Clijsters - Henin, Wickmayer - Radwańska i inne - mecze sezonu w rozgrywkach kobiet

Fenomenalnych widowisk w kobiecych rozgrywkach w 2010 roku nie brakowało, ale siedmiu wspaniałych było niełatwym zadaniem. Nie mieliśmy jedynie problemów z wybraniem tego najlepszego z najlepszych. Naszym zdaniem bezapelacyjnie meczem sezonu był finał w Brisbane, w którym zmierzyły się wielkie Belgijki Kim Clijsters i Justine Henin.

Łukasz Iwanek
Łukasz Iwanek

7. Samantha Stosur - Jelena Dementiewa, 6:3, 2:6, 7:6(2), 1/8 finału US Open

Niezwykły bój trzymający w napięciu do samego końca, sporo było w nim prostych błędów, ale też mnóstwo wspaniałych wymian. W III secie Dementiewa prowadziła 3:0, ale ten thriller nie zakończył się dla niej szczęśliwie. Australijska finalistka tegorocznego Roland Garros wyrównała na 3:3, by przegrać dwa kolejne gemy. Serwująca na mecz przy 5:3 Dementiewa zmarnowała pierwszą piłkę meczową. W 10. gemie Stosur obroniła kolejne trzy meczbole, a w 11. gemie to ona przełamała Rosjankę i miała serwis na mecz. Tenisistka z Moskwy, która po tym sezonie zakończyła karierę, doprowadziła do tie breaka broniąc piłki meczowej za pomocą kapitalnej gry w defensywie i kontry bekhendowej. W decydującym o końcowym rozstrzygnięciu 13. gemie Stosur prowadziła 3-0 i 4-1, popełniła podwójny błąd serwisowy, ale z Dementiewej uszło powietrze i nie było ją stać na jeszcze jeden zryw. - Był to bardzo zacięty mecz. Długo czekałyśmy zanim wyszłyśmy na kort. To prawdopodobnie jeden z ostatnich meczów, jakie rozegrałam w swoim życiu. Było naprawdę ciężko pozostać w pełni skoncentrowaną. Miałyśmy przez cały czas wzloty i upadki, obie z nas podczas meczu - mówiła później Rosjanka. - To z całą pewnością jeden z najbardziej pasjonujących meczów, jakie kiedykolwiek zagrałam. Atmosfera robiła niesamowite wrażenie. Myślę, że obie zagrałyśmy świetny meczu. Jeżeli masz okazję zrobić krok i iść po zwycięstwo oczywiście to robisz. Ale chcesz też sprawić, by i oni na tym zyskali - stwierdziła z kolei podekscytowana Stosur.

6. Yanina Wickmayer - Agnieszka Radwańska, 1:6, 7:6(6), 7:5, I runda Grupy Światowej II Pucharu Federacji

Obie tenisistki w marcu, gdy przyszło się im zmierzyć w bydgoskiej Łuczniczce były na fali wznoszącej i stworzyły kapitalne widowisko, będące doskonałą promocją tenisa. Reprezentantka Polski przegrała, ale to była to jedna z tych porażek, o którą nikt do niej nie miał prawa mieć pretensji. Choć zeszła z kortu pokonana to rozegrała jeden z najlepszych meczów w swojej karierze. To tylko pokazuje jak genialne to było widowisko, skoro pomimo tak fantastycznej postawy przegrała. Grająca kombinacyjny tenis, czarująca drop-szotami i lobami oraz wyprowadzająca mnóstwo pocisków z głębi kortu krakowianka prowadziła 6:1, 3:0 i miała dwa break pointy na 4:0. Ale wtedy przebudziła się Wickmayer, która zaczęła grać jak natchniona, przede wszystkim wspaniale serwowała. To był jeden z najlepszych meczów w sezonie liderki belgijskiej drużyny jeśli chodzi o dyspozycję serwisową. Yanina wyrównała na 3:3. Radwańska po utrzymaniu podania w gemie siódmym miała trzy break pointy na 5:3, ale Belgijka wszystkie obroniła. Krakowianka mogła ten mecz zakończyć w tie breaku, w którym prowadziła 6-3 po wspaniałym woleju i miała trzy meczbole. Łupem Wickmayer padło jednak pięć kolejnych piłek, w tym na 7-6 po szczęśliwym zagraniu, gdy piłka prześlizgnęła się na drugą stronę po taśmie. W III secie Radwańska serwowała na mecz przy 5:4, ale końcówka należała do Wickmayer, która była dokładniejsza i cierpliwsza w długich wymianach, a Iśka decydowała się na coraz bardziej ryzykowne zagrania. Krakowianka w całym meczu miała 53 kończące uderzenia przy zaledwie 27 niewymuszonych błędach. Wickmayer wyszła na zero (52-52), a 12 asów i masa wygrywających podań pomogła jej odwrócić losy tego pojedynku. Dynamiczna, odważnie chodząca do siatki Radwańska (skończyła przy niej 18 z 22 punktów) trafiła na godną siebie rywalkę. Takiej dramaturgii, tempa gry oraz bogatego we wszelkie możliwe zagrania widowiska w ostatnich latach nie mieliśmy za wiele. Na pewno umieszczenie tego pojedynku w gronie najbardziej pamiętnych meczów sezonu nie jest ukłonem w stronę Agnieszki, bo obie tenisistki zasłużyły sobie na to wspaniałą postawą na korcie.

5. Samantha Stosur - Serena Williams, 6:2, 6:7(2), 8:6, 1/4 finału Roland Garros

Wychowana na twardych kortach Australijka od ubiegłego sezonu osiąga imponujące wyniki na kortach ziemnych. Po półfinale Roland Garros 2009 w tym sezonie doszła do wielkiego finału. W drodze do niego wyeliminowała Justine Henin oraz po pasjonującym widowisku młodszą z sióstr Williams. Po dwukrotnym przełamaniu Sereny wygrała I seta 6:2, a w II serwowała na meczu przy 5:3. Amerykanka odrobiła stratę, a w tie breaku zdecydowanie dominowała. Kończącym forhendem doprowadziła do III seta, w którym emocje były jeszcze większe. Przy 4:5 i 30-40 serwująca Stosur obroniła piłkę meczową, a krosem forhendowym i asem wyrównała na 5:5. W 13. gemie, który okazał się kluczowy, Williams popełniła dwa podwójne błędy, a niesamowita wymiana dała Australijce break pointa. Serena, ówczesna liderka rankingu WTA, w sobie znany sposób odegrała krosa forhendowego rywalki, potem sprowadzona do siatki drop-szotem odegrała piłkę na ostatnie centymetry kortu, ale tenisistka z Antypodów zdobyła punkt krosem forhendowym. Bajeczne minięcie bekhendowe po krosie dało Stosur przełamanie. Serią wygrywających serwisów Australijka zapewniła sobie drugi z rzędu półfinał Roland Garros, a później po wiktorii nad Jeleną Janković po raz pierwszy zagrała w wielkoszlemowym finale. Przegrała dopiero z rozgrywającą turniej życia Francescą Schiavone. 26-letnia Australijka na zakończenie sezonu po raz pierwszy znalazła się w gronie ośmiu najlepszych singlistek sezonu i zagrała w Mistrzostwach WTA.

4. Justine Henin - Jelena Dementiewa, 7:5, 7:6(6), II runda Australian Open

Po nerwowym otwarciu obie tenisistki szybko weszły na najwyższe obroty i toczyły niesłychaną, stojącą na wysokim poziomie walkę o... III rundę. Fakt, że Henin dopiero wróciła do tenisa i grała z dziką kartą spowodował, że świeżo upieczona triumfatorka z Sydney oraz finalistka z Brisbane spotkały się ze sobą na tak wczesnym etapie. W meczu tym pełno było długich wymian z licznymi kombinacjami uderzeń i zmianami rotacji oraz akcjami przy siatce, w czym brylowała Belgijka. W 11. gemie I seta Henin przełamała Dementiewą efektowną kombinacją krosa i woleja bekhendowego. Wykorzystując trzecią piłkę setową była liderka rankingu WTA zakończyła tę partię. Otwarcie II seta lepsze było w wykonaniu Rosjanki, która prowadziła 2:0. Henin wyrównała na 2:2, by przegrać dwa kolejne gemy. Od stanu 2:4 Belgijka zdobyła trzy gemy, a przy 5:4 serwując na mecz nie wykorzystała piłki meczowej. Dementiewa wyrównała na 5:5 wybornym bekhendem wzdłuż linii. Po ponownym przełamaniu rywalki Henin jeszcze raz mogła przypieczętować awans do III rundy własnym podaniem, ale jej nie wykorzystała. W emocjonującym, obfitującym w znakomite wymiany tie breaku Henin od 1-3 m.in. za pomocą kombinacji dwóch forhendów oraz kombinacji bekhendu wzdłuż linii i stop-woleja forhendowego wyszła na 5-3, by następnie wyrzucić return i popełnić podwójny błąd. W końcówce Belgijka wykazała się większą odpornością i zakończyła mecz akcją serwis i wolej wcześniej broniąc piłki setowej wolejem forhendowym. Choć był to mecz dwusetowy to trwał dwie godziny i 50 minut, a poziom gry obu zawodniczek był niesamowity. - To był wielki mecz. To była dla mnie bardzo emocjonalna chwila na korcie pod koniec, ponieważ było tak dużo intensywności. Grać tego rodzaju mecz w II rundzie to dla mnie po dwóch latach nieobecności w Wielkim Szlemie taka sytuacja, której potrzebowałam. Bardzo dużo dali mi kibice. Pełen szacunek na końcu. To była dla mnie dziś specjalna noc. Prawdopodobnie dlatego wróciłam do Touru, dla takich meczów jak ten. To wspaniałe uczucie. To magiczne wygrać tego rodzaju mecz przy tego rodzaju atmosferze - mówiła po meczu czująca dreszczyk emocji Henin.

3. Nadia Pietrowa - Aravane Rezaï, 6:7(2), 6:4, 10:8, III runda Roland Garros

Rezaï, która wygrała turniej w Madrycie po drodze pokonując Justine Henin, Jelenę Janković i Venus Williams, była nadzieją gospodarzy na dobry wynik. Bardzo dobrze dysponowana Francuzka trafiła na jeszcze lepszą Pietrową, a prawdziwa eksplozja emocji miała miejsce w III secie. W decydującej partii tego niesłychanego, pełnego efektownych zagrań z obu stron spotkania Rezaï miała dwie piłki meczowe w 10. gemie. Rosjanka wszystkie obroniła, a wyborny bekhend wzdłuż linii dał jej przełamanie w 11. gemie i serwis na mecz przy 6:5. Rezaï wyrównała na 6:6, by następnie jeszcze raz dać sobie odebrać serwis. W 14. gemie Francuzka niesiona dopingiem kipiących od emocji kibiców obroniła trzy piłki meczowe, w tym trzecią niesłychanie ryzykownym krosem forhendowym bezpośrednio z returnu. Wykorzystując trzeciego break pointa reprezentantka gospodarzy wyrównała na 7:7. W tym momencie spotkanie zostało przerwane z powodu zapadającym ciemności. W dokończonym następnego dnia pojedynku Pietrowa nie wykorzystała trzeciego serwisu na mecz przy 8:7. W dwóch kolejnych gemach Rosjanka zdobyła osiem z dziewięciu punktów i wyeliminowała rewelacyjną triumfatorkę z Madrytu. Obie tenisistki miały bardzo dobrą skuteczność przy siatce (Rezaï 10 z 10, Pietrowa 13 z 17 punktów). Rosjance naliczono 50 kończących uderzeń przy 40 niewymuszonych błędach. Polująca na błyskawiczne winnery Francuzka zakończyła to spotkanie na minusie (35-46).

2. Petra Kvitová - Kaia Kanepi, 4:6, 7:6(8), 8:6, 1/4 Wimbledonu

Wisienka na torcie ćwierćfinałów na świętej londyńskiej trawie. Przednie widowisko z efektownie kończonymi długimi wymianami, z niesamowitą dawką emocji. Kanepi w tie breaku II seta miała trzy piłki meczowe, ale psychicznie końcówkę lepiej wytrzymała Kvitová, która popisała się m.in. wolejem i znakomitym kończącym bekhendem. W III secie Kanepi prowadziła 4:0 i 5:2, ale szalony pościg dał Czeszce wyrównanie. W 12. gemie Kvitová obroniła dwie kolejne piłki meczowe, które sama sprezentowała rywalce popełniając podwójne błędy. W 13. gemie sama przełamała Estonkę, a piękne zwycięstwo po dwóch godzinach i 39 minutach przypieczętowała wygrywając własne podanie do zera. Czeszka obroniła 11 z 14 break pointów, sama też przełamała rywalkę trzykrotnie, ale miała pięć okazji. - Na początku III seta byłam tak zmęczona mentalnie i fizycznie. Naprawdę przegrywałam. Ale potem udało mi się ją przełamać i to była nowa gra, próbowałam wygrać każdy punkt. Kiedy przegrywałam 2:5 wciąż wiedziałam, że ona może popełnić jakieś błędy, a ja miałam swoje szanse. Utrzymałam swój serwis i zaczęłam myśleć, że mogę wygrać - mówiła Kvitová, która walkę o finał przegrała z Sereną Williams. Do tak wspaniałego Wimbledonu Czeszka w swojej karierze nie wygrała żadnego meczu na trawie, a w Wielkim Szlemie najdalej doszła do 1/8 finału (Roland Garros 2008, US Open 2009).

1. Kim Clijsters - Justine Henin, 6:4, 4:6, 7:6(6), finał Brisbane International

Rozpoczęcie sezonu jak z innej bajki. Dwie wielkie Belgijki zaserwowały kibicom taką ucztę, że przez pełne 2,5 godziny żaden kibic nie mógł się oddalić od telewizora. Dla Henin był to pierwszy start po 20-miesięcznej nieobecności w cyklu WTA Tour. Clijsters prowadziła 6:3 i 4:1 z podwójnym przełamaniem. Jednak grająca jak natchniona Justine zdobyła pięć gemów z rzędu doprowadzając do decydującej rozgrywki. Na początku III seta to Henin była z przodu prowadząc 3:0. Clijsters wyrównała na 3:3. Justine odskoczyła na 5:3, a w 10. gemie nie wykorzystała dwóch piłek meczowych. W decydującym o wszystkim tie breaku Clijsters prowadziła 5-1, a potem 6-3. Przy drugim meczbolu mogło się wydawać, że bekhend Kim był styczny z linią, ale w turnieju w Brisbane system Sokolego Oka nie obowiązywał, wywołano aut, więc zawodniczki grały dalej. Henin wyrównała na 6-6, by następnie popełnić podwójny błąd serwisowy. To pasjonujące widowisko Clijsters zakończyła forhendem wzdłuż linii za czwartym meczbolem. W pierwszym turnieju w sezonie byliśmy świadkami elektryzującego, zapadającego w pamięć widowiska, jakich po odejściu Henin było w kobiecym tenisie jak na lekarstwo. Po spotkaniu Clijsters całą zarobioną kwotę (37 tys. dol.) przekazała na rzecz szpitala dziecięcego w Brisbane, który wcześniej odwiedziła.

Oglądaj mecze WTA Tour z udziałem Igi Świątek, Magdy Linette i innych topowych zawodniczek w serwisie CANAL+ online. (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×