Wicemistrz świata stał się ikoną ruchu LGBT w Brazylii. "Wciąż nie wiem, czy jesteśmy gotowi"

Douglas Souza jest nie tylko utalentowanym sportowcem, ale i nieoficjalnym rzecznikiem homoseksualistów w brazylijskim sporcie. Jako jeden z niewielu przedstawicieli tego środowiska mówi otwarcie o trudnościach i problemach.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Douglas de Souza Getty Images / Tom Pennington / Na zdjęciu: Douglas de Souza
- Jeżeli chudzielec z interioru dotarł tak wysoko, to czemu nie inni? - mówił sam o sobie Douglas Souza da Silva, jeden z bohaterów reprezentacji Brazylii podczas tegorocznych mistrzostw świata. Kiedy okazało się, że z powodu kontuzji na turniej we Włoszech i Bułgarii nie poleci Mauricio Borges, a linia przyjęcia kadry Renana Dal Zotto będzie oparta na duecie Douglas-Fonteles (czyli na reprezentacyjnym żółtodziobie i skrzydłowym, który zawsze był opcją zapasową, a nie numerem jeden), nawet najwięksi fani brazylijskiej kadry mieli prawo wątpić w jej powodzenie podczas mistrzostw.

Tymczasem okazało się po raz kolejny, że serca mistrza nie należy lekceważyć, a wielkie turnieje kreują wielkie postacie. Czwarty przyjmujący Brazylii podczas igrzysk w Rio zakończył MŚ ze srebrnym medalem i miejscem w dream teamie imprezy. Do tego w jej rankingach był najlepiej atakującym zawodnikiem, w klasyfikacji przyjmujących uplasował się na trzeciej pozycji, zaś w rankingu punktujących na piątej. Dobry wynik jak na chudzielca i niedoszłego prawnika, dla którego zajęcie się sportem miało być lekarstwem na powracające zapalenie oskrzeli.

O przyjmujący SESI Sao Paulo zrobiło się nieco głośniej, nie musi już nikomu udowadniać swojej przydatności dla kadry narodowej i z pewnością nie da się łatwo zepchnąć do roli rezerwowego. Nie da sobie także zamknąć ust przy poruszaniu niewygodnych tematów. Da Silva jest jednym z niewielu zawodowych sportowców z Brazylii przyznających się do bycia homoseksualistą i choć podobno nigdy nie doświadczył wobec siebie wrogości ani jawnego uprzedzenia, wyjątkowo poruszyło go jedno wydarzenie z 2011 roku. Chodzi o sprawę libero Volei Futuro Michaela, który po dokonaniu coming outu został podczas ligowego meczu obrzucony serią wulgarnych wyzwisk z trybun. O całej sprawie było jeszcze głośniej po reakcji kolegów z drużyny Michaela, którzy w kolejnym spotkaniu założyli specjalne, tęczowe koszulki, by wyrazić solidarność z kolegą gejem.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Wilfredo Leon jest niesamowity! To najlepszy siatkarz świata

- Byłem zszokowany całym zajściem. Wtedy byłem jeszcze dość niedojrzały, ale w tamtym czasie świadomość tej kwestii pozwoliła mi szybciej stać się w pełni dorosłym. Nie wiem, czy Brazylia jest już gotowa na większa obecność gejów w życiu publicznym. Dopóki jest jeden Douglas, wszystko wydaje się w porządku, ale jeżeli ujawnią się kolejne trzy, cztery osoby? Może kiedyś się dowiemy - mówił 23-letni siatkarz w niedawnej rozmowie z dziennikiem Folha de S.Paulo. Przyznał w niej także, że czuje się bardziej przykładem dla młodych sportowców z aspiracjami niż ikoną ruchu LGBT, ale nie ma nic przeciwko, by jego sukces pomógł gejom i lesbijkom w ojczyźnie. On sam nigdy nie ukrywał swojej orientacji, wszyscy klubowi koledzy i prezesi wiedzieli i akceptowali. Ale nie każdy miał w swoim życiu tyle szczęścia.

Zresztą sam przyjmujący stał niedawno w środku sporej afery polityczno-obyczajowej, której zarzewiem stały się zdjęcia na Instagramie. Dla kogoś spoza Brazylii to, co opublikowała CBV na swoim profilu po wygranych z Egiptem i Francją, to zwykłe pomeczowe fotografie zwycięskiej drużyny (poniżej prezentujemy drugą z nich).
fot. Instagram fot. Instagram
Ale sami Brazylijczycy oburzyli się tak bardzo, że federacja musiała szybko usunąć niefortunne zdjęcia. Chodzi o gesty Wallace'a De Souzy i Mauricio Souzy. Pierwszy pokazał palcami siódemkę, drugi jedynkę i nikt w Brazylii nie miał wątpliwości, że chodzi o wyrażenie poparcia dla kandydata numer 17 w wyborach prezydenckich, Jaira Bolsonaro. Kontrowersyjny polityk, który zresztą wygrał te wybory i obejmie urząd 1 stycznia przyszłego roku, zasłynął m.in. publicznym pochwalaniem wojny domowej, dyktatury wojskowej i tortur, ale nie tylko tym. To człowiek dumny z bycia homofobem, przeciwnik małżeństw jednopłciowych i propagator poglądu, że ruchy LGBT w Brazylii deprawują dzieci i chcą zmieniać ich orientację na homoseksualną. - Wolałbym usłyszeć, że mój syn uzależnił się od alkoholu lub narkotyków, niż że jest gejem - powiedział kiedyś Bolsonaro.

Innymi słowy, Wallace i Mauricio otwarcie poparli antygejowskiego kandydata nad głową kolegi z drużyny będącego gejem. Trudno o wyższy poziom niezręczności, zwłaszcza że Mauricio Souzie szybko przypomniano wpadkę z 2010 roku, kiedy na Instagramie napisał w przypływie szczerości o tęsknocie za "cudownymi czasami, kiedy palenie było piękne, a dawanie tyłka brzydkie". Media, które podchwyciły temat, pytały też, dlaczego Wallace, wielokrotnie mówiący o agresji i przykrościach, jakich doświadczył przez swój kolor skóry, zdecydował się na poparcie skrajnie nietolerancyjnego polityka. Zawodnicy udzielali wymijających odpowiedzi, a sama CBV szybko wydała oświadczenie, w którym zabroniła swoim siatkarzom jakichkolwiek manifestacji politycznych.

Sam Douglas, wzięty w krzyżowy ogień pytań, najpierw tłumaczył, że nie widział w Internecie żadnego zdjęcia i nie miał pojęcia o preferencjach politycznych kolegów z kadry, bo absolutnie nie poruszali tego tematu ani na zgrupowaniach, ani podczas mistrzostw świata. Ale kilka tygodni później młody siatkarz mówił nieco bardziej szczerze. - Wiedziałem, kto wspiera danych kandydatów w drużynie, przecież żyliśmy ze sobą całe dnie. Był taki moment podczas turnieju, że nie rozmawialiśmy o niczym innym. Tylko polityka, polityka... Można było się pochorować - opowiadał zawodnik, który deklarował, że nie ma absolutnie żadnego żalu do swoich kolegów. Jednak w Brazylii czasu wyborów, rozpalonej do białości od emocji, mało kto wierzy, że Douglasowi łatwo było pogodzić się z myślą, że znajomi z reprezentacji wspierają homofoba.

Z drugiej strony gdyby da Silvie przyszło urodzić się w Polsce, zapewne musiałby kryć się ze swoją orientacją przez całą sportową karierę. A tak żyje w kraju, który pięć lat temu zalegalizował cywilne małżeństwa jednopłciowe, pozwala im na adopcje, organizuje huczne parady LGBT i przez lata tworzył prawo przyjazne dla gejów i lesbijek. Ana Carolina Da Silva i Mari Steinbrecher nigdy nie kryły się ze swoimi związkami z kobietami, poza tym to właśnie w brazylijskiej Superlidze występuje najsłynniejsza transseksualna siatkarka Tifanny Abreu, której przez chwilę wróżono nawet występy w kadrze siatkarek. Ale nie wolno zapominać, że to właśnie w Brazylii zabija się najwięcej homoseksualistów w ciągu roku (380 morderstw w 2017 roku), a homofobiczne incydenty nigdy nie należały tam do rzadkości. Biorąc pod uwagę, że Brazylijczycy w ostatnich wyborach postawili na konserwatyzm, krzywo patrzący na czasy tolerancji spod znaku tęczy, świadectwa takich postaci jak Douglas mogą być dla tamtejszej społeczności homoseksualnej szczególnie ważne.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy w przyszłości sportowcy-homoseksualiści będą mieć łatwiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×