Łuczniczka Bydgoszcz - GKS Katowice: rewanżu nie było. W Łuczniczce powtórka ze Spodka

Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz z nowym rokiem zdecydowanie zmienili swoje oblicze. Po dobrym występie w Warszawie, potwierdzili wysoką formę przed własną publicznością, pokonując GKS Katowice 3:1.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz WP SportoweFakty / Karina Stańczyc / Na zdjęciu: siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz
Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz udanie rozpoczęli rundę rewanżową, na trudnym terenie w Warszawie zdobywając cenny punkt. Przed meczem z GKS-em Katowice na własnym parkiecie optymizmu więc nie brakowało. Wszak ekipa znad Brdy w pierwszej rundzie PlusLigi triumfowała w katowickim Spodku 3:1.

Gospodarze udanie rozpoczęli to spotkanie. Dobrze prezentował się zwłaszcza Edgardo Goas, którego urozmaicone rozegranie gubiło blok katowiczan. Błędy Metodiego Ananiewa sprawiły jednak, że przyjezdni pierwsi wypracowali sobie kilku punktową przewagę (11:8). Gospodarze nie załamali się tym i z olbrzymią determinacją walczyli o kolejne punkty. Przy stanie 12:13, zanotowali kapitalną serię interwencji w obronie, zakończoną atakiem Jewgienija Gorchaniuka. To uskrzydliło ekipę Łuczniczki, która powoli zaczęła przejmować inicjatywę. W końcówce przebudził się bułgarski skrzydłowy i to właśnie jego punkty zdecydowały o końcowym sukcesie gospodarzy.

W drugiej partii wydawało się, że bydgoszczanie pójdą za ciosem. W ataku szalał bowiem Bartosz Filipiak. Błędy Jewgienija Gorchaniuka i Metodiego Ananiewa sprawiły jednak, że katowiczanie odskoczyli (6:10). Chwilę później miejsce Greka na boisku zajął Jakub Rohnka, ale to na niewiele się zdało. Łuczniczce nadal brakowało siły rażenia. Katowiczanie z kolei spisywali się bez zarzutu. Siłą napędową zespołu Piotra Gruszki był Gonzalo Quiroga, wspierany przez Serhija Kapelusa (19:15). W końcówce Jakub Bednaruk zdecydował się na zmianę rozgrywającego, Edgardo Goasa zastąpił Krzysztof Bieńkowski, co pozwoliło przez moment zmniejszyć straty. W decydującym momencie wysiłek bydgoszczan zniweczyła seria błędów.

Dziesięciominutowa przerwa dobrze wpłynęła na Matodiego Ananiewa, który wyjątkowo udanie rozpoczął trzeciego seta. Seria zagrywek w wykonaniu Bułgara, pozwoliła gospodarzom wypracować kilku punktową przewagę (8:3). Trener Piotr Gruszka wyraźnie nie był zadowolony z postawy swoich graczy. Na boisku pojawili się zmiennicy: Marcin Komenda, Bartłomiej Krulicki i Rafał Sobański, jednak to nie pomogło. Siatkarze Łuczniczki z każdą kolejną akcją nakręcali się coraz bardziej. Po serii zagrywek Bartosza Filipiaka stało się jasne, że podopieczni Jakuba Bednaruka tego seta nie mogą przegrać (20:9), tym bardziej, że gracze GKS-u kompletnie posypali się w przyjęciu. Tak też się stało, kropkę nad "i" postawił Jewgienij Gorchaniuk.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz wskazuje selekcjonera. "Ten kandydat przoduje w wyścigu"

Czwarta odsłona w dalszym ciągu toczyła się pod dyktando graczy znad Brdy. Edgardo Goas chętnie korzystał z usług środkowych, którzy nie mylili się w ataku. Świetnie w obronie radził sobie natomiast Adam Kowalski (8:4). Katowiczanie co prawda rzucili się z powodzeniem do odrabiania strat, ale przestój Łuczniczki trwał bardzo krótko. Kiedy rozkręcił się Batosz Filipiak, różnica błyskawicznie wzrosła (16:11). Trener Piotr Gruszka był zupełnie bezradny, podobnie jak jego zespół. Nie pomagały przerwy na żądanie, ani dokonywane zmiany. Łuczniczka Bydgoszcz do końca kontrolowała sytuację, zasłużenie inkasując komplet punktów.

Łuczniczka Bydgoszcz - GKS Katowice 3:1 (25:23, 20:25, 25:13, 25:22)

Łuczniczka: Goas, Ananiew, Jurkiewicz, Szalacha, Filipiak, Gorczaniuk, A. Kowalski (libero) oraz Gryc, Bieńkowski, Bobrowski

GKS: Witczak, Kapelus, Pietraszko, Fijałek, Kohut, Quiroga, Mariański (libero) oraz Butryn, Komenda, Sobański, Krulicki

MVP: Bartosz Filipiak

Czy wynik spotkania w Bydgoszczy można uznać za niespodziankę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×