Michał Kędzierski wśród gigantów siatkówki. "Czasem poziom gry jest niebotyczny"

- Na godzinę przed ważnym spotkaniem okazało się, że nie mamy koszulek meczowych. Na rozgrzewce trener, asystent i kierownik na przepoconych strojach treningowych markerami rysowali nasze numery - opowiada Michał Kędzierski, siatkarz włoskiej Sory.

Filip Korfanty
Filip Korfanty
polski siatkarz Michał Kędzierski w barwach zespołu Argos Volley Sora Instagram / Instagram.com/Argos Volley / Na zdjęciu: polski siatkarz Michał Kędzierski w barwach zespołu Argos Volley Sora
W rozmowie z WP SportoweFakty polski rozgrywający, który w swoim debiutanckim sezonie w Serie A wywalczył ze swoim klubem 9. miejsce, opowiada, dlaczego zawodnicy Sory są nazywani "koczownikami", o wynagrodzeniu w postaci bonów do restauracji, wokalnych popisach polskiego kolegi Karola Rawiaka i tłumaczy, dlaczego w ważnym ligowym meczu z Castellaną Grote grał w brudnym stroju treningowym z numerem wymalowanym markerem.

Filip Korfanty, WP SportoweFakty: Czy dziewiąte miejsce, jakie zajął pański klub na koniec sezonu, należy traktować jako sukces?

Michał Kędzierski, rozgrywający Globo Banca Popolare del Frusinate Sora: Na pewno jest to sukces i tak w klubie zostało to odebrane, wszyscy tutaj są zadowoleni. Jest to najwyższe miejsce w trzyletniej historii występów tej drużyny w Serie A1. Przed sezonem były takie głosy, że najważniejsze jest utrzymanie, a byłoby super ugrać jakieś wyższe miejsce, z ligi spadają dwie drużyny, a nam udało się wyprzedzić pięć zespołów i myślę, że to był bardzo dobry sezon.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Chievo rozbite przez Sassuolo. Niemoc strzelecka Stępińskiego trwa [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Przed jego rozpoczęciem myśleliście, że dziewiąta lokata jest realna czy nawet dla was była to niespodzianka?

Jest to niespodzianka, ale nie dla nas - zawodników. Wiedzieliśmy, jak ciężko pracujemy, czuliśmy, że mamy dobrych graczy i wyraźnego lidera w postaci Dusana Petkovicia, a zespół jest dobrze ułożony. Nie mieliśmy pewności, że stać nas aż na dziewiąte miejsce, ale wiedzieliśmy, że o utrzymanie w lidze raczej nie powinniśmy się martwić.

Myślę też, że wszyscy się rozwinęliśmy, mogą o tym świadczyć sparingi, które graliśmy przed sezonem, kiedy zdarzało nam się przegrać z zespołem drugoligowym, a pod koniec sezonu graliśmy już bardzo dobrą siatkówkę, a gra sprawiała przyjemność nam i ludziom, którzy przychodzili do hali nas oglądać.

Zespół Sory jest bardzo młody i raczej zbudowany z siatkarzy, którzy dopiero od niedawna mają związek z siatkówką na poziomie najlepszej ligi świata. Z czego wzięła się siła tej drużyny?

Jesteśmy zdecydowanie najmłodszą drużyną ligi, najstarszy u nas Dusan Petković ma 27 lat, a niektórzy są nawet wyraźnie młodsi. Na pewno jedną z kluczowych spraw było to, że mieliśmy takiego lidera w postaci wspomnianego Serba, ale też to, że nie mieliśmy gwiazd i wszyscy byliśmy mniej więcej na podobnym poziomie. Wiedzieliśmy, że cały czas musimy ciężko pracować i myślę, że właśnie to zadecydowało.

Obok Petkovicia w zdobyczach punktowych wyróżniał się Joao Rafael. Patrząc na waszą grę, to w ogromnej mierze na nich oparty jest atak zespołu. Czy z perspektywy rozgrywającego nie jest to ograniczające?

Na początku sezonu chciałem rozgrywać w miarę równo, wtedy jeszcze nie znałem zawodników i nie znaliśmy pełni swoich możliwości, ale w sparingach nie dawało to zbyt dobrych rezultatów, więc trener starał się mnie przekonywać do tego, aby więcej w ataku wykorzystywać Dusana i Joao. Trochę czasu zajęło mi, żeby się do tego przekonać, ale taka gra zaczęła przynosić efekty.

Taka sytuacja na pewno trochę ogranicza rozgrywającego, ale w tej drużynie i lidze po prostu lepiej było grać do naszych pewniaków, nawet na podwójny blok, niż na pojedynczy blok do kogoś, kto niezbyt pewnie czuje się w ataku.

W początkowych meczach sezonu "szóstkowym" przyjmującym był Duńczyk Rasmus Nielsen, ale po jakimś czasie na stałe zastąpił go w wyjściowym składzie Amerykanin Kupono Fey. To wynikło z dyspozycji sportowej czy pojawiły się jakieś inne okoliczności?

Rasmus miał bardzo dobry poprzedni sezon, ale w obecnym widać było, że jego dyspozycja jest trochę gorsza, nie tylko w meczach, ale również na treningach. Pojawiały się głosy, że to już nie ten sam zawodnik.

Główną rolę odegrały tu problemy zdrowotne - najpierw kontuzja kolana, a później zachorował na mononukleozę. Choroba całkowicie wykluczyła go z treningu i gry, jego rolę musiał więc przejąć Kupono i muszę powiedzieć, że poradził sobie bardzo dobrze, był naszą ostoją w przyjęciu, a przy tym uważam, że jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie i był pewniakiem, gdy piłkę musiał wystawić ktoś inny niż rozgrywający. To bardzo wszechstronny siatkarz.

Kupono Fey i Micah Christenson to kuzyni, Kupono coś o tym wspominał?

Oprócz tego, że wiążą ich więzi rodzinne, są po prostu przyjaciółmi, oni wyglądają bardzo podobnie i często wołaliśmy na Kupono "Micah". Opowiadał o nim dużo i często do niego jeździł, a po naszym meczu w Modenie został u niego na jakiś czas. Micah zaprosił go również na jeden z jego meczów podczas igrzysk olimpijskich w Rio De Janeiro, a obaj wychowali się na Hawajach.

O Serie A1 mówi się, że to najlepsza liga świata. Po rozegraniu w niej całego sezonu czuć dużą różnicę w porównaniu z PlusLigą?

Różnica jest zauważalna, zwłaszcza widać to po drużynach czołowej czwórki, czyli Perugii, Trentino, Lube i Modeny. Czasami poziom gry jest niebotyczny, zwłaszcza gdy patrzy się przez siatkę na grę zawodników takich jak na przykład Leon, Leal czy Atanasijević, człowiek wtedy samemu sobie wydaje się być o pół metra niższy, ale granie przeciwko nim to bardzo przyjemne uczucie i świetne doświadczenie.

Ponadto, nawet nie grając z najlepszą czwórką, trzeba się bardzo namęczyć, żeby wygrać mecz. W każdej drużynie jest kilku bardzo dobrych zawodników, oczywiście w Polsce jest podobnie, ale myślę, że lepiej w tej konfrontacji wypada liga włoska.

W sobotę zaczęła się faza play-off, możemy spodziewać się jakiejś niespodzianki w ćwierćfinałach?

Grałem przeciwko wszystkim tym zespołom i według mnie nie będzie żadnej niespodzianki. Jeśli nie przydarzą się jakieś kontuzje, to cztery najlepsze zespoły sezonu zasadniczego awansują do półfinału.

Kto jest faworytem do wygrania ligi?

Moim zdaniem faworytem jest Perugia, ale bardzo dobrą siatkówkę gra również Trentino, bardzo podoba mi się ich styl gry. Uważam, że wygra Perugia, ale będę kibicował Trento.

Na twojej pozycji po drugiej stronie siatki była okazja zagrać przeciwko kilku najlepszym rozgrywającym świata, jak chociażby Bruno Rezende, Micah Christenson, Simone Giannelli czy Saied Marouf. Czy odczuwa się w związku z tym jakąś wyjątkowość takiej sytuacji?

Pod koniec sezonu już mniej, ale na początku na pewno robiło to olbrzymie wrażenie. W moich pierwszych trzech meczach we Włoszech po drugiej stronie siatki byli kolejno: Christenson, Giannelli i Marouf. Ich obecność jeszcze bardziej mnie motywowała i starałem się choć w tym jednym meczu być lepszym od nich.

Akurat wygraliście oba mecze przeciwko Sienie, w której grał Marouf, a ten zespół spadł z ligi, chociaż personalnie wydawał się mocny. Jak można to wytłumaczyć?

Wyglądało to tak, że indywidualnie grali bardzo dobrze, nie funkcjonowali natomiast jako zespół i być może to doprowadziło do tego, że wygrali tylko trzy mecze w sezonie, ale trudno mi to ze stuprocentową pewnością określić.

Grając przeciwko najlepszym rozgrywającym czuć wyraźną różnicę, że w tym zespole rozgrywa na przykład Bruno Rezende, a w innym ktoś z niższej półki?

Tak, robiąc analizę wideo przeciwnika, to wśród tych najlepszych widać różnicę w wyszkoleniu technicznym i widać, o ile gorzej radzi sobie blok przeciwnika grając przeciwko nim.

Po doświadczeniu gry przeciwko najlepszym uważa pan, że z czasem będzie w stanie do tej najwyższej półki rozgrywających dołączyć, czy może odczuwa pan coś, co może to uniemożliwić?

Nie ma takiej bariery, która mogłaby definitywnie mnie powstrzymać. Uważam, że dzięki ciężkiej pracy i zdobywaniu doświadczenia na boisku wszystko jest możliwe. Przychodząc tutaj chciałem zdobyć właśnie takie doświadczenie. Mam nadzieję, że mi się udało.

Rozegrałem cały sezon, sądzę że przyniosło to bardzo pozytywne skutki i zrobiłem kolejny krok do przodu. Wybrałem Sorę również dlatego, że mogłem się pokazać poza granicami. Włosi są zafascynowani swoją ligą i nie za często sprawdzają co się dzieje w Polsce, być może po tym sezonie inne kluby zwrócą na mnie uwagę i minione rozgrywki wyjdą mi wyłącznie na dobre.

O pańskim klubie we Włoszech mówi się, że jesteście "koczownikami", z czego to wynika?

Wynika z tego, że każdy mecz możemy praktycznie nazywać wyjazdowym, nawet jeśli teoretycznie pełnimy rolę gospodarza. Na początku założenie było takie, że trenujemy w Sorze, a gramy w Veroli, jest to miejscowość oddalona o około 20 km od Sory. Jeden trening tygodniowo miał odbywać się właśnie tam. Niestety, w praktyce wyszło to inaczej.

Czasami na początku ten trening rzeczywiście tam mieliśmy, ale zwykle nie mogliśmy tam trenować, ponieważ były problemy z temperaturą w hali, może po prostu zapominali włączać ogrzewanie... Potem trenowaliśmy tylko w Sorze, może stąd wzięła się nasza statystyka, że dużo więcej punktów zdobyliśmy na wyjeździe niż teoretycznie u siebie.

Veroli i Sora to nieduże miasta, z siatkówką tam jest trochę podobnie jak w Zawierciu, że ten sport staje się wizytówką regionu?

Myślę, że to trafne porównanie, Sora to nieduża miejscowość i wychodząc gdzieś, chociażby do sklepu albo restauracji, ludzie rozpoznają siatkarzy, może nie każdego z imienia i nazwiska, ale widząc nasze bluzy klubowe wiedzą z czym się to wiąże, bo bardzo popularny w tym regionie jest nasz sponsor - Globo. Z kolei frekwencja na hali nie jest najlepsza, prawdopodobnie dlatego, że mecze gramy w Veroli.

Skąd w ogóle w Sorze pomysł na klub siatkarski na takim poziomie? Przytrafił się jakiś pasjonat, jak na przykład Gino Sirci w Perugii?

Nie znam szczegółów, ale wydaje mi się, że klubem rządzi człowiek z firmy, która jest naszym głównym sponsorem i jest on tutaj od lat. To Gino Giannetti i nazwałbym go właśnie pasjonatem. Myślę, że jest to też na podobnej zasadzie jak w Asseco Resovii, gdzie o dużej liczbie spraw decyduje pan Adam Góral z Asseco.

Wspomniany Gino Giannetti ogłosił niedawno, że Joao Rafael zostaje w klubie, a czy wiadomo już coś o przyszłości Dusana Petkovicia? Bo on zagrał taki sezon, że raczej będzie rozchwytywany na rynku transferowym.

Zgadzam się, po takim sezonie raczej będzie przebierał w ofertach, można go już traktować jako gwiazdę ligi, zdobył w tym sezonie zasadniczym najwięcej punktów w historii rozgrywek, odkąd prowadzone są statystyki. Sądzę, że Sora nie będzie w stanie zaproponować mu warunków, które mógłby zaakceptować, względem tego co mogą mu zaoferować inni, ale to tylko moje domysły.

Czy Michał Kędzierski powinien otrzymać w tym sezonie powołanie do reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×