Australian Open: Wielki rewanż Federera na Dawidience

Roger Federer został pierwszym półfinalistą Australian Open. W hicie turnieju lider rankingu pokonał w środę 2:6, 6:3, 6:0, 7:5 Nikołaja Dawidienkę, triumfatora Masters. Szwajcar o drugi z rzędu finał w Melbourne zagra z ze zwycięzcą pojedynku Novak Đoković - Jo-Wilfried Tsonga.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Kto wygra w Melbourne? Obrońca tytułu odpadł, a z ćwierćfinałowego pojedynku największych faworytów zwycięsko wyszedł były trzykrotny mistrz. Będący w życiowej formie Dawidienko znów musi obejść się smakiem w jednej z czterech najważniejszych imprez tenisowych. Historia mówi: tak musiało być. Federer po raz ostatni w najlepszej czwórce Wielkiego Szlema nie znalazł się podczas French Open 2004, gdy odpadł w III rundzie.

Dawidienko na trzynastu meczach przerwał zwycięską serię, w której dwukrotnie (w Londynie i Dausze) pokonał Federera. Ten po triumfie nad Lleytonem Hewittem przyznał, że lubi grać z rówieśnikami i jeżeli dobrze rozpocznie mecz, rywal jest w potrzasku. Dawidienko też ma 28 lat, ale to on postawił Szwajcara pod ścianą. Mecz zmienił bieg, gdy przy 6:2, 3:1 Rosjanin nie wykorzystał kolejnych trzech szans na przełamanie. - On to odwrócił i dlatego jest numerem jeden - powiedział Rosjanin.

W I secie dzielił i rządził Dawidienko, któremu wchodziły wszystkie piłki (po krosie, wzdłuż linii, woleje), a do tego Federer grał nerwowo. Po pięciu gemach Rosjanin prowadził z dwoma przełamaniami. W tym momencie lider światowego rankingu miał na swoim koncie 14 niewymuszonych błędów przy czterech Dawidienki.

Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła. Federer przy 1:3 w drugim secie obronił w sumie trzy break pointy, a w końcówce popisał się bekhendem wzdłuż linii oraz asem. - Nie panikowałem - tłumaczył Federer. - Pomyślałem sobie, że może jak słońce trochę zajdzie, to będzie mi się lepiej grało. I tak się stało! - dodał. Zaczęła się zadziwiająca zapaść Dawidienki, który przegrał 13 gemów z rzędu! Nie lubiący statystyk Federer w wygranym do zera secie zanotował ledwie dwa(!) kończące uderzenia.

Rosjanin przemógł się dopiero w trzecim gemie IV seta, gdy wygrał do zera podanie. Po sześciu gemach był remis, bo ambitny Kolia poderwał się do walki i wydawało się, że będzie w stanie dokonać tego, co w meczu z Rafaelem Nadalem w finale turnieju w Dausze (po przegraniu seta do zera odrodził się i sięgnął po zwycięstwo). - Zwykle wygrywam gemy toczone głównie na linii końcowej - stwierdził.

Końcówka IV seta była niezwykle dramatyczna. W ósmym gemie Federer wyszedł z opresji od stanu 0-40, wygrywając cztery piłki z rzędu za pomocą znakomitych serwisów i asa. Rosjanin rozpamiętywał zmarnowane szanse i w dziewiątym gemie dał rywalowi prezent w postaci breaka, popełniając podwójny błąd serwisowy.

W dziesiątym gemie Federer miał meczbola, ale Dawidienko popisał się serią trzech kapitalnych returnów i wyrównał stan seta na 5:5. Decydujący dla meczu okazał się gem jedenasty. Dawidienko miał dwie szanse, by po raz pierwszy od stanu 3:2 w II secie wyjść na prowadzenie. W tej wojnie nerwów zwycięski był jednak Federer, któremu przy trzecim break poincie dopisało szczęście (forhend Rosjanina po taśmie poza kortem) i już nie wypuścił zwycięstwa z rąk.

W trwającym 2 godziny i 36 minut meczu obaj mieli po 35 kończących uderzeń. Federer za to popełnił mniej niewymuszonych błędów (43-50). Wykorzystał też osiem z 14 szans na przełamanie serwisu rywala, sam zaś obronił 14 z 19 break pointów.

ZOBACZ: Wyniki drugiego dnia ćwierćfinałów

ZOBACZ: Wyniki pierwszego dnia ćwierćfinałów

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×