Karol Kłos wraca do reprezentacji Polski: To inny poziom ekscytacji niż klub

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Czy po najgorszym wyniku od lat odczuliście mocniejszą krytykę? 

Krytyka zawsze się pojawia, kiedy kibice oczekują czegoś większego. Nie dziwię im się i spodziewałem się tego, jeżeli nie będzie dobrych wyników. PGE Skra jest na świeczniku, wszyscy na niego patrzą i też są ludzie, którzy się cieszą, kiedy nasz klub przegrywa. Tutaj zawsze się patrzyło na ręce zawodników i ja się osobiście tym nie przejmuję. Podczas zakończenia sezonu byłem bardzo miło zaskoczony, że każdy z naszych sponsorów wychodził na scenę i mówił, że jak w życiu, czasami tak się zdarza, że są gorsze chwile i momenty, żeby potem wyciągnąć wnioski, odrobić lekcje i znowu wejść na szczyt. Takie chwile przeżywałem już w tym klubie. Życzę sobie, żeby w przyszłym sezonu był to impuls i kopniak, żeby się spiąć. Większej krytyki niż normalnie albo nieprzyjemnych sytuacji nie było. Bardzo dziękuję w imieniu klubu i chłopaków, że ludzie po prostu rozumieją takie rzeczy.

Czytaj też: Sensacja w finale Superligi! Kuzbass Kemerowo zdetronizował Zenit Kazań i został mistrzem Rosji

Wracasz do reprezentacji Polski po półtora roku nieobecności. Jest w niej nowy trener, Vital Heynen, z którym dotychczas nie pracowałeś. Jak się z tym czujesz? 

Wracam do kadry, w której są ludzie, którzy zdobyli mistrzostwo świata, w której są zawodnicy na mojej pozycji, którzy są naprawdę bardzo dobrzy w tym co robią, Kuba Kochanowski, Piotrek Nowakowski, Mateusz Bieniek i kilku innych. Traktuję to jako nowe wyzwanie. Zacieram na to ręce, bo przede wszystkim powrót do reprezentacji to dla mnie coś ogromnego. Miałem dłuższą przerwę, bo najpierw połowa sezonu (Karol Kłos zrezygnował z gry w kadrze przed ME 2017, kiedy trenerem był Ferdinando De Giorgi - przyp. red.), potem kolejny. Sam po sobie widzę, że trochę mi brakuje kadry, bo kiedy ma się przerwę 3-4 miesiące od siatkówki, to gra się inaczej niż wtedy, kiedy trenuje się cały rok. Z jednej strony są duże obciążenia, ale człowiek czuje się pewniej i wszystko łatwiej przychodzi. To będzie dla mnie nowe wyzwanie. Na pewno jestem gdzieś daleko w tyle do chłopaków, bo oni mają zaufanie trenera, wygrali z nim duży turniej, więc atakuję z końca stawki, ale chcę to odebrać jako wyzwanie. Zobaczymy, gdzie mnie to zaprowadzi.

W poprzednim sezonie każdy z zawodników dostał swoją szansę i mógł zagrać w Lidze Narodów, nie było mowy o tym, by ktoś czuł się niepotrzebny. Tym razem ma być podobnie. Czy Vital Heynen dobrze to rozwiązał?

Myślę, że to trener, który racjonalnie do wszystkiego podchodzi. Są szkoleniowcy, którzy chcą wygrać wszystko albo do wszystkiego podejść z pełnym zaangażowaniem i jak coś się wygra, to będzie dobrze. Vital Heynen jest człowiekiem, który ma określone cele i obiera jakiś ważniejszy, na którym będzie się skupiał. Natomiast Liga Narodów będzie poligonem doświadczalnym. To jest trudny turniej, są przeloty i dalekie podróże. Jeżeli chciałoby się grać jednym składem, po ciężkim sezonie klubowym, to na pewno gdzieś by to się na nas odbiło.

Nie spotkałem się jeszcze z trenerem, który dawałby dużo wolnego, odpoczynku na regenerację, oczyszczenie umysłu. A to jest taki szkoleniowiec, który gdzieś tam daje zawodnikom odpocząć, dając przy tym szansę tym młodym, którzy mogą się sprawdzić i złapać doświadczenia na polu międzynarodowym. Zachowuje fajny balans i to mi się bardzo podoba. Po rozmowach z nim, uważam, go za mądrego człowieka, który fajnie sobie wszystko układa. Widać też, że jest szczery, co też się ceni. Widać, że stawia bardziej na drużynę niż na jednostki, chce zbudować drużynę, a nie wyciągać indywidualności. To było widać na mistrzostwach świata.

Nie byłeś w tej kadrze, ale dużo o nim wiesz.

Dużo słyszałem od chłopaków, którzy wrócili po sezonie reprezentacyjnym. Opowiadali dużo historii, ale też pytałem, jaki to trener, jak się  z nim trenuje. Miałem okazję trzy razy rozmawiać z nim dłużej, bo on lubi dużo mówić. Były to miłe rozmowy. To też jest dla mnie zaskoczenie. W ubiegłym roku odmówiłem gry w kadrze (ze względu na leczenie w Hiszpanii - przyp. red.), a w tym roku do mnie zadzwonił i zapytał czy jestem gotowy. Powiedziałem, że oczywiście jestem zdrowy i chętnie założę biało-czerwoną koszulkę, bo to dla mnie ogromne wyróżnienie.

Wraca więc reprezentacja i wyczuwam, że również ekscytacja. 

Bardzo. Zawsze to podkreślam, klub się nie obrazi, ale to, co siatkarz przeżywa w reprezentacji, szczególnie podczas meczów w Polsce, nie da się niczym zastąpić. Oczywiście są mecze Ligi Mistrzów, fantastyczna atmosfera, ale jeżeli się przeżyło mecz kadry w Łodzi, Gdańsku, Krakowie czy Katowicach, to jest zupełnie coś innego, inny poziom emocji, szczęścia, ekscytacji, coś, czego nie da się odczuć w klubie tak intensywnie.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Karol Kłos sprawdzi się w kadrze Vitala Heynena?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×