Jerzy Janowicz i powrót z czeluści

Pierwszy w sezonie półfinał, następnie finał i pierwszy od czterech lat tytuł. Dodatkowo trzy największe zwycięstwa w 2016 roku, 125 punktów do rankingu ATP oraz ponad 15 tys. euro premii - to "sucha" statystyka występu Jerzego Janowicza w Genui.

Marcin Motyka
Marcin Motyka
PAP/EPA / ANDREW GOMBERT

Co ciekawe, w sztabie Janowicza od US Open brakuje pewnej osoby - Kima Tiilikainena. Fin był szkoleniowcem Polaka od siedmiu lat. Pod jego wodzą łodzianin osiągnął największe sukcesy i stał się postacią rozpoznawalną w świecie tenisa. Ale, jak to często bywa w tenisie, formuła się wyczerpała. Drogi Janowicza i Tiilikainena rozeszły się, a obaj nie chcą wyjawić, dlaczego tak się stało. Tenisista z Łodzi pozostaje obecnie bez oficjalnego szkoleniowca. Oby nie na długo.

Najistotniejszy fakt jest inny. Wydaje się bowiem, że po kłopotach zdrowotnych i straconych kilku miesiącach Jerzy Janowicz powoli wraca na właściwe tory.

W Genui, największym turnieju cyklu ATP Challenger Tour, Janowicz zaprezentował znakomitą dyspozycję. Pewnie serwował, był skuteczny w wymianach, wytrzymywał presję i znakomicie wyglądał pod względem fizycznym. I wygrywał z tenisistami o uznanej klasie i umiejętnościach. Horacio Zeballos to pogromca Rafaela Nadala z finału w Vina del Mar w 2013 roku. Carlos Berlocq to tenisista nader waleczny, który nic nie oddaje za darmo. I wreszcie Nicolas Almagro, z którym łodzianin wygrał mecz o tytuł - były dziewiąty zawodnik świata, ćwierćfinalista Rolanda Garrosa, który w przeszłości, zwłaszcza na nawierzchni ziemnej, był uznawany za czołowego gracza globu, a teraz - podobnie jak Janowicz - próbuje wrócić do czołówki po poważnej kontuzji. To nie są zawodnicy z przypadku czy z tenisowej drugiej ligi.

Występ w Genui dał nadzieję samemu Janowiczowi, jak i wszystkim sympatykom polskiego tenisa. Jednak, mimo triumfu, za który Janowicz zainkasował 125 punktów do rankingu ATP (więcej niż otrzymują półfinaliści turniejów rangi ATP World Tour 250), i powrotu do "200" światowej klasyfikacji, przed najlepszym polskim tenisistą bardzo trudna jesień. W chwili obecnej ma w rankingu ATP 341 punktów, lecz w ciągu najbliższych dwóch miesięcy będzie bronił aż 171 "oczek" za wyniki, jakie osiągnął na tym etapie zeszłego sezonu.

Łatwo więc obliczyć, że przed Polakiem zadanie obrony ponad połowy swojego dorobku. W rejonach rankingu, w których aktualnie znajduje się Janowicz, a więc w dolnej połowie drugiej setki, to bardzo dużo. Każda strata punktów powoduje spadek o kilkanaście czy też kilkadziesiąt pozycji.

ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk propogatorką biegania w Racocie (źródło TVP)

Dlatego też bardzo ważne będzie prawidłowe ułożenie kalendarza najbliższych. Czy Janowicz powinien startować w challengerach czy w turniejach ATP? Czy powinien decydować się na ewentualny występ w kwalifikacjach większych imprez czy powinien występować tylko w zmaganiach, w których będzie miał pewne miejsce w głównych drabinkach, nawet jeśli będą to mniejsze i mniej punktowane zawody.

Janowicz to tenisista o ogromnym potencjale. Może nie na czołową "10" rankingu ATP, ale na "20" czy "30" - już jak najbardziej tak. Teraz przede wszystkim powinien skupić się na jak najszybszym powrocie do Top 100 światowej klasyfikacji, ponieważ miejsce w gronie 100 czołowych graczy globu daje niemal pewną grę w głównych drabinkach turniejów wielkoszlemowych bez potrzeby przebijania się przez kwalifikacje.

Powrót z czeluści rankingu nie jest rzeczą łatwą. Ale jest przecież wiele przykładów tenisistów, którym się to udało. Którzy po ciężkich kontuzjach poprzez występy w turniejach mniejszej rangi mozolnie odbudowywali swoją dawną pozycję.

Sympatycy polskiego tenisa powinni mieć nadzieję, że Janowicz powiększy to grono.

Marcin Motyka 

Czy Janowicz wróci do światowej czołówki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×