Siostra Agaty Mróz: Niektórzy mówią, że była odważna. A ona po prostu spełniała marzenia

4 czerwca mija 10 lat od przedwczesnej śmierci Agaty Mróz-Olszewskiej. - Czas nie leczy ran, luka w sercu zawsze zostaje. Trudno wraca się myślami do tamtych chwil - przyznała jej starsza siostra, Katarzyna Mróz.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Agata Mróz-Olszewska Agencja Gazeta / Paweł Sowa / Na zdjęciu: Agata Mróz-Olszewska

Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Minęło dokładnie dziesięć lat od śmierci Agaty Mróz-Olszewskiej. Pamięć o siostrze jest teraz tak samo silna, jak wcześniej?

Katarzyna Mróz, siatkarka, siostra Agaty Mróz-Olszewskiej: W takich dniach jak urodziny Agaty czy rocznica jej śmierci to wszystko mocniej wraca. Człowiek cały czas o tym myśli i ma wszystko w sercu, ale w okolicach takich dni wspomnienia są jeszcze bardziej wyraźne. Dziesięć lat, niby kawał czasu, a człowiek się nie obejrzał i to tak szybko zleciało. Ale to zawsze przeżywa się tak samo, niezależnie od tego, ile lat mija.

Jakie chwile najczęściej zostają w pamięci? Najczęściej staram się wybierać te dobre. Jest z nami Lilianka, przy której mogłam być ostatnio częściej niż w poprzednich latach, jako że grałam w klubie z Warszawy. Staraliśmy się z nią spędzać jak najwięcej czasu i wciąż się staramy. Właśnie dla niej chcemy zachować w pamięci więcej wspomnień lepszych niż gorszych. Pamiętam Lilianę z ostatniego Memoriału Agaty i swoje zaskoczenie, bo zdążyłem zapomnieć, że już nie jest małą dziewczynką. Próbuje zabawy w siatkówkę czy ma jakieś inne pasje?

Chciałaby wszystkiego próbować, jak to dziecko. Na razie ma dziesięć lat, trzeba jej pozwolić na sprawdzenie różnych dróg i wybranie takiej głównej pasji. Ale jest bardzo ruchliwa, to dobrze rokuje.

Zastanawiam się, jak ona odbiera to wszystko, co dzieje się wokół jej mamy. Nie miała szans choćby porozmawiać z najbliższą sobie osobą, zna ją tylko z opowieści.

Na pewno jej nie pamięta, ale wie, że taka osoba istniała w jej życiu. Odwiedza z rodziną cmentarz, kiedy przyjeżdża do dziadków. Kiedy jest u mnie i męża, to czasem zapyta o Agatę i wtedy jej o niej opowiadamy. Absolutnie nie zabraniamy jej pytania o różne sprawy związane z mamą. Ma takie momenty, na przykład podczas oglądania zdjęć, że mówi: opowiedz mi o tym. Jest ciekawa, ale nic na siłę. To jeszcze jest dziecko i jeszcze przyjdzie czas na to, żeby Liliana chciała dokładniej poznać całą historię. Kiedy podrośnie, na pewno będzie patrzyła na to wszystko inaczej.

Pamięta pani swój 4 czerwca 2008 roku?

Nawet nie wiem, co teraz powiedzieć. Wszyscy bardzo przeżyliśmy tę sytuację i ciężko teraz odtwarzać sobie tamte dni. I tak samo trudno wraca się do nich myślami. Niby minęło już trochę czasu, ale on wcale nie leczy ran. Luka w sercu zawsze pozostanie, niezależnie od wszystkiego.

Pozostanie też wspomnienie wielu akcji pomocy dla Agaty, która przybrała naprawdę spore, światowe rozmiary.

Agata była znanym sportowcem i osobą publiczną, wiele ludzi ją znało choćby z telewizji i wiedziało, jaki jest jej problem. I dobrze było się przekonać o tym, że ludzi stać na pomoc i jeżeli tylko coś się dzieje, wychodzą naprzeciw i podają rękę. Kto mógł, pomagał nam i nie odwracał się plecami. I za to mogę tylko podziękować.

Niektórzy mówili o Arkadiuszu Gołasiu, że gdyby uniknął przedwczesnego końca, byłby zaliczany do grona najlepszych środkowych na świecie. To samo powtarza się w przypadku Agaty.

Ja się z tym zgadzam. Była w tamtym czasie jedną z najlepszych środkowych w Polsce, myślę, że spokojnie by się zmieściła w najlepszej trójce. A gdyby zdrowie pozwoliło i jej kariera nie została przerwana, to miałaby szansę trafić do tego światowego topu.

Jak wyglądała wasza siostrzana relacja w siatkówce? Młodsza siostra chciała udowodnić starszej, że też coś potrafi?

Chyba nie. Ja zaczęłam trenować siatkówkę dużo później od Agaty i nie było między nami chęci rywalizacji ani udowadniania czegokolwiek. Poszłam swoją drogą, ale na pewno trochę wzorowałam się na siostrze i brałam od niej rady, bo była wtedy jedną z lepszych środkowych w kraju. Żadnej zawiści, po prostu każda z nas realizowała się w swój sposób.

Ale domowe granie w siatkówkę było wspólne. A potem sąsiedzi z dołu
narzekali, że lampy na suficie im się trzęsą.

To były takie nasze dziecinne zabawy, z których teraz można się śmiać. Ale sąsiadom z pewnością nie było do śmiechu!

Z tego co pamiętam, Agata była kuzynką trojaczków, które sypały kwiatki podczas jej ślubu, a teraz mają po 15 lat i same uprawiają siatkówkę. Zostały przy niej?

Dalej trenują, mogłam je nawet zobaczyć w akcji podczas turnieju, jaki organizowałam w Tarnowie. Rozwijają się, na razie granie je bardzo cieszy i jestem ciekawa, w jakim kierunku to dalej pójdzie. Każda z nich ma zestaw ciekawych umiejętności, bo Zuzia jest środkową, Gabrysia rozgrywającą, a Julka przyjmującą. Na razie robią to dla siebie, dla pasji i ruchu. A potem będą wybierać i zobaczymy, czy będą chciały pójść o krok dalej.

Kiedy patrzy się na aktywność Agaty, zwłaszcza w ostatnich latach jej życia, można podziwiać ją za odwagę, która mogła zaszokować niejednego obserwatora jej zmagań o zdrowie i życie. Decyzję o sesji dla magazynu "CKM" przyjęto z dużą rezerwą, wiadomość o zajściu w ciążę urodziła dużo pytań.

Była odważna, ale wydaje mi się, że to było przede wszystkim spełnienie marzeń, na które nie każdy może sobie pozwolić. Ktoś może sobie potem dopowiadać, że coś było odważne, niesmaczne... Agata po prostu czerpała z życia pełnymi garściami i uznała, że skoro pojawiła się jakaś możliwość, to czemu z niej nie skorzystać? Miała świadomość, w jakiej jest sytuacji i że może jej zostać niewiele czasu. Tym bardziej chciała robić nowe rzeczy.

Jakiś czas po śmierci pani siostry pojawił się dość popularny apel środowisk katolickich, by ją beatyfikować. Poważnie to rozważano.

Pamiętam te dyskusje i wtedy nawet poszła w Polskę wiadomość, że na coś takiego się godzimy. A tak absolutnie nie było, bo nikt nas w tej kwestii o zdanie nie pytał. To całe zamieszanie było trochę na wyrost, bo przecież wiele innych rodzin boryka się z podobnymi problemami i jakoś sobie radzi.

Z pewnością zadziałało to, że Agata była powszechnie znana i dlatego ktoś wpadł na taki pomysł. Ale dla nas, rodziny, nie było to potrzebne, ale zrobił się szum wokół sprawy i musieliśmy mu się jakoś przeciwstawić. Nie tędy droga. Mnie wystarczy to, że Agata jest pamiętana przez ludzi jako dobry człowiek i dobra siatkarka i ktoś będzie chciał czerpać z tego, co ona dała ludziom.

Oglądała pani film "Nad życie"?

Nie, nie, nie... To dla mnie po prostu za ciężkie.

Nie chce pani widzieć, jak scenarzyści opisali życie siostry?

Wolę pamiętać Agatę tak, jak chcę i nie przeinaczać sobie tego obrazu. Z takimi filmami różnie bywa.

Wie pani, ile szkół nosi teraz imię Agaty Mróz?

Nie mam pojęcia, ale na pewno jest ich kilka w całym kraju! Wiem z pewnością o jednej szkole, to było kiedyś gimnazjum w miejscowości Średnie Duże, a teraz po zmianach to podstawówka w Nieliszu. Co roku bywałam tam na rocznicy nadania szkole imienia Agaty. Ale dalej nie chcę zgadywać, bo po prostu nie pamiętam. Jest szkoła w Szczyrku...

... która wybrała sobie za patronkę Agatę Mróz dwa lata temu. Była pani na tej uroczystości.

Wydarzenie było bardzo miłe, bo Agata była związana ze szkołą, wtedy jeszcze umiejscowionej w Sosnowcu. Myślę, że byłaby bardzo zadowolona z faktu bycia patronką takiej placówki, bo kochała siatkówkę całym sercem i wiele dla niej poświęciła. Osobom, które nadały SMS-owi imię Agaty, należy się naprawdę spory szacunek.

Jakie cechy Agaty dałaby pani za wzór młodym siatkarkom, które myślą o powtórzeniu jej sukcesów?

Wytrwałość, dążenie do celu i spełnianie marzeń.

ZOBACZ WIDEO Kontrowersyjna sytuacja w meczu Polska - Niemcy. "Może trochę nas pobudziła"
Czy Agata Mróz mogła być jedną z najlepszych środkowych na świecie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×