Koń trojański z Zawiercia tym razem nie wkroczył do Sosnowca. Kibice zaprotestowali

Fanklub Aluronu Virtu Warty Zawiercie opuścił swój sektor w trakcie wyjazdowego spotkania z MKS-em Będzin (3:2), nie zgadzając się na niewpuszczenie do hali reszty przyjezdnych kibiców.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
kibice Aluronu Virtu Warty Zawiercie WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: kibice Aluronu Virtu Warty Zawiercie
Przed startem ostatniego spotkania MKS-u Będzin z Aluron Virtu Wartą Zawiercie na trybunach sosnowieckiego MOSiR-u pojawiła się grupa 55 kibiców przyjezdnych. Dokładnie tyle biletów otrzymał fanklub Jurajskich Rycerzy na spotkanie w hali przy ul. Żeromskiego. Spodziewano się, że aktywni i powszechnie lubiani fani z Zawiercia dołączą się do tworzenia dobrej, sportowej atmosfery, ale tuż po rozpoczęciu spotkania kibice Aluronu Virtu Warty zgodnie opuścili sektor gości, a potem halę. Wiele osób zaskoczył ten ruch, sprawę wyjaśnił dopiero tweet na oficjalnym profilu klubu.

Prawie trzystu kibiców zawierciańskiej Warty przeniosło się w okolice hali MKS-u Będzin i oglądało spotkanie w telewizji, tworząc spontaniczną strefę kibica. Zaś tuż po meczu fanklub zawiercian wrócił pod halę przy ul. Żeromskiego i gratulował siatkarzom zwycięstwa 3:2.

Jak można było się spodziewać, w trakcie meczu i tuż po nim w internecie doszło do słownych przepychanek fanów MKS-u i Aluronu Virtu Warty. Ci pierwsi narzekali, że goście po raz kolejny mają za nic ścisłą pulę biletów dla przyjezdnych i kpili z pokazowego opuszczenia przez nich hali. Zawiercianie zaś pomstowali na będziński MKS, że celowo utrudnił im wejście na mecz i starał się sztucznie zapełnić halę przez zapraszanie na spotkanie dzieci z pobliskich szkół, byle tylko nie dopuścić na trybuny licznych kibiców Warty. Argumentowali, że w sosnowieckim obiekcie było sporo wolnych miejsc, choć w protokole meczowym zapisano liczbę 1450 osób, czyli nadkomplet (oficjalna pojemność hali MOSiR-u to 1400 miejsc).

Kibicowskie spięcia wśród zagłębiowskich klubów PlusLigi nie są przypadkowe. Ich źródłem jest akcja "Zawierciański Koń Trojański", do której doszło podczas poprzedniego spotkania klubów z Będzina i Zawiercia w marcu tego roku. Wtedy przyjezdni otrzymali od MKS-u 70 biletów, dlatego posunęli się do fortelu, by stawić się w Sosnowcu zdecydowanie liczniej. Kibice ekipy z Zawiercia schowali swoje barwy, kupili bilety jako neutralni fani i zajęli miejsca w sektorach dla gospodarzy. Dopiero przed startem meczu 350 fanów Aluronu Virtu Warty "ujawniło się" na trybunach i zdominowało prowadzenie dopingu. Goście wygrali tamto spotkanie 3:2.

Akcja odbiła się szerokim, pozytywnym echem w mediach (chwalili ją choćby Łukasz Kadziewicz i Andrzej Wrona), ale bardzo nie spodobała się kibicom będzinian. Zażądali oni wtedy od władz klubu wyjaśnień, jak dopuszczono do tego, by inni kibice w taki sposób obchodzili regulacje biletowe i zajmowali miejsca miejscowym.

Fanklub Jurajskich Rycerzy chciał powtórzyć akcję i niespecjalnie się z tym krył. Zanim opuścił on halę w Sosnowcu, wywiesił transparent o treści "Zawierciański Koń Trojański, premiera 19.11.2018". Sęk w tym, że w dniu meczu kasy biletowe były nieczynne (także dla miejscowych), a spotkanie zobaczyli tylko ci, którzy mieli karnety lub wykupili bilety wcześniej przez internet. Dlatego grupa 200 kibiców Aluronu Virtu Warty nie mogła wejść do hali, a ci, którzy byli w sektorze gości, opuścili obiekt, solidaryzując się z resztą kibicowskiej braci. Tym razem kibicowski podstęp się nie powiódł, pozostały jedynie złe emocje fanów jednej i drugiej drużyny.

ZOBACZ WIDEO: Izu Ugonoh: Mama pokazuje mi, że w każdym wieku trzeba walczyć o marzenia
Kto ma rację w sporze o powtórkę akcji "Zawierciański Koń Trojański"?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×