PlusLiga. Cerrad Enea Czarni musieli mocno się napocić w meczu z Cuprum. "Nie widać, że mają tylko jeden punkt"

Cuprum Lubin sprawiło mnóstwo problemów Cerradowi Enei Czarnym Radom. Ostatecznie Wojskowi wygrali 3:1. Michał Kędzierski, MVP meczu, nie ukrywał, że kluczowa dla rezultatu środowego starcia PlusLigi była końcówka drugiego seta.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Michał Kędzierski WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Michał Kędzierski
W zaległym meczu siódmej kolejki PlusLigi Cerrad Enea Czarni pokonali Cuprum Lubin 3:1. Trzeba jednak przyznać, że zwycięstwo nie przyszło radomskiej drużynie łatwo. Premierową odsłonę przegrała bardzo wysoko, bo 16:25. W dużych opałach była również w drugiej partii, a o jej losach przesądziła walka na przewagi. - Rywale mieli już piłkę setową w górze, więc ten set przechylił szalę na naszą stronę. Wiadomo, że zupełnie inaczej, trudniej by się grało, gdybyśmy przegrywali 0:2, a tak to był remis i mieliśmy wszystko w naszych rękach, dzięki czemu udało się zdobyć trzy punkty - przyznał Michał Kędzierski.

W kolejnych częściach przyjezdni także wysoko postawili poprzeczkę podopiecznym Roberta Prygla. Dopiero w końcówkach trzeciej i czwartej partii Wojskowi "przełamywali" Miedziowych. - Szczerze muszę przyznać, że to był bardzo trudny mecz. Nie było widać tego, że Cuprum ma w tabeli tylko jeden punkt - zaznaczył rozgrywający Czarnych.

- Grali nieźle, równo i wygraliśmy tylko dzięki temu, że przeciwstawiliśmy im się po porażce w pierwszym secie, kiedy graliśmy bardzo słabo. Potrafiliśmy jednak wrócić i zmienić obraz gry. Bardzo cieszymy się z tego, że po takim niepowodzeniu potrafiliśmy się podnieść i walczyć o każdą piłkę. To był dobry mecz w wykonaniu obu drużyn - kontynuował Kędzierski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana akcja na wagę 3 pkt.! Najpierw trafił kolegę w pośladki, a potem...

26-latek otrzymał statuetkę MVP spotkania, choć równie dobrze mogła ona trafić w ręce Brendena Lee Sandera lub Daniela Gąsiora, autorów odpowiednio 20 i 17 punktów. Amerykanin wraca do dyspozycji, jaką prezentował w poprzednim sezonie. Nie ma bowiem co ukrywać, że początek bieżących rozgrywek nie był najlepszy w jego wykonaniu. Z kolei atakujący gra coraz odważniej, godnie zastępując Dawida Konarskiego.

- Miałem dwóch liderów w obu chłopakach. Mogłem "w ciemno" rozgrywać do nich piłki, a oni większość kończyli. Super sprawą jest to, że mamy równorzędnych graczy na skrzydłach. To przyjemność z nimi grać - nie ukrywał Kędzierski.

Następny mecz Cerrad Enea Czarni rozegrają w Jastrzębiu-Zdroju. Nie będą faworytem tego starcia, podobnie jak nie byli nim w minioną sobotę w Warszawie, a mimo to sprawili niespodziankę. - Cieszymy się, że nie jesteśmy faworytem meczu z Jastrzębskim Węglem. Takie spotkania gra się lepiej, na większym luzie, przeciwnikowi będzie trudno nas rozbić. Będziemy walczyć, zobaczymy, co się stanie. Na pewno trzeba odrzucić rywali od siatki, aby lepiej funkcjonował nasz blok - zapowiedział rozgrywający.

Czytaj także:
>> Trudny powrót Macieja Muzaja po koronawirusie. "Skoczyłem dwa razy i zrobiło mi się ciemno przed oczami"
>> TAURON Liga: Radomianki sprowadzone na "ziemię". Grot Budowlani Łódź pną się w górę tabeli

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×