Katarzyna Skowrońska-Dolata: Nie będę cieniem samej siebie

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
[b]W Polsce było dość głośno o jednym z meczów Hinode Barueri, przerwanym przez ulewę, która uszkodziła dach hali i zalała boisko. Takie sytuacje z Brazylii zdarzają się częściej?

[/b]Zwykle w Brazylii jest ciepło i słonecznie, ale zdarzają się też nagłe zmiany temperatur i ogromne ulewy. Do dziś pamiętam, jak wracałam pewnego dnia z treningu i okazało się, że ulica, którą codziennie przejeżdżałam, po prostu zapadła się pod ciężarem nieustannego deszczu. Wody było tyle, że zarywały się studzienki kanalizacyjne, a na środku drogi powstała ogromna dziura, obok której trudno było przejechać. Całe szczęście, że nikomu wtedy się nic nie stało! Faktycznie, grałyśmy mecz z Osasco, podczas którego dach hali nie wytrzymał ciągłych opadów i zaczął przepuszczać wodę, przez co nie dokończyliśmy spotkania.

Z drugiej strony pamiętam trening na dzień przed spotkaniem w Bauru, którego nie dokończyliśmy przez awarię oświetlenie w obiekcie i zalane boisko. Albo spotkanie, podczas którego zepsuł się jakiś akumulator i co chwila przerywaliśmy grę, czekają na ponowne rozpalenie świateł w hali. Ale to nie jest tak, że przyczyną takich przypadków jest słaba infrastruktura w Brazylii. Po prostu czasem mimo starań przegrywamy z pogodą, wypada mieć tylko nadzieję, że to nie będzie się wyjątkowo często zdarzać.

Wiele razy pytano panią o trenera Jose Roberto Guimaresa, pomysłodawcę i twórcę klubu w Barueri. Po tylu latach znajomości może pani stwierdzić, w czym tkwi sekret jego sukcesu?

Trener jest tutaj ogromną gwiazdą i trudno się temu dziwić, bo to w końcu zdobywca trzech złotych medali olimpijskich i oddawany jest mu wielki szacunek, podobnie zresztą jak Bernardo Rezende. Nie dziwią mnie pytania o niego, bo wielu ludzi chcę wiedzieć jak najwięcej o jednym z najlepszych szkoleniowców w historii, a ja mam go na co dzień, co bardzo sobie cenię. Jest doskonały w tym co robi i choć wygrał w swoim życiu tak wiele, a w życiu prywatnym jest spełniony w stu procentach, wciąż ma ogromną pasję do sportu, a do tego wysoką kulturę osobistą.

Kolejne zmiany w Azimucie Leo Shoes Modena. Andrea Gardini może zastąpić Julio Velasco

Potrafi oglądać jeden przegrany mecz po kilkadziesiąt razy, żeby zobaczyć, dlaczego przegrał i jak tego uniknąć w przyszłości. Ma w życiu wszystko, ale teraz oddaje owoce swojej pracy innym, dziękując im w ten sposób za lata wsparcia. Trudno mi powiedzieć, w czym tkwi jego tajemnica, ale widzę, że łączy w sobie ogromną mądrość i wiele cech, które świadczą o jego dużej klasie jako człowieka. Ktoś może być doskonałym zawodnikiem, ale z różnych powodów może coś niedostatecznie wypracować albo zaniedbać. A Ze Roberto niczego nie brakuje.

Trener podziękował swojemu rodzinnemu regionowi, tworząc w Barueri właściwie od podstaw struktury klubu, który teraz gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy ten projekt ma perspektywy na sukces?

Jeszcze trzy sezony temu ten klub występował w drugiej lidze, a poprzedni sezon był jego pierwszym w Superlidze. Tak naprawdę Hinode jako beniaminek dopiero raczkowało w siatkówce na najwyższym poziomie, a już w naszym debiutanckim sezonie dostaliśmy się do ćwierćfinału i o mały włos nie dostałyśmy się dalej. To pokazuje, że siatkarski projekt w Barueri jest dobrze realizowany. Niektóre kluby jak Praia Clube czy Minas mają zdecydowanie większe budżety i mogą sobie pozwolić na lepsze zawodniczki zza granicy lub z Brazylii, ale Ze Roberto dobrze przemyślał, na czym mu zależy. W tych obszarach, gdzie ktoś inny wygrywa pieniędzmi, my nadrabiamy codzienną, żmudną pracą na treningach.

Warto dodać, że trener nie ogranicza się do pierwszego zespołu, szkoli w Barueri także młodzież od dwunastego do osiemnastego roku życia i tworzy szeroki projekt z myślą o przyszłości. Miasto dało nam halę, a sam Ze Roberto stworzył duży ośrodek, w którym przygotowujemy się do rozgrywek. To nie jest tak, że trener nie ma żadnych trudności ani problemów związanych z funkcjonowaniem klubu, ale one go nie zniechęcają. W Barueri pracuje ogrom ludzi, którym zależy na tym miejscu i to widać na każdym kroku.

Podobno Agnieszka Kąkolewska w poprzednim sezonie była dość bliska transferu do Hinode Barueri, ale ostatecznie stanęło na Włoszech. Nie było żal pani, że klub nie wzbogacił się o rodaczkę?

Sprawy transferowe zostawiam mężowi, natomiast faktycznie, była taka możliwość w przypadku Agnieszki. Przetarłam niejeden szlak w różnych ligach całego świata dla innych Polek i zawsze będę powtarzać: wyjeżdżajcie i próbujcie czegoś innego, nie zostawajcie do końca kariery w Polsce! Warto jest uczyć się od innych, nabierać doświadczeń w środowisku różniącym się od tego ojczystego. To nie jest tak, że nie lubiłam grać w Polsce, po prostu lubię czerpać garściami z tego, co przeżywam. Tak samo jak inne dziewczyny mam wiele rzeczy, które trzymają mnie w Polsce i sprawiają, że czasem jest mi tęskno, ale życie jest zbyt piękne i krótkie, by spędzić je tylko w jednym miejscu.

Do Polski zawsze można wrócić, a doświadczenie życiowe nabyte w innym kraju jest bezcenne. Ja z niego korzystam i może niedługo zakończę zawodowe granie, ale to wszystko, co przeżyłam i zobaczyłam, zostanie ze mną do końca życia. Mam za sobą wielobarwne życie pełne znajomości z całego świata, które przyciągają mnie do różnych miejsc. Nie każdy ma możliwość tak żyć, dlatego trzeba korzystać z takich okazji, a przede wszystkim porzucić strach. I uwierzyć, że w każdym miejscu znajdą się ludzie, którzy będą nam chcieli pomóc, gdy na początku nowej drogi będzie ciężko.

W rozmowach z panią regularnie pojawia się, jak memento, temat nadchodzącego końca...

Co poradzę, że każdy o to pyta? Tak jakby wszyscy sugerowali mi: Kasia, jesteś stara, daj sobie już spokój!

Ja tego nie powiedziałem! Ale z drugiej strony dużo lepiej jest kończyć z siatkówką na szczycie, po udanym sezonie niż leżąc pod siatką z kontuzją.

I taki mam plan. Poprzedni sezon to jeszcze nie był ten właściwy czas, wtedy nie byłabym w stanie powiedzieć z pełną satysfakcją, że to było to i jestem w pełni sobą. A teraz jestem sobą, dlatego jestem coraz bliżej podjęcia takiej decyzji. Ale nie zamierzam teraz deklarować, kiedy to się stanie, na razie gram ligę i to mnie przede wszystkim zajmuje. Stwarzam sobie jak najlepsze warunki do tego, żeby ze spokojem zdecydować się na zakończenie kariery, ale ogłaszać już teraz, że to się stanie już po tym sezonie albo następnym? Według mnie to trochę nieładnie.

Cały czas odczuwam satysfakcję z tego, co robię, nie odstaję od młodszych koleżanek na treningach, a Ze poklepuje mnie po ramieniu i mówi: "Kasia, nawet nie myśl o tym, spokojnie pograsz jeszcze dwa lub trzy lata! Spo-koj-nie!". Ale wiem, że na wszystko przychodzi czas. Czuję presję kochanej rodziny, która bardzo chciałaby mieć mnie blisko i też muszę to brać pod uwagę.

Nie chcę być jedną z tych zawodniczek, które powoli gasną i stają się cieniami samych siebie sprzed lat. Nie chciałabym usłyszeć podczas meczu od jakiegoś kibica, że Skowrońska grała kiedyś fajnie, a teraz to nie jest już to samo. Mam przykłady swoich koleżanek z boiska, które musiały pożegnać się z graniem, bo już nie miały siły na trenowanie tyle co inne dziewczyny, nie mogły już dobrze skakać, mocno atakować albo co chwila walczyły z kontuzjami. Ciało daje nam sygnały, kiedy należy powiedzieć sobie dość, ale ja nie chcę się męczyć i powtarzać sobie: już teraz naprawdę kończę, bo nie daję rady. Chciałabym zejść ze sceny na własnych warunkach, w najlepszym możliwym momencie.

I co dalej? Część pani koleżanek z epoki Złotek poszła w fach trenerski, niektóre z nich zajmują się rzeczami zupełnie niezwiązanymi ze sportem.

Ja mam wiele pomysłów na siebie, tylko żebym miała czas je wszystkie zrealizować! Tak naprawdę nie wiem, od czego bym zaczęła, ale pewnie bym potrzebowała trochę czasu dla siebie. Zawsze byłam artystyczną duszą, dlatego może warto będzie zostać prawdopodobnie najstarszą studentką w historii ASP? To też mogłoby być fajne. Zawsze się śmiałam, że tak naprawdę zawsze chciałam iść na studia artystyczne, a zawsze coś stało na przeszkodzie i nie było na to czasu. Ale teraz utworzyło się tyle ciekawych kierunków, że nie wykluczam takiej drogi.

Mam to szczęście w życiu, że dzięki własnemu zapałowi nie będę musiała szukać sobie nowej pracy od razu po skończeniu z siatkówką, żeby zapłacić za rachunki. Na początek tego nowego rozdziału w życiu trochę odpocznę, a potem będę szukać tego, co da mi najwięcej satysfakcji i radości. Chcę być aktywna, podróżować po świecie i realizować się w tym, co mnie pasjonuje. A czy to będzie siatkówka? Bycie trenerem mnie nie pociąga, ale lubię pracować z dziećmi. Może będę z doskoku uczestniczyć w jakichś warsztatach z młodzieżą i pokazywać jej, czego się nauczyłam.

Polska siatkówka na targach ITB w Berlinie. "Mamy pełne prawo do twarzy sukcesu"

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Katarzyna Skowrońska-Dolata zagra jeszcze w reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×