Agnieszka Radwańska: Najważniejesze punkty szły w moją stronę
- Rywalka grała falami. Była kilka gemów, w których grała jak zawodniczka z czołowej "20", były też takie gemy, gdzie dużo psuła - oceniła przeciwniczkę Agnieszka Radwańska.
W czasie meczu Radwańska dwukrotnie... deptała rakietę. Nie miało to jednak żadnego związku ze złością czy frustracją, Polka domowymi metodami obniżała sztywność naciągu: - Piłki w tym roku bardzo różnią się od tych w zeszłym roku. Wtedy bardzo latały, były ciężkie i trudno było je kontrolować. W tym roku za to w ogóle nie lecą i już lżej naciągam rakietę, a pewnie będę jeszcze obniżać siłę naciągu. To była taka próba poluzowania, to nie jest nowa rzecz, czasami tak się robi.
Polka nie narzeka także na uraz pachwiny, z którym przystąpiła do paryskiego turnieju i przyznała, że sytuacja jest pod kontrolą: - Jest lepiej, myślałam, że po meczu będę gorzej się czuła. Były szarpnięcia, wślizgi, a gra się każdą piłkę na 100 procent. Wystarczy jeden krzywy ruch i wszystko może się pogorszyć. Wszystko jest jednak w porządku, został tylko opatrunek, żeby nie pogorszyć sytuacji - oceniła tenisistka.
Krakowianka jednak nie dramatyzuje i choć musiała przed turniejem przyjmować środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, zaznacza, że jest to nieodłączny element rywalizacji na najwyższym poziomie: - Nie da się ukryć, czasem potrzebne są zastrzyki przeciwzapalne i przeciwbólowe. W tym tygodniu nie miałam, ale musiałam wykonać w zeszłym. To jest zawodowy sport, skłamałabym, mówiąc, że ich nie ma i nie będzie. Czasem przekraczamy pewne granice i z tym się trzeba liczyć.
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
Roland Garros: Niespodziewana klęska Urszuli Radwańskiej
Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)