Federer ustala cel: Wimbledon

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wimbledon. I pozostanie numerem jeden. Tak jak w 2003 i 2004 roku. Roger Federer po awansie do IV rundy turnieju w Miami potwierdził, że najważniejszą dla niego rzeczą jako tenisisty jest triumf na ukochanym trawniku w klubie All England.

W tym artykule dowiesz się o:

- Gdybym miał wybrać dwa cele, to byłyby to Wimbledon i nr 1 na świecie - mówi Szwajcar, szesnastokrotny triumfator turniejów Wielkiego Szlema. - Byłem w stanie osiągnąć obie rzeczy dawno temu - przypomina.

A jeszcze rok temu przechodził kryzys, przegrywał rywalizację z Rafaelem Nadalem, który obserwował w poniedziałek jego mecz z Serrą. - Świetnie nam się gra - mówi o rywalizacji z Hiszpanem. - Po bezpośrednim meczu idziemy na trening i nieważne czy wygraliśmy, czy nie - pracujemy ostro, by być jeszcze lepszymi.

Mistrz z Bazylei spotkań rywali nie zwykł oglądać. Zanim wyszedł na kort, musiał swoje odczekać. - Jak już wyszliśmy, to szybko. Nie mieliśmy tradycyjnych 30 minut na poodbijanie, potem jakiś posiłek i prysznic. Jestem przyzwyczajony, że mam wystarczająco czasu, by owinąć kostki, zjeść i dobrze się rozgrzać. Grałem w karty ze znajomymi, potem zobaczyłem, że nad kortem centralnym leje - relacjonuje.

Federer wycofał się z kolejnego turnieju rangi Masters 1000 w Monte Carlo. - Trzeba być rozważnym przy ustalaniu swojego kalendarza - powiedział. - Czasami to nie takie proste, nie jest to pod twoją kontrolą. Jeżeli facet gra mecz życia akurat w tym konkretnym dniu, wszystko może potoczyć się bardzo szybko - powiedział o dużych turniejach, w których gra się trzy sety.

Zadano mu pytanie, jak często dzisiaj zaskakuje niektórymi uderzeniami sam siebie. - Miło zanotować nieprawdopodobne przyłożenia, szczególnie w ważnych momentach. To, czego trzeba próbować, to improwizowanie, gdy znajdziesz się w trudnej pozycji. Serra natarł na mnie agresywną grą, więc musiałem odpowiedzieć zasobem zagrań defensywnych - tłumaczył.

Razem z Rogerem jest w Miami rodzina. - Szczerze mówiąc, podróże są łatwe. Myślałem, że będzie gorzej - przyznał. - Bliźniaczki miały problemy po Australii: ząbkowanie, infekcje uszu. Było ciężko, ale wtedy nie jeździliśmy zbyt wiele. Żona była chora, tak samo jak ja - powiedział, dodając, że teraz wszystko jest już OK.

Źródło artykułu: