GKS - Stocznia: katowiczanie godnie pożegnali sezon i swojego kapitana
Katowicki GKS nie miał większych problemów ze zdominowaniem słabszej siatkarsko Stoczni Szczecin i pokonaniem jej 3:0. Tym samym Dominik Witczak, kończący swoją karierę, miał duże powody do zadowolenia.
Gospodarze objęli dość szybko prowadzenie, umiejętnie radząc sobie z Jeffreyem Menzelem i wywierając presję na rywalu zagrywką. Ale przyjezdni nie odstawali od nich w polu serwisowym, co udowodnił szybko Michał Ruciak, a zaraz potem Mateusz Malinowski, po którego asie goście doprowadzili do wyniku po 11. Środkowi obu drużyn sprawnie radzili sobie ze zdobywaniem punktów i napędzali grę swoich ekip, ale to dzięki kolejnemu asowi Ruciaka Stoczniowcy wyszli na pierwsze prowadzenie (15:16) w meczu. Gracze Piotra Gruszki odpowiedzieli efektownymi blokami autorstwa Bartłomieja Krulickiego i Karola Butryna i nie wypuścili uzyskane prowadzenia do samego końca seta. Szczecinianie robili, co mogli, ale naprzeciwko siebie mieli kapitalnego Serhija Kapelusa, który zakończył partię.
Po stronie katowickiej wyróżniał się także atakujący Butryn, po którego dwóch punktowych akcjach z rzędu GieKSa objęła pierwsze wyraźniejsze prowadzenie (7:4). Od tego momentu do stanu 11:6 na parkiecie rządzili gospodarze, zaś siatkarze Michała Gogola bezskutecznie starali się za nimi nadążyć. Ten moment zapaści wystarczył, by śląska drużyna mogła spokojnie grać punkt za punkt, od czasu do czasu męcząc przyjmujących Stoczni swoimi serwisami, i dograć seta do szczęśliwego końca. Było miło i spokojnie do momentu, gdy asem popisał się Bartłomiej Kluth, a Bartosz Gawryszewski dobrym blokiem doprowadził do stanu 21:17. Wydawało się, że szczecinianie wykorzystają spadek koncentracji rywala, ale GKS po przerwie zaordynowanej przez trenera Gruszkę nie pozwolili Stoczni na więcej. Naporu ze strony przeciwnika nie wytrzymał Menzel, którego serwis w siatkę sprowadził oba zespoły do szatni.
Po powrocie na boisko zawodnicy Stoczni staranniej omijali blok rywala, ale nie byli w stanie ustabilizować przyjęcia, przez co as Rafała Sobańskiego odebrał im nieco rezonu (8:6). Goście przeplatali dobre uderzenia ze skrzydeł i ze środka zmarnowanymi zagrywkami, co nie mogło im pomóc w odrabianiu strat. Gdyby nie to, że GKS też miał problemy z regularnością w zagrywaniu, ich strata do przeciwnika byłaby zdecydowanie większa (13:10). Katowiczanie nie zawodzili za to w bloku, gdzie kapitalnie spisywał się Butryn, a od czasu do czasu dołączał do niego Bartłomiej Krulicki. Trener Gogol ratował beznadziejną sytuację zmianami, ale nie mógł zapobiec temu, co było nieuniknione. Sobański dołączył do liderów swojej ekipy w skuteczności ataku i po kilkunastu minutach kibice katowiczan mogli się cieszyć z udanego zakończenia dosyć przeciętnego sezonu.
GKS Katowice - Stocznia Szczecin 3:0 (25:20, 25:18, 25:18), pierwszy mecz 3:2 dla GKS-u
GKS: Komenda, Butryn, Sobański, Kapelus, Kohut, Krulicki, Mariański (libero) oraz Witczak
Stocznia: Tervaportti, Ruciak, Duff, Malinowski, Menzel, Garwyszewski, Mihułka (libero) oraz Murek, Kowalski, Jaskuła (libero), Kluth, Kacperkiewicz
MVP: Karol Butryn (GKS)
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Messi zdenerwował się na kolegę. Wszystko nagrały kamery