Trener Atomówek: Wrzucono nas na głęboką wodę i uczymy się pływać
Bezdyskusyjna porażka sopockich siatkarek z Tauronem MKS-em Dąbrowa Górnicza nie załamała ich szkoleniowca Piotra Mateli. Młody trener żałował, że jego podopieczne nie podeszły do spotkania z pewnością siebie.
15, 13 i 16 - tyle punktów w każdym z trzech setów spotkania z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza zdobyła ekipa Atomu Trefla Sopot w swoim ostatnim wyjazdowym spotkaniu. Trudno się było dziwić, że młode zawodniczki nadmorskiego klubu były przybite niekorzystnym przebiegiem rywalizacji. Piotr Matela tuż po ostatniej akcji zebrał swoje uczennice wokół trenerskiej ławki na krótką pogadankę. - Rozmowa, jaką odbyliśmy po meczu, była spokojna i merytoryczna. Niepotrzebnie spaliliśmy się na boisku i to nas boli najbardziej. Przeciwnik niczym nas nie zaskoczył, to raczej my popełnialiśmy zbyt wiele błędów. Po meczu starałem się przede wszystkim podbudować dziewczyny i wyzwolić w nich sportową złość - wyjaśniał 37-latek.
Matela nie wahał się w dokonywaniu śmiałych roszad w składzie, w meczu z Tauronem MKS w dłuższym fragmencie gry pokazały się Dominika Mras, Monika Fedusio czy Martyna Łukasik. Siatkarska młodzież nie poradziła sobie z naporem sił rywala, ale trener Atomu nie miał do swoich rezerw pretensji. - Z jednej strony można zostawić zawodnika na parkiecie, ale z drugiej strony jeśli walczymy z takim rywalem i przegrywamy różnicą siedmiu-ośmiu punktów, to czy jest sens wypruwania sobie żył, jeśli musimy wyjść na kolejne sety i w nich walczyć? Podejmowałem swoje decyzje w oparciu o to, co się działo na boisku. Wyznaję zasadę, że wygrywa i przegrywa zespół i każda zawodniczka ma być gotowa na to, by zastąpić koleżankę - tłumaczył.
Dla młodego szkoleniowca ostatnia wizyta w Dąbrowie Górniczej nie była zbyt przyjemna, choć Matela ma dobre wspomnienia związane z Halą Centrum. To właśnie w MKS-ie zaczynał on swoją trenerską karierę (2005-2008) i święcił pierwsze triumfy, czyli awans do ekstraklasy w 2007 roku. - Zawsze miło jest mi tutaj wracać i spotykać starych znajomych z dąbrowskiej hali, na pewno znajdę czas, by chwilę z nimi porozmawiać. Chyba nie da się porównać klubów i ligi z tamtych i obecnych czasów; dużo rzeczy poszło do przodu pod względem organizacji i oprawy całych rozgrywek. Lata mijają, ale sentyment pozostaje - mówił z uśmiechem były siatkarz.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra