Cerrad Czarni Radom ponownie postawili się PGE Skrze Bełchatów. "Mogliśmy wygrać 3:0"
Niewiele brakowało, a Cerrad Czarni wywieźliby z Bełchatowa komplet punktów. Ostatecznie przegrali z PGE Skrą 2:3. Podobnie było w Radomiu w pierwszej rundzie. - Czułem, że możemy zrobić coś wielkiego - powiedział Wojciech Żaliński.
Pomimo przegranej premierowej odsłony, w dwóch kolejnych Wojskowi zwyciężyli bardzo pewnie, do 18. - Była bardzo duża szansa, żeby wygrać 3:0, bo końcówka pierwszego seta nam "uciekła", a w drugim i trzecim dominowaliśmy na boisku. Bardzo tego żałuję, aczkolwiek cieszę się, że wywozimy z Bełchatowa punkt, bo do pewnego momentu sezonu nikt nie mógł tu nawet seta ugrać. To jest bardzo trudny teren - zaznaczył najlepszy punktujący zawodów. Na swoim koncie zapisał aż 26 "oczek", kończąc 21 z 41 posłanych do niego piłek. Ponadto postawił trzy bloki i posłał na drugą stronę dwa asy serwisowe.
Jak dodał, jego i kolegów... nie trzeba specjalnie motywować na spotkania z podopiecznymi Roberto Piazzy. - Ze Skrą gra się łatwo, to są zawodnicy, na których nie trzeba się dodatkowo motywować. Trener w szatni nie musiał nic mówić, dał jedynie jakieś wskazówki taktyczne - nie ukrywał Żaliński.
Niekorzystnego rezultatu nie mógł odżałować Norbert Huber. - Nie wykorzystaliśmy swojej szansy, mogliśmy wygrać 3:0 lub 3:1, jednak przeciwnik był ciut lepszy. Jeden punkt cieszy, przyda się na pewno - skomentował środkowy.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Już dziś nie zgadzam się z prezesem. On widzi problemy, ja możliwościW lepszych nastrojach byli natomiast gospodarze, którzy odwrócili losy spotkania w czwartej partii. - Był to bardzo trudny mecz. Z tego, co pamiętam, to rzeczywiście w Bełchatowie wygrywaliśmy dość gładko, ale w Radomiu zawsze się męczyliśmy - powiedział Kacper Piechocki. W pierwszej rundzie bieżących rozgrywek Skra przegrywała już 0:2, by ostatecznie triumfować także po tie-breaku. - Tym razem Czarni postawili bardzo trudne warunki, zagrali bardzo dobrze - kontynuował libero.
Bełchatowianie nie mają czasu na odpoczynek, gdyż już w środę zmierzą się w wyjazdowym pojedynku z Chaumont VB 52 w Lidze Mistrzów. - Mamy teraz maraton, bo w poniedziałek lecimy do Francji, stamtąd prosto do Bydgoszczy. Jesteśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy tydzień, aby popracować ciężej. Mam nadzieję, że zdrowie będzie dopisywać. Jeżeli wszyscy wrócą, a Grzegorz Łomacz pomału dochodzi do siebie, to na pewno damy radę, bo tak jak pokazaliśmy z Czarnymi - mamy wyrównaną czternastkę - zakończył Piechocki.