Trefl nie będzie chłopcem do bicia w LM. "Jesteśmy na pierwszym miejscu"
Siatkarze Trefla Gdańsk przerwali paskudną serię porażek. Podopieczni Andrei Anastasiego w środowy wieczór pokonali w meczu Ligi Mistrzów Berlin Recycling Volleys 3:0. Michał Kozłowski uważa, że w grupie D może się wszystko zdarzyć.
Doświadczony rozgrywający twierdzi, że jego zespół potrzebował tej wygranej jak tlenu. Jeżeli gdańszczanie wygrają w weekend w Będzinie, to będą mieli spokojne głowy na święta Bożego Narodzenia. - Muszę się zgodzić z tym, że potrzebowaliśmy zwycięstwa. Cieszymy się, że nasza gra wyglądała zdecydowanie lepiej. Udało się wygrać mecz i towarzyszy nam wielka radość. Chcemy utrzymać dobrą grę w następnym spotkaniu w Będzinie - dodał.
Duży wpływ na rozmiary zwycięstwa miała pierwsza partia, którą miejscowi wygrali na "przewagi". Siatkarze Anastasiego dostali tzw. "kopa" i później grało im się dużo łatwiej. - Zawsze tak jest. Jeżeli jakaś drużyna wygrywa wyrównaną końcówkę, to morale przechodzą na drugiego seta. Potwierdziliśmy to w starciu z Berlinem. Pierwsza odsłona była ciężka. Rozpoczęliśmy kiepsko, przegrywaliśmy nawet trzema punktami. Pod koniec udało się nam dogonić przeciwników. Na szczęście wygralismy seta na przewagi - przyznał 33-latek.
Zawodnicy z Gdańska nareszcie nie mieli żadnego przestoju w swojej grze. To pozwoliło im na trzysetowy triumf. - Pierwszy set był decydujący. Dał nam wiatr w żagle i wiarę, że możemy pokonać drużynę z Niemiec. W drugim i trzecim secie kontrolowaliśmy grę. Rywale też grali niezłą siatkówkę, ale do pewnego momentu. Fajnie, że doświadczyliśmy tego teraz z drugiej perspektywy. Zawsze było tak, że to my graliśmy dobrze, a w pewnym momencie stawaliśmy i sety kończyły się porażkami do 18 - zakończył Kozłowski.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dziewczyna Szpilki "udusiła" zawodnika MMA. Odklepał