Potrzebny twardy reset. Jesteśmy damskim odpowiednikiem Kazachstanu [OPINIA]

Koniec kwietnia, czwartek wieczór i informacja o zmianie głównego szkoleniowca w kadrze polskich skoczkiń - "zero zdziwienia". Jak się okazało, nawet jeden z najlepszych fachowców w swojej dyscyplinie nie wytrzymał zbyt długo w naszej reprezentacji.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Nicole Konderla WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Nicole Konderla
Jednak już tak całkiem poważnie. Harald Rodlauer przychodził do naszego kraju może nie jako zbawca, ale jako ktoś, kto ma pomóc wstać z kolan kobiecym skokom nad Wisłą. Chociaż one tak naprawdę były i są w jeszcze gorszym miejscu. One po prostu leżą.

Kolejny długofalowy plan Polskiego Związku Narciarskiego okazał się aż jednoroczny. Co ciekawe Austriaka zastąpi Marcin Bachleda, który przed byłym już szkoleniowcem miał rozpocząć inny długofalowy projekt. Tutaj trzeba jeszcze wstawić wykorzystany miliony razy tytuł: "Czy leci z nami pilot?".

Mimo wszystko to pytanie chyba jednak byłoby zasadne. Czy Adam Małysz i cały Polski Związek Narciarski jeszcze nad tym panują, czy może będziemy zmieniać trenerów co sezon lub dwa? Nie będę ukrywał - już od dawna uważam, że kobiece skoki w naszym kraju przede wszystkim potrzebują twardego resetu i stworzenia wszystkiego praktycznie od nowa. Nie jestem w stanie pojąć, że tak silna nacja w skokach narciarskich nie potrafi być, chociażby średniakiem wśród pań.

ZOBACZ WIDEO: Pierwsza edycja gali Herosi WP SportoweFakty za nami. Zobacz, kto wygrał

Przecież my nawet nie jesteśmy damskim odpowiednikiem męskiej kadry Stanów Zjednoczonych czy Włoch, a Kazachstanu oraz Korei Południowej. Czasami uda się wywalczyć jakiś punkt w Pucharze Świata, ale tak generalnie należy to bardziej traktować jako wyjątek potwierdzający regułę. Nie jest wykluczone, że nasze obecne skoczkinie nie mają predyspozycji do bycia w światowej czołówce, to się przecież może zdarzyć. Jednakże Polska od 10 lat stoi w miejscu.

Harald Rodlauer dał nadzieję, że coś ruszy, ale nie zmieniło się nic, a może było nawet gorzej. Ledwo się sezon zimowy rozpoczął, a już mieliśmy konflikty. I tak co roku. Tutaj nie chodzi o wymienianie nazwisk, bo tak naprawdę nie wiemy, kto jest winny tych wszystkich zdarzeń i czy w ogóle ktoś taki jest. Aczkolwiek według mnie pretensje można mieć wyłącznie do związku. Dlaczego przez tyle lat to się ciągle powtarza? Dlatego w Marcina Bachledę i Stefana Hulę nie wierzę. Nie dlatego, że uważam ich za słabych szkoleniowców, ale dlatego, że moim zdaniem w obecnym stanie nie ma szans na żadną poprawę.

Chciałbym, aby prezes PZN wyszedł i poinformował o reformacji kobiecych skoków w naszym kraju oraz zbudowaniu kadry od nowa. To może, a nawet i powinno się wydarzyć kosztem startów w Pucharze Świata. Przecież i tak na kolejnych igrzyskach nie mamy żadnych szans, nie czarujmy się. W takim razie ustalmy nowy cel, być może 2030 rok. W sześć lat będzie nam trudno wyszkolić skoczkinię, która powalczy o medale, lecz chociaż ktoś zapamięta, że Polki wzięły udział w konkursach.

Poświęćmy rok czy dwa na stworzenie wszystkiego od podstaw (nawiasem pisząc, nikt by nawet nie zauważył braku skoczkiń z naszego kraju w Pucharze Świata, niestety). Nie twierdzę, że samo szkolenie jest złe, ale ewidentnie pojawiają się pewne problemy. Dlaczego co roku trafiają do nas informacje o jakichś konfliktach? Przecież w ciemno można przyjmować zakłady, kto w trakcie kolejnej zimy się pokłóci. Czy PZN nie może przyjść i powiedzieć, że teraz działamy według jego zasad, a jak komuś to nie pasuje, to tam są drzwi?

To związek odpowiada za tę kadrę i to on powinien nad tym wszystkim zapanować. Zostawmy tylko te zawodniczki, które zdaniem Polskiego Związku Narciarskiego mogą dać coś dobrego tej dyscyplinie. Być może potrzeba będzie większych środków pieniężnych, ale czasami trzeba zainwestować, żeby potem zyskać. Oczywiście, że teraz nie ma zbyt wielu sponsorów, lecz oni mogą się pojawić. Zresztą jestem pewny, że w PZN naprawdę o tym wszystkim wiedzą. Tam pracują osoby z ogromną wiedzą. Mam jednakże wrażenie, że brakuje trochę odwagi na zdecydowany ruch.

A być może wszystko, co napisałem, to zwykły populizm i za dwa lata kobiece skoki w Polsce będą potęgą. Jest też opcja, że problem leży w zupełnie innym miejscu. Patrzę na to z boku. Nie wiem, jak jest w środku. Wiem jednak, że od kilku lat nie ma żadnej poprawy, a to chyba mówi samo za siebie.

Powiedzmy sobie też szczerze, przeciętnego kibica tej dyscypliny w naszej ojczyźnie nie interesują skoki narciarskie pań. Taka jest prawda i to widać w internecie czy w wynikach oglądalności. W tym momencie to dyscyplina elitarna, dla wąskiego grona fanów, ekspertów czy dziennikarzy. Wszystko jednakże powinien zmienić sukces i do tego PZN musi dążyć. To udowodniła Justyna Kowalczyk wiele lat temu i to pokazał Krzysztof Ratajski. Jeden lepszy wynik w mistrzostwach świata spowodował ogromny wzrost popularności darta w Polsce.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Zaskakujące wyzwanie Małysza. "Miałem taką propozycję"
Dobre informacje dla Polaków. To zadzieje się nieopodal granicy

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×