KSZO wygrało najmniej logiczny mecz sezonu. "Punkty cieszą, nawet wymęczone"
Ostatni spotkanie w dąbrowskiej Hali Centrum nie było szczególnie piękne, ale widzowie na pewno się nie nudzili. - Oby to był dla nas mecz przełomowy - mówiła Katarzyna Szałankiewicz, przyjmująca KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
Rzadko się zdarza, nawet w siatkówce kobiet, żeby zespół, który wygrał dwa pierwsze sety, w kolejnych zdobył łącznie... zaledwie 18 punktów. Zespół przegrywający, który osiągał w ofensywie mało zawrotne 26 i 31 procent, po dziesięciu minutach przerwy kończył z uśmiechem na twarzy co drugą akcję, a ten wygrywający zdobył w czwartym secie (przegranym do 8) całe 3 punkty na 30 prób. Dodając do tego momenty niewytłumaczalnych dotknięć siatki, wpadania na siebie w obronie i przebijania piłki jak na lekcji WF-u w liceum, wychodzi jeden z brzydszych meczów tego sezonu Ligi Siatkówki Kobiet.
nie miałby nic przeciwko tak słabemu widowisku, gdyby jednak wygrał z MKS Dąbrowa GórniczaKSZO Ostrowiec Świętokrzyski i poprawił swoją marną sytuację w tabeli. A stało się inaczej i to ostrowczanki mogły odetchnąć z ulgą. - To był strasznie dziwny mecz i nie ukrywam, że to był prawdopodobnie najsłabszy występ obu drużyn w sezonie. Być może to wszystko kwestia nerwowości po obu stronach, bo zarówno my, jak i MKS potrzebujemy bardzo punktów. Przez dwa pierwsze sety nie umiałyśmy skończyć żadnego ataku, za to zespół z Dąbrowy punktował niemal z każdej akcji i do tego pocelował nas zagrywką - tłumaczyła Katarzyna Szałankiewicz, była zawodniczka klubu z Dąbrowy.- A potem MKS robił na parkiecie takie błędy, że tak naprawdę nie musiałyśmy robić wiele, bo dostawałyśmy same prezenty od przeciwnika. Tym cenniejsze są dla nas te dwa punkty, w końcu potrzebujemy ich jak wody. Dziesięć minut pod drugim secie może zarówno zmobilizować, jak i zdekoncentrować zespół, nie ma w tym jakiejś większej reguły, czysta loteria. Zależy, w jakich okolicznościach się przytrafia: my akurat nie miałyśmy po tych dwóch setach absolutnie nic do stracenia, gorzej być nie mogło. Zwycięstwo cieszy, nawet jeśli zostało trochę wymęczone - uśmiechała się była siatkarka plażowa.
Sobotni mecz w Dąbrowie Górniczej nie zwalał z nóg swoim poziomem, ale wyraźnie widać było, jak na poczynania drużyn w LSK wpływa widmo spadku z ekstraklasy i konieczność walki o życie. - Tak jest nie tylko w naszej lidze, ale i PlusLidze. Oglądamy coraz ciekawsze mecze, pełne emocji. Teraz widzimy, jak dobrze sobie radzi Legionovia, która wygrywa mecz za meczem i łapie punkty z naprawdę silnymi zespołami. Jakiś czas temu to my byłyśmy taką małą rewelacją, ale nie poddajemy się. Wiemy, że stać na na powrót do dobrego grania i naszych atutów, czyli obrony, asekuracji i postawy w defensywie - zapewniła dobrze znana dąbrowskim kibicom przyjmująca.
ZOBACZ WIDEO Prezes PZPS: Vital Heynen został wybrany znaczącą większością głosówJeszcze jakiś czas temu siatkarki Adama Grabowskiego były bliżej czwartego miejsca niż strefy barażowej, ale od początku roku KSZO wygrało tylko dwa mecze (3:1 z Pałacem Bydgoszcz i 3:2 z BKS-em Profi Credit Bielsko-Biała), co odbiło się na pozycji klubu w tabeli. Zabolały zwłaszcza porażki z Impelem Wrocław i Legionovią Legionowo. - Gdzieś siedziały nam w głowach ostatnie cztery mecze. Im częściej się przegrywa, tym bardziej chce się przełamać złą serię, aż w końcu to wychodzi. Mam nadzieję, że to spotkanie będzie dla nas przełomowe. Teraz czekają nas starcia z Chemikiem Police i ŁKS-em, czyli najgorszy możliwy zestaw, ale nie zwieszamy głów, bo przecież w poprzedniej rundzie udawało nam się sprawiać niespodzianki - twierdziła Szałankiewicz.
Co zrozumiałe, spadek dyspozycji KSZO nastąpił po odejściu Agnieszki Rabki do Developresu SkyRes Rzeszów. Dopiero kilka tygodniu po przyjściu Magdaleny Gryki postawa ostrowieckiej ekipy zaczęła wyglądać zauważalnie lepiej. - Jesteśmy niezłym zespołem, po prostu musimy przełożyć nasz trening na mecz. Dotknęły nas zmiany personalne i od początku roku musiałyśmy się odbudowywać na nowo, poukładać naszą grę z nową rozgrywającą. Trochę to trwało, ale pozostaje tylko mieć nadzieję, że spotkanie w Dąbrowie będzie dla nas przełomowe i popchnie nas do przodu - mówiła 30-letnia siatkarka.
Szałankiewicz zapewniała, że problemy KSZO, walczącego o wsparcie sponsorów i wyjście na finansową prostą, nie przytłaczają samej drużyny. - Każdy ma swoje problemy, a my staramy się wyjść ze swoich obronną ręką. Klub robi to, co może, jak najlepiej, a my wykonujemy dobrą pracę i skupiamy się na swoich zadaniach. Wiemy, że możemy przyciągnąć zainteresowanie ewentualnych sponsorów tylko kolejnymi zwycięstwami. Widać było, że po wygranych w pierwszej rundzie naprawdę sporo ludzi w Ostrowcu przychodziło na nasze mecze. To jest dobry kierunek - przypomniała Katarzyna Szałankiewicz.