Wimbledon zmienił wszystko - rozmowa z Petrą Kvitovą, mistrzynią wielkoszlemową

Robert Pałuba
Robert Pałuba

Była pani największą gwiazdą turnieju w Katowicach. Jakie były pani odczucia związane z imprezą?

- To był bardzo dobry turniej, zwłaszcza jak na jego pierwszą edycję. W moim odczuciu wszystko było należycie przygotowane. Korty były starannie wykonane, zarówno turniejowe, jak i treningowe, piłka nie odbijała się na nich krzywo. Jedzenie też było dobre, byłam bez trenera, więc tego nie widział [śmiech]. Wszystko odpowiednio się ułożyło.

Skąd pomysł, by jeździć bez opieki trenera, nawet na wielkie imprezy?

- David musi czasami pobyć w domu, ma dziewczynę i dzieci. To ważne dla wszystkich trenerów, by czasami byli z rodziną. Dlatego od czasu do czasu sama jeżdżę na turnieje i nawet mam dobre wyniki [Kvitová wygrała bez trenera turnieje w Paryżu, Montrealu i Dubaju - przyp. red.]. Przyznam, że czasami nawet to lubię, ale z drugiej strony nie można przesadzać, trener jest potrzebny.

W kraju, w którym tenis jest tak popularny, brak turnieju WTA musi być niezwykle dokuczliwy.

- Turniej wciąż się odbywa, choć jest mniejszy [ITF o puli 100 tys. dolarów - przyp. red.]. Nie wiem wszystkiego, jak wyglądają kwestie sponsorskie i finansowe. Szefem imprezy jest mój czeski menedżer i stara się przyciągnąć jak najlepsze tenisistki. W tym roku wystąpią Lucie Šafářová i Klára Zakopalová, sama grałam w nim dwa lata temu. Teraz nie mogę, bo jestem w Top 10 i nie pozwalają na to przepisy. Sytuacja finansowa turnieju w Pradze była trudna, więc wypadł z kalendarza.

Namiastką takiej rywalizacji jest czeska liga? Czołowki czescy tenisiści zawsze chętnie w niej występują.

- To duża i silna liga, w której występuje sporo silnych zawodników i zawodniczek. Agnieszka [Radwańska] też gra w naszym klubie w Prościejowie i zawsze chcemy wygrać. Gra przed własną publicznością do zawsze dobre wyzwanie i niezła zabawa, na rozgrywki ligowe przychodzą też moi rodzice. To świetna inicjatywa, bo poza tym fani mogą nas zobaczyć tylko podczas tych meczów Pucharu Federacji, które gramy u siebie.
Wygrany Wimbledon oznaczał dla Kvitovej przede wszystkim zmiany Wygrany Wimbledon oznaczał dla Kvitovej przede wszystkim zmiany
Czescy fani białego sportu mają doskonałą opinię. Ich entuzjazm udziela się też zawodniczkom na korcie?

- Kibice są niesamowici. Gdy gramy u siebie, można naprawdę poczuć atmosferę, bardzo nam to pomaga. Ale nawet teraz, gdy grałyśmy w Palermo [mecz półfinałowy Pucharu Federacji z Włoszkami - przyp. red.], kibice przyjechali za nami. Zawsze dobrze widzieć fanów na trybunach, którzy są z nami punkt po punkcie w meczu, niezależnie od tego, czy się przegrywa, czy prowadzi, to zawsze jest miłe. To bardzo dla nas ważne.

Podczas finału turnieju w Dubaju na trybunach pojawił się Lukáš Rosol. Jak blisko siebie są kobieca i męska reprezentacja narodowa?

- Wiedziałam, że na trybunach był też Jan Hájek. Za to, gdy Lukáš wygrał niedawno swój pierwszy turniej w Bukareszcie, wysłałam mu SMS-a. Utrzymujemy kontakty z męską reprezentacją, ale też nie za często. Choć oczywiście świetnie jest mieć tak silną drużynę także wśród mężczyzn.

niedziela, 5 maja 2013

Robert Pałuba
z Madrytu
robert.paluba@sportowefakty.pl


Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×