Piotr Gruszka: Były rozmowy z niejednym trenerem, w jaki sposób można Kurkowi pomóc

Filip Korfanty
Filip Korfanty
Niebawem rozpoczną się kolejne mistrzostwa świata. Jakie powinny być uczciwe oczekiwania kibiców wobec występu naszej reprezentacji?

Myślę, że szóstka byłaby fajnym i realnym wynikiem, ale ja bym się nie skupiał na konkretnym miejscu, bo ten zespół stać również, aby wywalczyć medal. Sposób i pomysł trenera Heynena na tą reprezentację, czyli to, że każdy miał szansę gry, sprawił, że na pewno naszym dużym atutem jest to, że jako jeden z niewielu zespołów mamy wyrównaną czternastkę zawodników. Jeżeli zaczniemy dobrze i wyjdziemy bez porażki z pierwszej grupy, to ten zespół na pewno stać na zajście bardzo daleko.

Wiele wskazuje, że na turniej pojedzie trójka atakujących, a wśród nich Bartosz Kurek, o którego formę martwi się wiele osób. Czy on zdąży przygotować się na turniej?

Faktycznie, zrobiła się wokół niego specjalna otoczka. Na pewno Bartek z wielkim zaangażowaniem podchodzi do treningów i trenuje dobrze. Miały miejsce rozmowy z niejednym trenerem o tym, w jaki sposób można mu pomóc i trzeba czekać. Jego potencjał jest olbrzymi i przy odpowiednim wykorzystaniu jest bardzo przydatnym zawodnikiem. Zagrał bardzo dobry mecz w Lille podczas Ligi Narodów i takiego go chcemy oglądać. Nawet jeśli miałby zagrać jeden taki ważny mecz na mistrzostwach świata, to warto poczekać.

Pan kilkakrotnie grał i na przyjęciu i na ataku, na ile dla niego może być utrudnieniem kilkakrotna zmiana pozycji na boisku?

Gdyby trzymano się w jego przypadku jednej pozycji, to mógł rozwijać się inaczej i może na tym więcej zyskać. Ze mną nie było tak samo, ja zaczynałem w czasach, gdy gra na tych pozycjach wyglądała jeszcze trochę inaczej. Moje przyjęcie może nie było naturalne, ale na tyle skuteczne, że radziłem sobie z atakiem po swoim przyjęciu. Pozycja na boisku zwykle zależy od potrzeb zespołu. Jeżeli będzie w optymalnej formie, to nie powinno to być problemem.

Od kilku edycji zmieniają się zasady rozgrywania mistrzostw świata, chociażby w 2010 roku było o tym głośno podczas turnieju we Włoszech, ale również teraz, tym razem zmieniono system rozgrywek już po losowaniu. Między innymi Jakub Malke skomentował to na Twitterze, że takie sytuacje czynią siatkówkę sportem amatorskim.

Niestety tak. Jeżeli popatrzymy na piłkę nożną, to zasady są czyste i klarowne. Te wszystkie zmiany czymś są spowodowane. Paradoksalnie śmieszne jest to o tyle, że mistrzostwa znów są we Włoszech. Byłem na tamtym turnieju w 2010 roku i chociażby Brazylijczycy z korzyścią dla siebie „pokazali co sądzą o takim systemie” chociaż oczywiście mówili o tym inaczej, ale ich atakujący grał na rozegraniu... Ktoś chce zmianą systemu spróbować pomóc w osiągnięciu sukcesu danego kraju. Ja wierzę w to, że zawodowstwo i jakość sportowa zwycięży, a nie kontrola systemu rozgrywania turnieju.

Pan kiedyś o sobie powiedział, że bywa wybuchowy i nerwowy, a na przykład Marcin Komenda wspomniał, że wie pan kiedy krzyknąć. Czy ostra kłótnia Plamena Konstantinowa i Władisława Iwanowa podczas niedawnego sparingu z Belgią była przesadą, czy w pewnych sytuacjach jest to do zaakceptowania? Iwanow opuścił zgrupowanie, tłumacząc się między innymi tym, że nie może być obojętny na obrażanie jego matki przy obecnych w hali kibicach.

Nie chcę komentować tego, co zrobił Konstantinow, bo na pewno nie wierzę w to, że wspomniana sytuacja była początkiem. Nie wierzę, że taka dyskusja pojawiła się tylko w wyniku jakichś dwóch błędów libero, dlatego nie mówię tu o sytuacji Bułgarii, ale dla mnie wzajemny szacunek jest potrzebny. Są sytuacje, w których ja podnoszę głos lub powiem coś głośniej, ale jest to raczej na zasadach przyjętych w gronie facetów.

Ja przede wszystkim chcę być dla moich zawodników prawdziwy. Znamy się i podczas rozmów wiem, na kogo mogę krzyknąć bardziej, a na kogo nie. Każdy ma jakiś swój sposób, staram się z nimi rozmawiać indywidualnie i wtedy wiemy, że rozmawiamy jak faceci, a nie jak dzieci, ale na pewno z wzajemnym szacunkiem. Myślę, że nigdy za daleko się nie posunąłem i mam nadzieję, że mi się to nie przydarzy.

Przy wyborze selekcjonera reprezentacji Polski ostateczny wybór był pomiędzy panem, Vitalem Heynenem i Andrzejem Kowalem. Co mogło przesądzić o wybraniu Belga?

Jeden z aspektów, który na pewno mógł decydować to doświadczenie trenera Heynena, który pracował z wieloma klubami i reprezentacjami. Ja różne argumenty słyszałem, czy to odnośnie tych ostatnich wyborów, czy wcześniej wyboru De Giorgiego dlatego nawet się na tym nie skupiałem. Jest trener Heynen, któremu trzeba kibicować, bo na wynikach powinno nam wszystkim zależeć. To jest nasza reprezentacja, nasz kraj, a osiągane wyniki wpływają również na to co dzieje się z ligą. Ja na pewno nadal chcę się rozwijać i inwestować w swój rozwój, zobaczymy co to przyniesie.

Czy pan dzisiaj odczuwa, że obecność w sztabie trenera De Giorgiego w sezonie, który będzie kojarzył się z porażkami reprezentacji, może być jakimś ciężarem w dalszej karierze?

Ja się tym nie martwię w ogóle, jeżeli ktoś tak uzna, to pewnie tak. Teraz skupiam się na codziennej pracy, którą wykonuję z zespołem ludzi, którzy poświęcają swoje zdrowie, czas i rodzinę, żeby ze mną pracować. Zawsze łatwo przykleić komuś jakąś łatkę i jeżeli ktoś w ten sposób podchodzi, to jest jego problem, ja nie mogę się na tym skupiać. Tak czy inaczej, byłem w sztabie Ferdinando De Giorgiego, przegraliśmy imprezę, ale nie poszedłem i nie powiedziałem, że to wyłącznie wina Fefe, bo to by była bzdura. Porażka była całości drużyny, która była przez te miesiące. Porażki każdy odbiera po swojemu, ja na pewno od tej sytuacji nie uciekam.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy GKS Katowice poprawi zeszłosezonowe miejsce w tabeli?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×