Tenis. "Słychać tylko latające muchy". Francuski finalista wielkoszlemowy o grze bez publiczności
- Tenisista wykonuje uderzenie, zaciska pięść i co słychać? Nic. Może tylko latające muchy - mówił o tenisie bez publiczności Cedric Pioline. Jednocześnie uważa, że należy wziąć pod uwagę rozegranie Rolanda Garrosa za zamkniętymi drzwiami.
W całym francuskim środowisku tenisowym słychać głosy, że należy zrobić wszystko, aby tegoroczna edycja paryskich zawodów doszła do skutku. Cedric Pioline, finalista Wimbledonu i US Open, uważa, że jest to kluczowe dla całej dyscypliny.
- Rozegranie Rolanda Garrosa musi być priorytetem. To oznaczałoby, że maszyna ruszyła, że tenis wrócił - powiedział Pioline na antenie radia Europa 1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internetZdaniem Francuza, Roland Garros 2020 należy przeprowadzić, nawet jeśli turniej musiałby odbywać się za zamkniętymi drzwiami. Choć on sam nie jest zwolennikiem meczów tenisowych bez udziału publiczności.
- Tenis bez kibiców byłby inny. Wyobraźmy sobie, że na korcie Philippe'a Chatriera tenisista wykonuje fantastyczne uderzenie, zaciska pięść i co słychać? Nic. Może tylko latające muchy - przedstawił, jakie ma wyobrażenie spotkań bez fanów.
Pioline podkreślił, jak duże znaczenie w spotkaniu tenisowym ma publiczność. - Jest związek psychologiczny pomiędzy tenisistami a kibicami. Gracz może z niego korzystać na zasadzie, że fani są za mną albo przeciwko mnie. Publiczność jest źródłem energii, który ma wpływ na przebieg meczu. Niektórzy zawodnicy chcą, by podczas gry fani byli aktywni - wyjaśnił.
Trener Huberta Hurkacza o zawieszeniu tenisowych rozgrywek: Daje nam to czas na rozwiązanie problemów
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.