Dlaczego trenerska gwiazda nie pracuje już w Polsce? Mamy głos z PZN

Odejścia Haralda Rodlauera po zaledwie roku pracy z polskimi skoczkiniami nikt się nie spodziewał. Dlaczego Austriak tak nagle zakończył współpracę? Nowe informacje w tym temacie przekazał nam Rafał Kot, działacz PZN.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Harald Rodlauer Newspix / EXPA / Na zdjęciu: Harald Rodlauer
W czwartek niespodziewanie Polski Związek Narciarski poinformował o odejściu z funkcji trenera kadry kobiet w skokach narciarskich Haralda Rodlauera. Jednocześnie dowiedzieliśmy się, że nowym głównym szkoleniowcem został Marcin Bachleda, a jego asystentem Stefan Hula, który już wcześniej pracował w tej roli (więcej TUTAJ).

Ta dwójka odpowiada teraz za naszą reprezentację pan. W związku wierzą, że doświadczenie, które ten ostatni zebrał przez ostatni rok, zaprocentuje. Co jednak ciekawe, Austriak mógł pozostać w PZN, gdyż dostał inną ofertę pracy.

- To jest jego suwerenna decyzja. Zgłosił, że nie chce kontynuować pracy w Polskim Związku Narciarskim. Była też rozważana dla niego propozycja objęcia stanowiska szefa skoków narciarskich. Rodlauer chciał jednakże wrócić do ojczyzny - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Rafał Kot.

ZOBACZ WIDEO: Pierwsza edycja gali Herosi WP SportoweFakty za nami. Zobacz, kto wygrał

Nie da się ukryć, że przed Bachledą oraz Hulą bardzo trudne zadanie. Wydaje się, że ich pierwszym, a jednocześnie głównym zadaniem na początku, nie będzie nawet doprowadzenie polskich skoczkiń do miejsc w czołówce Pucharu Świata, bo to jest praktycznie niemożliwe w tak krótkim czasie. Najważniejsze będzie jednak zrobienie porządku wewnątrz kadry, aby kolejnej zimy nie pojawiały się informacje o kłótniach i złej atmosferze.

- Najbardziej przykre jest, że nie ma żadnych wyników, a pojawiają się konflikty. To jest dla związku kompletnie niezrozumiałe. Takie zawodniczki chcąc coś osiągnąć, muszą podporządkować się sztabowi trenerskiemu. Na tym etapie kariery nie powinny dyskutować, tylko ciężko pracować - zaznacza nasz rozmówca.

Przyjście Rodlauera miało być początkiem długofalowego planu, który miał doprowadzić skoki kobiet w naszym kraju na wyższy poziom. Nagłe odejście austriackiego trenera wprowadziło pewne zmiany, ale cel pozostaje taki sam. Obecny sztab szkoleniowy wraz z Polskim Związkiem Narciarskim mają stworzyć długofalowe rozwiązanie, przy jednocześnie większej liczbie umiejętniej prowadzonych zawodniczek, aby w 2030 roku podczas igrzysk mogły włączyć się do walki o lepsze miejsca.

Wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego otwarcie przyznaje, że w naszym kraju nie ma wiele skoczkiń na wysokim poziomie i trudno nagle oczekiwać świetnych wyników. Jest jednak kilka zdolnych zawodniczek, które muszą poczekać na swoje szanse, gdyż obecnie nie są gotowe na rywalizację w Pucharze Świata.

To właśnie lepsze rezultaty mogą poprawić stan kobiecych skoków narciarskich nad Wisłą. A za tym powinny przyjść też większe pieniądze. - Trudno jest szukać sponsorów przy aktualnych wynikach. Dodatkowo te firmy wiedzą, że pojawiają się w kadrze nieporozumienia i nie chcą być z tym kojarzone - podsumował Rafał Kot.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Potrzebny twardy reset. Jesteśmy damskim odpowiednikiem Kazachstanu [OPINIA]

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×