Łuczniczka Bydgoszcz - Espadon Szczecin: siatkarska bitwa na wyniszczenie dla gospodarzy

Kibice, którzy zdecydowali się w piątkowy wieczór obejrzeć starcie Łuczniczki Bydgoszcz z Espadonem Szczecin nie mogli narzekać na poziom emocji. Były spięcia pod siatką, czerwona kartka i tie-break, który na swoją korzyść rozstrzygnęli gospodarze.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz
Dla siatkarzy Łuczniczki Bydgoszcz nie ma w tym sezonie meczów nieważnych. Po porażce w Sosnowcu z MKS Będzin, podopieczni Jakuba Bednaruka potrzebowali punktów, aby zapewnić sobie utrzymanie w PlusLidze. Podobny cel przyświecał w piątkowy wieczór szczecinianom, którzy od kilku kolejek bez powodzenia próbują wygrzebać się z dołka.

Gospodarze rozpoczęli ten mecz mocno zestresowani, co nie sprzyjało rozgrywaniu akcji. Zdecydowanie lepiej prezentowali się goście. Doskonale radził sobie Eemi Tervaportti, zabójczo skuteczny w ataku był natomiast Mateusz Malinowski (12:9). Z biegiem czasu podopieczni Jakuba Bednaruka zaczęli nabierać wiatru w żagle. Przebudził się Jewgienij Gorchaniuk, dając sygnał do odrabiania strat. W ślad za Grekiem poszli Bartosz Filipiak, napędzający grę ofensywną oraz Michał Szalacha, którego zagrywki rozmontowały przyjęcie Espadonu i wyprowadziły gospodarzy na prowadzenie (15:12). Obserwujący wcześniej mecz z dużym spokojem Michał Gogol, niemal natychmiast wykorzystał dwie przerwy na żądanie, jednak to nie pomogło. Podobnie jak wejście Tomasza Kowalskiego i Bartłomieja Klutha. Będący na fali miejscowi nie pozwolili przeciwnikom dojść do głosu, wygrywając na inaugurację 25:20.

Początek drugiego seta był bardzo wyrównany, co podniosło poziom adrenaliny u części siatkarzy. W pewnym momencie zaiskrzyło między Metodi Ananiewem i Mateuszem Malinowskim, ale zapędy obu graczy szybko utemperowali arbitrzy, udzielając reprymendy (7:5). Spięcie pod siatką najwyraźniej pobudziło bydgoszczan, którzy od tego momentu prezentowali się doskonale niemal w każdym elemencie. Na skrzydłach nie do zatrzymania byli skrzydłowi, doskonale rozprowadzani przez Edgardo Goasa. Swoje punkty dorzucali także środkowi, powstrzymując zapędy rywali blokiem (22:17). W końcówce, pod zagrywkach Michała Ruciaka Espadon nieco zmniejszył dystans, ale losów seta nie zdołał odmienić.

Trzeciego seta lepiej rozpoczęli szczecinianie, dla których była to partia z gatunku "być, albo nie być". Agresywna zagrywka, mimo że kosztowała zespół Espadonu kilka straconych punktów, umożliwiła im wypracowanie przewagi. Bydgoszczanie nie byli bowiem tak skuteczni w wyprowadzaniu akcji ofensywnych, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach (14:11). Łuczniczce pomogła dopiero przerwa, wykorzystana przez Jakuba Bednaruka, ale tylko na chwilę, przyjezdni grali bowiem jak w transie. Imponująco wyglądała zwłaszcza ich gra w obronie, co pozwalało na wyprowadzanie zabójczych kontr i w efekcie przedłużenie piątkowego starcia.

ZOBACZ WIDEO Jedyny wywiad Revol po powrocie do Francji. Publikujemy całość

W czwartym secie ponownie nie zabrakło emocji, niekoniecznie sportowych. Po jednej z akcji, zakończonej skutecznym blokiem bydgoszczan na Michale Ruciaku, zawodnicy Espadonu długo dyskutowali z arbitrami. Ostatecznie sędziowie, po wykorzystaniu challenge'a, podtrzymali pierwotną decyzję przyznając punkt Łuczniczce (8:4). To dodatkowo podgrzało atmosferę, dzięki czemu kibice stali się świadkami prawdziwego siatkarskiego spektaklu. Wymiana ciosów była momentami naprawdę emocjonująca Poirytowani szczecinianie długo bezskutecznie ścigali swoich rywali, ale w końcówce to właśnie oni przejęli inicjatywę, wykorzystując nerwowość w obozie gospodarzy (24:21). Mimo to gospodarze doprowadzili do remisu broniąc trzy setball'e i doprowadzając do siatkarskiej bitwy, która zakończyła się w bardzo kontrowersyjny sposób. Przy stanie 40:41 czerwoną kartką ukarany został bowiem Jakub Bednaruk.

W tie-breaku, uskrzydleni szczecinianie długo nie pozwalali się zatrzymać. Goście od początku uzyskali niewielką przewagę, którą konsekwentnie kontrolowali. Podopieczni Jakuba Bednaruka natomiast popełniali liczne błędy. W końcówce, dzięki olbrzymiej ambicji i determinacji, zdołali obronić dwie piłki meczowe doprowadzając do remisu 14:14. Również i tym razem, kibice byli świadkami prawdziwej bitwy. Miejscowi mieli jednak w swoich szeregach Bartosza Filipiaka, który niemal w pojedynkę zapewnił swojej ekipie zwycięstwo.

Łuczniczka Bydgoszcz - Espadon Szczecin 3:2 (25:20, 25:21, 18:25, 40:42, 20:18)

Łuczniczka: Ananiew, Goas, Szalacha, Filipiak, Gonchariuk, Sacharewicz, A. Kowalski (libero) oraz Gryc, Jurkiewicz, Bobrowski

Espadon: Duff, Malinowski, Ruciak, Wika, Tervaportti, Gawryszewski, Jaskuła (libero) oraz Mihułka (libero), T. Kowalski, Gałązka

MVP: Bartosz Filipiak

Czy wynik meczu można uznać za niespodziankę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×