Japonia Mai Tokarskiej. "Jedyny taki kraj na świecie. Nie raz otwierałam buzię ze zdziwienia"

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Katarzyna Skowrońska mówiła, że kiedy grała w Chinach, jej koleżanki z drużyny miały raczej niewyszukane poczucie humoru. A jak jest w Japonii?

Na pewno to poczucie humoru jest inne. Śmieją się z zupełnie innych rzeczy. Ktoś poślizgnie się na skórce od banana trzydzieści razy, a oni trzydzieści razy się z tego śmieją. Ze mnie miały ubaw wiele razy. Przykład - po meczu każą nam płukać gardło takim specjalnym płynem. One robią to już od lat, więc wlewają ten płyn i bulgoczą. Ja na początku nie potrafiłam. Koleżanki strasznie się z tego śmiały i cały czas mnie nagrywały. Z tej sytuacji śmieją się zresztą do teraz. Bawiło je też, jak między swoje słowa wtrącałam cmoknięcia, które starały się naśladować. Co ciekawe, im się wydawało, że to agresywne i jak tak robiłam pytały się, czy jestem zła.

To według nich chyba wszystko jest agresywne?

Trochę tak. A jak raz pociągnęłam za siatkę, patrzyły się jak na jakąś nienormalną (śmiech). Teraz już się przyzwyczaiły do moich zachowań i się z tego razem śmiejemy. Ale cały czas zastanawiam się, co jeszcze było dla nich zabawne. Na przykład jak trochę podwinęły mi się spodenki - już śmiech. Albo jak założyłam takie skarpetki, trochę nie do pary - na jednej z nich było jedno logo, na drugiej dwa. Dla nich to był ubaw na cały dzień. Bardzo je śmieszą takie małe rzeczy.

Mężczyźni mają w Japonii łatwiej?

Mają. Męskie zespoły nie trenują tak bardzo, jak my. Skaczemy o ósmej, dziewiątej rano, mamy trening dwie godziny przed meczem, co w siatkówce europejskiej jest nie do pomyślenia. Jest też duże obciążenie psychiczne, bo wszyscy bardzo emocjonalnie podchodzą do swojej pracy. I mężczyźni, i kobiety. Praca jest tam moim zdaniem większą wartością, niż rodzina. Nigdy nie mają wolnego, wręcz zatracają się w pracy. Myślą tylko o niej.

Moje koleżanki z drużyny też są swoją pracą bardzo pochłonięte. Jak jedziemy w autokarze na mecz i ja oglądam sobie jakiś film, jest to źle widziane. Moje koleżanki w tym czasie oglądają na tabletach siatkówkę - treningi, kolejnego przeciwnika. Oni czują się winni, kiedy odpoczywają. Teraz ja dostałam wolne, a dziewczyny trenują i muszę powiedzieć, że trochę mi z tym źle. Po powrocie do Polski na początku nie mogłam się odnaleźć, bo były dni bez siatkówki.

Michał Kubiak mówił, że jego japońscy koledzy z drużyny przez część dnia przygotowują się do tego, żeby w przyszłości pracować w firmie sponsorującej klub. W pani ekipie jest tak samo?

Tak, te siatkarki, które chcą, mogą to robić. Tyle że raczej wtedy, kiedy nie ma meczów, bo nasz klub ma siedzibę w Kobe, a fabryka Hisamitsu - to firma z branży farmaceutycznej - jest na południu kraju, w Sadze. Jak nie trenują, a chcą potem pracować w korporacji, jeżdżą tam się uczyć.

Kapitan naszej męskiej reprezentacji po sezonie gry dla Panasonic Panthers stwierdził, że dla niego życie w Azji to bomba. Pani też może tak powiedzieć?

Na pewno nie żałuję decyzji o wyjeździe do Japonii, choć były bardzo ciężkie momenty. Ale na pewno to przygoda życia. Dużo łatwiej być tam z rodziną, jak Michał, ja byłam zupełnie sama. Było mi trudno, kiedy o ósmej rano przychodziłam na halę, cały dzień spędzałam w pracy, wracałam do domu o dwudziestej i nikt tam na mnie nie czekał. W święta pomogła mi wizyta rodziców, którzy zaplanowali swój przyjazd na ten czas, bo przewidzieli, że akurat wtedy będę miała kryzys. Potem w styczniu przyszły przegrane mecze, jakieś kontuzje, problemy zdrowotne. Po przegranym finale też było ciężko. Dużo wygrałyśmy, wydarzyło się dużo dobrego, ale przez to nie zapomniałam, że nie zawsze było kolorowo.

Spędzacie w klubowej hali tyle czasu, że każda z zawodniczek ma w niej swój własny pokój. Klubowy obiekt był dla pani drugim domem?

Raczej pierwszym.
Maja Tokarska/Archiwum prywatne Maja Tokarska/Archiwum prywatne
A ten właściwy? Na ogromny apartament raczej nie mogła pani liczyć.

Mieszkania są bardzo małe i drogie. Ja jednak nie narzekam, doceniam, że zakwaterowano mnie blisko hali i mogłam chodzić do niej pieszo. Gdyby było dalej, musiałabym pewnie zrobić prawo jazdy na ruch lewostronny. Moje lokum jest małe, muszę się schylać pod framugami, pod prysznicem też się trochę męczę i wyginam. Papierowe ściany, maty tatami na podłodze. Całość nie jest przystosowana dla osoby mojego wzrostu. Ale tak tam po prostu wyglądają mieszkania. Mi wystarcza.

A sławny japoński transport? Metro, shinkanseny?

Na początku to była czarna magia. Na stacji metra w Tokio na początku zupełnie nie mogłam się odnaleźć, ale z czasem się udało. A jak tam się odnajdziesz, to już wszędzie sobie poradzisz. Są ludzie "upychacze", którzy wpychają ludzi do wagonów, żeby wszyscy się zmieścili. Są specjalne wagony dla kobiet, żeby przepracowani mężczyźni im się nie naprzykrzali.

Przemoc, agresja, problemy emocjonalne, są tam jakby utajone. To temat tabu. Jak ktoś sobie nie radzi z presją, ma kłopoty osobiste, często tłumi to w sobie. A presja jest ogromna. Widzę, jak moje koleżanki przeżywają, kiedy czują, że kogoś zawiodły. W Japonii każdy zna swoje miejsce w szeregu i uważa, że ma jakąś misję. Kiedy jej nie spełnia, czuje się niepotrzebny.

Na kolejnej stronie dowiesz się, jakie prezenty dostała Maja Tokarska od japońskich fanów swojego zespołu, dlaczego nie udało się jej zdobyć mistrzostwa kraju i z czym przede wszystkim Japończykom kojarzy się Polska. 

Czy Maja Tokarska awansuje z reprezentacją Polski na igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×