Łukasz Kadziewicz rozdaje prezenty i rózgi. Twierdzi, że Polska nie istnieje dla FIVB

Z okazji świąt Łukasz Kadziewicz rozdał prezenty, ale i rózgi. Swoimi przemyśleniami podzielił się w "Przeglądzie Sportowym". Mocnych słów nie zabrakło.

Mateusz Domański
Mateusz Domański
Łukasz Kadziewicz (w środku) WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Łukasz Kadziewicz (w środku)
Zaczęło się od pozytywnego akcentu. Łukasz Kadziewicz przyznał, że czekał na medal igrzysk olimpijskich naszych siatkarzy, ale srebro Ligi Narodów i brąz mistrzostw Europy traktuje jako wielki sukces. W związku z tym uznał, że wszystkim reprezentantom Polski należy się worek z prezentami.

Później zrobiło się już mniej słodko. "Wydarzenia ostatnich tygodni pokazały, że włodarze polskiej siatkówki to giganci na skalę całego naszego kraju. 20 lat sukcesów idzie na marne, a najdobitniej pokazują to relacje Polskiego Związku Piłki Siatkowej ze światową federacją, czyli FIVB. Nie jesteśmy ani partnerami, ani nawet kolegami. Polska jest po prostu płatnikiem" - ocenił.

Spostrzegł, że gdy w kasie robi się pusto, to Polska w ogóle nie jest brana pod uwagę, czego efektem jest na przykład brak przyznania nam choćby jednego turnieju przyszłorocznej Ligi Narodów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Hardkorowy Koksu poszedł na siłkę. "Jest pompa, jest moc!"

"Na otarcie łez dostaliśmy dwie imprezy młodzieżowe, ale to jest tylko malowanie trawy na zielono. Polska nie istnieje w strukturach światowej federacji siatkarskiej i istnieć w nich nie będzie, dopóki mistrzowie ceremonii przy naszym wigilijnym stole nie przestaną rozdawać kart w PZPS. Bo kogo mamy wysłać do FIVB? Artura Popkę, Wiesława Kozieła czy Jacka Sęka? Oni oczywiście muszą dostać rózgę" - dodał.

W dalszej części felietonu przyznał jeszcze jeden prezent - dla prezesa polskiej federacji Sebastiana Świderskiego. Ma nadzieję na to, że zrobi on wszystko, by sukcesy Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przenieść do reprezentacji.

Następnie pojawił się jeszcze jeden mniej pozytywny akcent. "Sebastian usiadł przy wigilijnym stole między ludźmi, którzy traktują go jak narzędzie i śmiem twierdzić, że jego kadencja jako prezesa PZPS nie będzie trwała pięć lat" - podkreślił wicemistrz świata z 2006 roku.

Nie ukrywa, że "trzymał za niego kciuki, aby posprzątał i rozgonił towarzystwo", ale mimo wszystko obawia się, że może skończyć jak Paweł Zagumny, który zniknął z polskiej siatkówki.

Czytaj także:
Mecz na szczycie bez większych emocji. Igor Gorgonzola Novara podbił Moskwę
PiliPili i sport, czyli olimpijskie złoto na Zanzibarze

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×