Iga Świątek: Nie spodziewałam się aż tak dużej popularności

- Nie spodziewałam się, że moja popularność będzie tak duża, ale czuję, że jestem w dobrym miejscu. Dzięki popularności mogę wpłynąć na rzeczy, które chciałabym w Polsce zmienić - powiedziała Iga Świątek po swoim sobotnim meczu Billie Jean King Cup.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Iga Świątek PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Iga Świątek
A było to zwycięstwo miażdżące. Liderka rankingu WTA nie oddała 324. w tym zestawieniu Rumunce Andrei Prisacariu ani jednego gema i zapewniła Polsce awans do turnieju finałowego rozgrywek, które do 2020 roku nazywano Pucharem Federacji.

Według planu Świątek miała w sobotę zagrać z dużo wyżej notowaną Iriną-Camelią Begu (WTA 63), jednak w ostatniej chwili zastąpiła ją wspomniana Prisacariu.

- Gdy usłyszałam, że zmieniła się moja rywalka, musiałam się przygotować inaczej. Taktycznie szykowałam się do spotkania z Begu i spodziewałam się bardziej wymagającego meczu. Begu na co dzień występuje w cyklu WTA, grałam z nią na Wimbledonie i wiem, co potrafi. Zmiana przeciwniczek tuż przed meczem nie jest często spotykana, ale musiałam się do tego dostosować. Cieszę się, że byłam w stanie zachować koncentrację i wyjść zdeterminowana na to spotkanie - podkreśliła Polka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

O występie w meczu reprezentacji Polski Świątek powiedziała, że choć był to intensywny okres, nie tylko udało się jej zachować świeżość, ale nawet odpocząć po kilku tygodniach spędzonych w Stanach Zjednoczonych. Dodała też, że ogromne wsparcie polskich kibiców, jakie otrzymała w Radomiu, dało jej dużo nowej motywacji.

- Byłam raczej gotowa na to, że jak odniosę sukces, przyjdzie popularność, choć nie spodziewałam się, że w Polsce będzie ona aż tak duża - przyznała zawodniczka, która zarówno w piątek, jak i w sobotę, była fetowana przez kibiców przed swoimi meczami i w ich trakcie, a po nich oblegana przez tłumy fanów.

Niektórzy z nich starali się w oryginalny sposób zwrócić na siebie uwagę Świątek. Najbardziej pomysłowy był kibic napisał na dużym kawałku kartonu "Oddam brata za piłeczkę".

- Kibice są świetni. Spędziłam mnóstwo czasu podpisując piłeczki czy programy meczowe, ale nie dałabym rady podpisać wszystkich. W sobotę zostałam "pogoniona" przez trenera i moją menadżer, bo zaczynał się debel. Mam nadzieję, że kibicom się podobało i zauważyli, że robię wszystko, żeby podpisać jak najwięcej piłek. A tamten kibic od transparentu słowa nie dotrzymał. I bardzo dobrze, bo nie zgodziłabym się na taką wymianę - zaśmiała się.

Liderka rankingu WTA stwierdziła, że tak duże zainteresowanie jej osobą bardzo jej pochlebia, a ze swojej ogromnej popularności się cieszy, ponieważ może ją wykorzystać w dobry sposób i wpłynąć na rzeczy, które chciałaby w Polsce zmienić. - Na przykład sprawić, że więcej dzieciaków będzie chwytać za rakiety. Mam nadzieję, że im lepiej będę grać, tym więcej osób zainteresuje się tenisem.

- Czuję, że jestem w dobrym miejscu i myślę, że dobrze się w nim odnalazłam. Bardzo ważne jest, że wokół siebie mam ludzi, którzy cały czas traktują mnie tak samo. Oni dają mi najwięcej poczucia bezpieczeństwa - dodała Iga.

Na razie Świątek może czuć się bezpiecznie na szczycie tenisowego rankingu. Po zwycięstwach w turniejach w Dausze, Indian Wells oraz Miami ma wyraźną przewagę nad drugą Barborą Krejcikovą. Niektórzy uważają, że z Polką w aktualnej formie nie da się wygrać. Ona sama twardo stąpa po ziemi i mówi, że pokonać można każdego, ale też nie ukrywa, że jej pewność siebie jest obecnie na wysokim poziomie.

- Mam poczucie, że jestem w dobrej formie fizycznej. Wiem, że moje ciało i moja głowa mnie nie zawiodą, że jestem w stanie przez cały długi turniej utrzymać wysoki poziom koncentracji. Że mogę wyjść na kort i pokazać w meczu to samo, co pokazuję na treningach. To są rzeczy, które sprawiają, że mam w sobie mniej wątpliwości.

Po raz kolejny Świątek zagra w reprezentacji w finałach, które odbędą się w listopadzie. Polska zamierza ubiegać się o ich organizację.

- Nie wiem, kto jeszcze tam będzie rywalizować, teraz muszę zgłębić temat - przyznała Świątek. - Jeśli ja utrzymam poziom i Magda Linette też, bo gra super, możemy zdziałać wiele. W tenisie nie da się jednak nic zapewnić, bo to nieprzewidywalny sport - zaznaczyła.

Na tę chwilę znamy ośmiu z dwunastu uczestników turnieju finałowego. Poza Polską są to Australia, Belgia, Słowacja, Szwajcaria, Kazachstan, Włochy oraz Hiszpania.

Czytaj także:
Rywalka zdumiona. Iga Świątek zaskoczyła wszystkich [WIDEO]
"Dłużej jedzie się z Warszawy do Radomia". Wszyscy pod wrażeniem gry Igi Świątek

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×