to odpowiedzialny.

- Można powiedzieć, że krew człowieka zalewa. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać. To, ile my, jako kraj, dajemy na żużel, jak rozwijamy tę dyscyplinę, a jak jesteśmy traktowani, to woła o pomstę do nieba. Sami sobie ten bicz ukręciliśmy i kręcimy go dalej. Widocznie lubimy, jak jesteśmy tak traktowani - powiedział opiekun Koziołków.

ZOBACZ WIDEO: Kowalski wywołał wtedy skandal. "Lekcja została odrobiona"

Były żużlowiec z kolei zwracał uwagę na coś innego. Przede wszystkim podkreślił, że za takie wykroczenia nigdy nie stosowano takich kar. Jego zdaniem mogło dojść do dyskwalifikacji, jeśli chodziłoby o doping, czy bycie pod wpływem alkoholu, a nawet w przypadku, gdyby Bartosz Zmarzlik wcześniej źle się zachowywał i działał przeciwko organizatorom. Jednakże 28-latek jest pokorny, a nawet czasami za bardzo, ponieważ byłby w stanie wykorzystać swoją pozycję. Co więcej, to właśnie za to, że jest tak grzeczny, potraktowano go w ten sposób.

Nie ukrywa równocześnie, że wychowanek Stali Gorzów został ofiarą wojny środowiska międzynarodowego z polskimi władzami żużla. Przytoczył sytuację, gdy kilka lat temu przed GP we Wrocławiu w studio mierzył grubość opony. Wówczas Armando Castagna był bardzo zły. - Najchętniej fizycznie zrzuciłaby mnie z tego studia. W parkingu toczyły się dyskusje na temat tego, co my robimy. Ich opony oczywiście były nieregulaminowe, a zostały dopuszczone. Miały przez nich przyznaną licencję, a później musieli się z tej homologacji wycofywać - wspominał gość naszego programu.

- Mają problem chorobliwej zazdrości. Zazdroszczą nam wszystkiego, zaczynając od naszych lig żużlowych, bo nawet nasza 2. Liga Żużlowa jest lepiej zorganizowana, niż wszystkie zagraniczne rozgrywki. Zazdroszczą nam również sukcesów międzynarodowych i po to stworzyli Speedway of Nations. Nawet w tym Vojens, dzień wcześniej, nasi juniorzy zajęli całe podium. Oni po prostu nie mogą z tym żyć i mają z tym problem - dodał.

W jego opinii to była akurat kumulacja wszystkich spraw. Zresztą sami organizatorzy SGP mieli nie zauważyć błędu Zmarzlika, a zwrócić na to uwagę miał jeden z działaczy. - Wówczas nagle całe jury zaczęło się zachowywać jak dzieci otwierające prezent pod choinką. Dostali oni jakiegoś małpiego rozumu i żadne argumenty nie trafiały do nich po tym, jak zobaczyli, że mogą zastosować dyskwalifikację. To spadło im jak gwiazda z nieba. Baliby się to zrobić przed rundą w Toruniu, tak samo nie odważyliby się wykluczyć zawodników, którzy są sponsorowani przez tę samą firmę, co Grand Prix - przekazał szef Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol"

Przyznał także, że osobiście lubi Armando Castagne oraz Phila Morrisa, ale mimo wszystko liczy, że dojdzie do sporych zmian. - Mam nadzieję po prostu, że ta sytuacja spowoduje coś dobrego i ktoś, kto się nie nadaje na te stanowiska, straci posadę i nie będziemy musieli się już z nimi mierzyć, bo przecież z niektórymi jest ciągle problem. Nawet stwierdziłem, że zaczynam trenować włoski, ponieważ Armando nie rozumie w innym języku, ale mam nadzieję, że nie będę musiał się go uczyć i wcześniej Włoch zakończy swoją misję - powiedział.

- Gdy Rene Schaefer jest dyrektorem w turniejach, to tory są lepiej przygotowane i nie ma zamieszania w parku maszyn. Jest spokojniej i wszystko jest lepiej zorganizowane. Gdy Morris zdziera kolejne pary butów, biegając w tę i z powrotem, robiąc dużo szumu i krzycząc na żużlowców, to tylko przynosi większy chaos. Zawodnicy nie raz mieli do niego o to pretensje. Niestety to nie jest osoba, która łączy - podsumował Krzysztof Cegielski.

Czytaj także:
Żużel. Apator wycenił swojego wychowanka. Wymagania na razie odstraszają
Żużel. Prezes Polonii Bydgoszcz potwierdza. Ten zawodnik zostaje w klubie!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Phil Morris oraz Armando Castagna powinni zostać odsunięci od swoich stanowisk?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×