Od ostatniej piłki Nadala do klęski Sereny - oceniamy Rolanda Garrosa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Filigranowa Włoszka została sensacją międzynarodowych mistrzostw Francji w Paryżu. Wśród panów bohaterami były znane twarze, choć do drugiego tygodnia zdołał przebrnąć debiutant z Belgii.

Rafael Nadal: 6 Faworyt turnieju wywiązał się swojego zadania po mistrzowsku. Nadal bez straty seta osiągnął finał, przegrywając w sześciu spotkaniach zaledwie jednego gema przy własnym podaniu, a w meczu o tytuł wreszcie pokonał Novaka Djokovicia. Co innego pokonać Serba w turnieju rangi Masters 1000, co innego w finale imprezy wielkoszlemowej, co zresztą idealnie pokazała niezwykle emocjonalna reakcja Rafaela po ostatniej piłce pojedynku. Hiszpan w poniedziałek na trwałe wpisał się w karty tenisowej historii i został pierwszym zawodnikiem, który w Paryżu triumfował siedmiokrotnie.

Maria Szarapowa: 6 Największa, obok Rafaela Nadala i Sary Errani, bohaterka ostatniej edycji paryskiego turnieju. Pierwszy wygrany turniej wielkoszlemowy po operacji barku, skompletowany karierowy Wielki Szlem, powrót na pozycję liderki... Szarapowa w Paryżu wpisała się w annały dyscypliny, za co dostaje jak najbardziej zasłużoną "szóstkę".

Sara Errani: 6 Absolutna sensacja - tak można podsumować występ Errani we francuskiej stolicy. Włoszka przed turniejem nie miała na koncie ani jednego wygranego spotkania z tenisistką z czołowej dziesiątki rankingu! Sama Errani chyba nie do końca wierzyła w swój wielki sukces, a w drodze do finału pokonała kilka klasowych zawodniczek: dwie byłe mistrzynie turnieju (Anę Ivanović i Swietłanę Kuzniecową), finalistkę (Samanthę Stosur) oraz bardzo groźną Andżelikę Kerber. Do tego tytuł w deblu, który prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości zaowocuje prowadzeniem w rankingu gry podwójnej.

Novak Djoković: 5 Mimo że Serb deklarował, że jest ze startu w Paryżu bardzo zadowolony i finał to świetny rezultat, nie można nie odnieść wrażenia, że zakończył turniej rozczarowany. Z biegiem imprezy było widać, że Djoković nie jest w najwyższej formie (męki z Seppim, obronione piłki meczowe z Tsongą) i wygranie sześciu spotkań należy traktować jako bardzo solidny wynik. Jednak gdy emocje już opadły, głos zabrał trener Serba, Marián Vajda: - Czujemy niedosyt. Turniej w Paryżu był przez ostatnie pół roku priorytetem i dało się go wygrać - mówi słowacki coach.

David Ferrer: 5 Walencjanin o sercu wojownika długo czekał na rezultat w Paryżu, który byłby adekwatny do jego umiejętności gry na kortach ziemnych. Dotychczasowe dwa ćwierćfinały to stanowczo za mało i wręcz dziwne było, że Ferrer nigdy nie zaszedł dalej w turnieju. Udało się w tym roku: w świetnym stylu osiągnął ćwierćfinał, a w nim pewnie pokonał Andy'ego Murraya, pokazując momentami grę na niezwykle wysokim poziomie. Hiszpan nieco zawiódł w półfinałowym pojedynku z Rafaelem Nadalem, jednak moim zdaniem nie powinno mieć to wpływu na ostateczną ocenę. David wreszcie może się czuć tenisowo spełniony.

Juan Martín del Potro: 5 Argentyńczyk grał w kratkę. Z jednej strony stracił sety we wczesnej fazie turnieju ze znacznie niżej notowanymi Albertem Montañésem i Édouardem Rogerem-Vasselinem, z drugiej zaś dość pewnie pokonał Tomáša Berdycha i nawiązał bardzo wyrównaną walkę z Rogerem Federerem. Wielki pech, że w ćwierćfinale ostatecznie odmówiło mu posłuszeństwa kontuzjowane kolano, ale kolejny wielkoszlemowy ćwierćfinał to bardzo dobry wynik popularnego "Delpo".

Jo-Wilfried Tsonga: 5 Jedna z najjaśniejszych postaci męskiego turnieju. Tsonga, znany ze znakomitej gry na szybkich nawierzchniach (finał Australian Open, półfinał Wimbledonu), wreszcie przełamał się w Paryżu i został pierwszym Francuzem w Erze Otwartej, który osiągnął ćwierćfinały we wszystkich lewach Wielkiego Szlema. Już sam wynik jest zdecydowanie powyżej oczekiwań, a notę podnosi znakomity pojedynek ćwierćfinałowy z Novakiem Djokoviciem, w którym w II, III i IV secie Tsonga grał fenomenalnie. Oczywiście niewykorzystane piłki meczowe będą się Francuzowi śnić po nocach, ale do Londynu pojechał z tarczą.

Petra Kvitová: 5 Ocena nieco na wyrost, jednak półfinalistce turnieju Wielkiego Szlema, do tego na jej najsłabszej nawierzchni, nie można wystawić niższej noty. Kvitová zrobiła dokładnie to, co do niej należało: wykorzystała sprzyjającą drabinkę. Z mniejszymi lub większymi kłopotami pokonała pięć znacznie niżej notowanych przeciwniczek i zameldowała się w najlepszej czwórce turnieju. Szkoda, że w półfinale że nie była w stanie nawiązać walki z Marią Szarapową, ale do powtórki może dojść już na Wimbledonie i tam szanse Czeszki będą znacznie większe.

Samantha Stosur: 5

Sytuacja podobna jak u Petry Kvitovej. Australijka, zawsze mocna na kortach ziemnych, bez straty seta osiągnęła w półfinał, a w nim zagrała poniżej swoich możliwości. Po świetnej II partii z Sarą Errani w kluczowych momentach decydującego seta Stosur popełniała koszmarne błędy, przez które ostatecznie przegrała mecz. Pięć wygranych spotkań to mimo wszystko wciąż świetny rezultat mistrzyni US Open.

Łukasz Kubot: 4 - Do Paryża jadę wywalczyć olimpijską kwalifikację - mówił przed turniejem polski zawodnik. III rundę udało się osiągnąć bez straty seta, w niej jednak lubinianin musiał uznać wyższość sensacji turnieju, Davida Goffina, który dwa dni później urwał seta samemu Federerowi. Szkoda, że to nie Kubot skrzyżował rakiety ze szwajcarskim mistrzem, bo była na to realna szansa (w pierwszych partiach setach meczu z Goffinem Polak podawał na seta). - Przed turniejem III rundę brałbym w ciemno, teraz jednak czuję, że stać mnie było na jeszcze lepszy wynik - komentował Kubot porażkę w 1/16 finału.

Roger Federer: 4 Podczas każdego turnieju wielkoszlemowego Federer na pewno ma apetyt na więcej niż półfinał. Szwajcar jednak nie był w Paryżu w pełni formy, a do tego dokuczało mu bolące biodro (choć przyznał, że z biegiem turnieju jego stan się wyraźnie poprawił). 30-latek z Bazylei, który niezwykle intensywnie grał podczas zimy na kortach twardych, a przed imprezą w stolicy Francji zaliczył trudne turnieje w Madrycie i Rzymie, z niemałymi kłopotami osiągnął półfinał (w czterech meczach po drodze tracił seta, z Del Potro wracał od 0-2), a w nim bardzo słabo zaprezentował się na tle przeciętnego Djokovicia. Nie był to na pewno zły start Szwajcara, ale też nie można mówić o wyniku satysfakcjonującym.

Agnieszka Radwańska: 3 Polka na mączce grać nie lubi, jednak rezultaty w turniejach poprzedzających Rolanda Garrosa i świetny mecz z Venus Williams pozwalały patrzeć na przyszłość w nieco jaśniejszych barwach. Nie można niczego ująć znakomitej postawie Swietłany Kuzniecowej, lecz aspiracje zarówno kibiców, jak i samej tenisistki były chyba jednak nieco większe. Plan minimum (jeśli można o takowym mówić) został zrealizowany, ale niestety na nim się skończyło.

Tomáš Berdych: 3 Berdych zapłacił za niepotrzebny start w Düsseldorfie tuż przed występem w Paryżu. W największych turniejach na kortach ziemnych Czech prezentował się w tym sezonie znakomicie i można było upatrywać w nim kandydata do sprawienia sporej niespodzianki. Wypalony Berdych zagrał jednak najlepsze spotkanie w II rundzie, a potem było już tylko gorzej. Pięć setów w III rundzie i ostatecznie porażka w 1/8 finału z Del Potro na pewno pozostawiają spory niedosyt.

Wiktoria Azarenka: 2 Amélie Mauresmo miała wnieść do gry Białorusinki odrobinę świeżości i urozmaicenia. Na razie jednak nie widać żadnych postępów, a wyniki wskazują, że jest wręcz przeciwnie. Po fenomenalnym początku sezonu Azarenka zaczyna łapać zadyszkę. Już w meczu I rundy wisiała nad przepaścią (przegrywała 6:7, 0:4 z Albertą Brianti), a dzieła dokonała trzy mecze później Dominika Cibulková. Liderka przyjechała do Paryża po drugi wielkoszlemowy triumf, a odpadła w przedbiegach. Zdecydowane rozczarowanie.

Serena Williams: 1 Największa klęska kobiecego turnieju. Williams, przez znakomitą większość ekspertów wyznaczana jako murowana faworytka imprezy, niepokonana w tym sezonie na kortach ziemnych, odpadła w I rundzie z Virginie Razzano, marnując w meczu gigantyczną przewagę. Porażka, której chyba nikt się nie spodziewał, a sama Serena nie do końca zrozumiała, co tak naprawdę się stało.

Francuska publiczność: 2 Jak zawsze... było źle. Odniosłem nieodparte wrażenie, że zgromadzeni na trybunach francuscy kibice przychodzą na korty tylko po to, by spędzać czas na buczeniu i meksykańskich falach, a o tenisie nie mają bladego pojęcia.

Organizacja: 2 Kluczowe decyzje organizacyjne pozostają dla mnie niezrozumiałe. Dlaczego finał rozgrywano w niedzielę o godzinie 15, kiedy wiadomo było, że Djoković i Nadal lubią pograć trochę dłużej (ich finał w Australii trwał prawie sześć godzin), a wieczorem będzie padać deszcz? Dlaczego mecze IV rundy rozpoczynały się tak późno i trzeba było w ostatniej chwili przenosić spotkania na boczne korty? Wiadomo, że wpływ na to mają umowy telewizyjne ze stacjami amerykańskimi, ale brak realizmu i zdrowego rozsądku wołał w tym roku o pomstę do nieba. Co więcej, nawet jeśli budowa rozsuwanego dachu nad którymś z kortów nie jest możliwa, postawienie kilkunastu reflektorów rozwiązałoby przynajmniej problem przerywania spotkań z powodu ciemności.

Pogoda: 4 Aura w Paryżu nie rozpieszczała, ale też nie dawała za bardzo we znaki. Pierwsze dwa tygodnie to bardzo ładna, słoneczna pogoda i idealne warunki do rywalizacji na kortach. Całokształt nieco popsuła końcówka turnieju i walka z deszczem, jednak nie tylko Paryż na tym ucierpiał. Wszystkie turnieje rozgrywane w Europie toczą właśnie nierówną wojnę z kapryśną pogodą.

Robert Pałuba
z Paryża
@rob_pal

Źródło artykułu: