Jacek Nawrocki odpowiada na krytykę. "Moje słowa zostały źle zrozumiane"

Selekcjoner polskich siatkarek odpowiedział na krytyczne uwagi menadżerów, których oburzyły słowa Jacka Nawrockiego w programie "7 Strefa". Trener odniósł się także do wypowiedzi Lorenzo Micelliego, któremu przeszkadza ligowy kalendarz.

Michał Kaczmarczyk
Michał Kaczmarczyk
Waldemar Kawka i Jacek Nawrocki WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Waldemar Kawka i Jacek Nawrocki
W programie "7 Strefa", nadawanym na antenie Polsatu Sport, trener Jacek Nawrocki wypowiadał się na temat zależności siatkarek występujących w Lidze Siatkówki Kobiet. Zasugerował nawet, że część z nich jest "ubezwłasnowolniona" przez agentów i nie potrafi samodzielnie kierować swoimi karierami. Ta wypowiedź wywołała duże oburzenie w środowisku menadżerskim. - Bardzo ciekawa wypowiedź trenera reprezentacji o agentach. Teraz liczę na odwagę cywilną i poparcie przykładami. Bo mówić rzeczy nośne może każdy. Chętnie posłucham, kogo tak katujemy?! Szukajmy bliżej trenerze. Polecam lepszy dialog z zawodniczkami i wizyty w klubach - sugerował złośliwie Jakub Dolata na Twitterze.

Sam trener polskich siatkarek odniósł się do tych zarzutów podczas rozmowy z mediami po finałach Pucharu Polski kobiet w Nysie. - Moje słowa zostały źle zrozumiane. Absolutnie nie chciałem atakować menadżerów, zresztą rozmawiałem z kilkoma i wyjaśniałem swoje intencje. Zamierzałem po prostu poruszyć dziewczyny, by zaczęły brać życie i kariery w swoje ręce! To, o czym mówiłem w programie, dotyczyło zwłaszcza tych młodych zawodniczek, które wchodzą na rynek i w swoich wyborach zdają się tylko na cudzą opinię. Im muszą pomóc wszyscy: menadżerowie, którzy walczą o ich kontrakty, ale także prezesi klubów, którzy powinni stworzyć tym siatkarkom miejsce do gry. Tego mi trochę brakuje, po prostu boję się o każdą młodą dziewczynę, którą możemy stracić - tłumaczył selekcjoner Biało-Czerwonych.

Nawrocki odniósł się także do słów Lorenzo Micellego, który na łamach polskich mediów bardzo mocno uderzał w system rozgrywek Pucharu Polski, szkodliwe jego zdaniem działania PLPS, a także decyzję o przyspieszeniu rozgrywek ekstraklasy i pierwszej ligi, którą siatkarskim władzom zasugerował sam opiekun kadry. - Propozycja skrócenia rozgrywek tylko potwierdza moje obawy i obserwacje, że w Polsce nikt nie liczy się z żeńską siatkówką, począwszy od samej góry, czyli władz PZPS. Nikt nie patrzy na to, że polska drużyna narodowa jeszcze jakoś żyje tylko dzięki siatkówce klubowej i jest od niej ściśle uzależniona - wściekał się Włoch.

- Szczerze mówiąc, nie śledziłem tej dyskusji. I trochę się dziwię, że teraz wszyscy zdają się mieć jakieś pretensje. Jesteśmy świadkami, jak choćby w lidze włoskiej zmienia się terminarze według tamtejszych potrzeb. W ostatnich latach dochodziło do wielu zmian, jeśli chodzi o kalendarz gier i według mnie nie ma sensu mieć pretensji. Myślę, że trener Micelli sobie tak czy siak poradzi. Jeżeli prosimy o zmianę terminarza w styczniu, a chodzi o daty na przełomie kwietnia i maja, to nie można się tłumaczyć mikrocyklami, co najwyżej brakiem sali do trenowania. To nie jest inwazyjna zmiana, kluby sobie poradzą. I tak czeka nas przejście z ligi do reprezentacji niemal z marszu - wyjaśniał Jacek Nawrocki w Nysie.

ZOBACZ WIDEO Milik i Zieliński nie znaleźli sposobu na Inter. SSC Napoli nie jest już liderem Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Czy przekonują cię wyjaśnienia Jacka Nawrockiego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×