Żużel. Nie chciał być Rosjaninem i uciekł do Polski. Karierę zakończyli mu działacze

Jeździł brawurowo, kibice go uwielbiali. Jako dziecko został sierotą i musiał opuszczać rodzinną wieś, by nadal mieszkać w Polsce. Oto historia Konstantego Pociejkowicza, jednego z najlepszych polskich żużlowców w historii.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
12 stycznia 1932 roku urodził się Konstanty Pociejkowicz. Przyszedł na świat we wsi Miranka, która dziś położona jest na terenie Białorusi. Wtedy była to polska ziemia i nikt nie przypuszczał, że może się to kiedyś jeszcze zmienić. Tak się stało po zakończeniu II wojny światowej. W wyniku pokojowych ustaleń granice Polski zostały przesunięte. Ucierpiała na tym m.in. rodzina Pociejkowiczów i przyszły mistrz Polski.

Nie chciał być Rosjaninem

Jeszcze przed wybuchem wojny Pociejkowicz został sierotą. Miał zaledwie 6 lat, gdy jego rodzice już nie żyli. Ojciec zdążył go jeszcze przewieźć motocyklem, co zapadło mu na lata w pamięci. Interesował się motoryzacją, brał udział w rajdach, wyścigach crossowych, ale pokochał żużel. Kto wie, co by robił w życiu, gdyby nie starsza siostra.

Po zmianie granic Pociejkowicze nie chcieli być Rosjanami. Ich wieś po wojnie była w Związku Radzieckim. Starsza siostra zdecydowała się na emigrację i zabrała ze sobą 13-letniego Kostka. Jak relacjonuje w książce "Asy Żużlowych Torów" Marek Smyła, "trzeba było użyć wybiegu, przerobić datę urodzenia, uśpić czujność straży granicznej, aby móc opuścić własny dom i dalej mieszkać w Polsce".

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Trafili do Zgorzelca i tam rozpoczęli nowe życie. Pociejkowicz nadal interesował się motoryzacją. Był w siódmym niebie, gdy na strychu jednego z domów, w starym pszczelim ulu znalazł ukryty i rozmontowany na części motocykl. Przez kilka tygodni składał go w tajemnicy przed wszystkimi. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Pokochał żużel

Część rodziny Pociejkowicza osiedliła się we Wrocławiu. Przyszły żużlowiec jeździł do nich w odwiedziny. Pewnego razu udał się na Stadion Olimpijski i pokochał żużel. Chciał zostać zawodnikiem miejscowego klubu i to marzenie udało mu się zrealizować. W 1955 roku - wieku 23 lat - został żużlowcem Sparty. Cechowała go niezwykła pracowitość i ambicja.

- Jeździł bardzo brawurowo, był szalenie ambitny i upadki zdarzały mu się częściej niż innym, lecz nie widziałem, aby komuś zaszkodził na torze. Częściej sam boleśnie odczuwał skutki swojej nieostrożnej jazdy. Jeździł z większą fantazją. Mówiono, że szalał na torze, ale on po prostu taki był - wspominał po latach Zdzisław Dobrucki.

Był siedmiokrotnym medalistą Drużynowych Mistrzostw Polski (trzy razy srebro i cztery razy brąz). W 1960 roku sięgnął po upragniony złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Polski. Marzył o sukcesach na arenie międzynarodowej, ale nigdy nie awansował do finału IMŚ.

- Motocykle były moją pasją przez całe życie. Rajdy, wyścigi, żużel pochłaniały mnie bez reszty. Szkoda, że lata mojej kariery zawodniczej wypadły w okresie, kiedy nie mieliśmy jeszcze dostępu do najlepszego sprzętu. Może gdybym dysponował lepszymi motocyklami, to i wyniki na arenie międzynarodowej byłyby lepsze - wspominał Pociejkowicz.

Na wojnie z działaczami

Cechowała go duża ambicja. Jedną z historii, która jest tego potwierdzeniem, przytoczył w książce Smyły Marek Cieślak. - Po upadku na torze w Częstochowie lekarz, który go oglądał, nie chciał dopuścić Kostka do dalszej jazdy. Pociejkowicz udowadniał, że nic mu nie jest. Podskakiwał, robił pompki i przysiady, aby pokazać, że jest w pełni sprawny. Wreszcie lekarz dał zgodę na dalsze starty. Kostek wkurzony zaistniałą sytuacją i bardzo zdeterminowany w kolejnym starcie dał pokaz pięknej jazdy i ustanowił nowy rekord toru - wspominał były trener reprezentacji Polski.

Kariera Pociejkowicza nie była pasmem sukcesów. Walczył też z działaczami. Jako kapitan drużyny starał się o to, by ta dostała lepszy sprzęt. Doszło nawet do buntu zespołu, ale nic to nie dało. Jego koledzy wykruszyli się z protestu i na placu boju pozostał sam Pociejkowicz. Za karę został dożywotnio zawieszony. Po roku kara została anulowana, a żużlowiec nie ukrywał żalu do działaczy. Mimo to wrócił na tor i nadal ścigał się dla wrocławskiego klubu.

Karierę zakończył w 1972 roku. Był najstarszym zawodnikiem w lidze, ale nadal potrafił punktować. Po spadku Sparty do II ligi chciał pomóc młodym w powrocie, ale został tej możliwości pozbawiony. Karierę zakończył przez... decyzję jednego z działaczy. Poinformowano go, że w sekretariacie czeka na niego taca i walizka z okazji zakończenia startów. On sam chciał pożegnać się na stadionie, wśród tłumu kibiców.

Po latach przyznał, że treningi i jazdę łączył z pracą w Centrali Paliw Naftowych, gdzie był zaopatrzeniowcem. Pracował tam przez blisko 50 lat. - Z częściami zamiennymi były w tamtych latach duże kłopoty i na zapotrzebowanie dla CPN -u najczęściej odpowiadano "nie ma". Kiedy jednak ja pojechałem do hurtowni, to dla Pociejkowicza zawsze się znalazły, dlatego byłem bardzo przydatny w firmie. Potrafiłem załatwić to, czego nie mógł nikt inny - mówił Pociejkowicz.

Przez żużel chciano go nawet zwolnić z pracy. Wszystko przez przedłużające się nieobecności z powodu kontuzji odniesionych na torze. Wtedy wstawiały się za nim władze miasta i zachował stanowisko.

Po zakończeniu kariery bywał na stadionie we Wrocławiu, pomagał młodszym zawodnikom. Miał epizody, gdy zajmował się szkoleniem. W latach osiemdziesiątych wsiadł na motocykl i wystąpił w turnieju weteranów w Świętochłowicach, gdzie dał pokaz jazdy, a było to dziesięć lat po zakończeniu startów. Pociejkowicz zmarł 18 czerwca 2003 roku.


Czytaj także:
Złe wiadomości dla Rosjanina. Stracił szansę na wielkiego sponsora
Zawrotna kwota. Ujawniono, ile Polacy zapłacili, by dostać żużlowe MŚ

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×