"Straszna strata". Damian Janikowski wspomina Mateusza Łazowskiego

- Widywaliśmy się na sali, trenowaliśmy, śmialiśmy się. Masakra - powiedział nam Damian Janikowski. Brązowy medalista igrzysk olimpijskich w zapasach wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty tragicznie zmarłego kolegę z maty Mateusza Łazowskiego.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Mateusz Łazowski Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Mateusz Łazowski
Świat sportów walki pogrążył się w żałobie. W sobotę dotarła tragiczna informacja o śmierci Mateusza Łazowskiego. 35-latek miał wypadek w górach, spadł w przepaść. Nie miał szans na przeżycie.

W Tatrach przygotowywał się do kolejnej walki, którą miał stoczyć podczas gali Babilon MMA. W sobotę rano wyszedł w góry wraz z kolegą.

- Mateusz stanął na lód, pośliznął się i runął w przepaść. A że tam jest bardzo stromo, mówią, że nie miał szans na przeżycie. Przypadek, niefart, może trochę brawury i zapomnienia. Nie wiemy, sam nie wiem. Pewnie niedługo podadzą przyczyny - powiedział nam Damian Janikowski, zawodnik MMA i brązowy medalista olimpijski w zapasach.

Łazowski miał stanąć w oktagonie po raz siódmy w karierze. Do tej pory wygrał w MMA trzy walki i zanotował tyle samo porażek - ostatnią 11 września.

- Był wspaniałym sparingpartnerem trenującym z najlepszymi zawodnikami, jak Jan Błachowicz, Daniel Omeliańczuk, a nawet ja. Ponadto był zaangażowanym, dobrym trenerem dzieci i młodzieży, dającym bardzo dobry przykład życiowy, jak i sportowy, zważywszy na to, jak sam się wychował, skąd pochodził i czego doświadczył. I co najważniejsze, był dobrym kolegą - dodał Janikowski.

O zmarłym koledze mówi, że był zawodnikiem wszechstronnym. Jego stylem bazowym był kickboxing. Nie bał się jednak rywalizacji i startował w różnych formułach - także w MMA i tajskim boksie. Rozwijał się.

- Tak naprawdę mógł osiągnąć wszystko. Mówię tak obiektywnie, bo zawsze się wierzy w sukces. A tak, to nie wiem, jak daleko mógł zajść. Wiem, że już wstawał na nogi po kontuzjach. Z powodzeniem przygotowywał się do kolejnej walki. Choć miał 35 lat rozwijał się i chciał cały czas rywalizować o najwyższe cele i spełniać się zawodowo - skomentował nasz rozmówca.

Damian Janikowski wspomina, że Mateusz Łazowski był uśmiechnięty, nie okazywał smutku, przynajmniej na sali. Miał grono znajomych i duże poważanie wśród kolegów.

- Można było na niego liczyć. Jest to dla mnie, jak i dla naszych znajomych straszna strata. Przecież na co dzień widywaliśmy się na sali, trenowaliśmy, śmialiśmy się. Masakra. Takiego go zapamiętam i tak go będę wspominał - zakończył.

Sprawą śmierci 35-latka zajmie się teraz policja, która prowadzi już czynności wyjaśniające.

Mateusz Łazowski to postać doskonale znana w polskim środowisku sportów walki. Był związany z warszawskimi klubami Legia Fight Club, Uniq Fight Club i WCA Fight Team.

Walczył na galach czołowych organizacji MMA w Polsce: FEN, Babilon MMA czy RWC. W swoim rekordzie ma też pojedynki dla ACA. Rywalizował również w kickboxingu. Był mistrzem Polski w tajskim boksie.

Czytaj także:
Fiodor Jemieljanienko nie kończy. Bellator ma wobec niego konkretny plan
Mateusz Łazowski nie żyje. Miał 35 lat

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×