Poniedziałkowe deja vu. Tak polscy siatkarze byli namawiani do sprzedaży meczu podczas MŚ
- Czym oni się różnią od nas? - motywował Wagner. - Mają głowę? Czyli jak my. Ręce, nogi, oczy? Każdy z was też to wszystko ma.
W mistrzostwach w Meksyku uczestniczyło aż 24 reprezentacji. System turnieju był dość skomplikowany. Najpierw pierwsza faza grupowa. I od razu piekielnie mocni rywale. Co prawda pierwszy mecz na przetarcie - z Egiptem. Szybkie 3:0 i oczekiwanie na USA oraz ZSRR. Ku zaskoczeniu kibiców Biało-Czerwoni dość łatwo wygrali oba pojedynki - po 3:1. - Wtedy doszło do nas, że możemy osiągnąć sukces - przyznał Włodzimierz Sadalski.
Kolejna faza grupowa (walka o miejsca 1.-12.) była o wiele łatwiejsza. 3:0 z NRD, 3:0 z Belgią, 3:1 z Meksykiem. - Meksykanie chcieli, abyśmy z nimi przegrali i tym samym zachowali szanse na awans - wspominał na łamach "Gazety Wyborczej" Wójtowicz. - Próbowali w różny sposób nas zmiękczyć. Negocjacje toczyły się w hotelowej windzie. Jeździliśmy tak z dołu do góry i odwrotnie, padały różne propozycje, ale nic z tego nie wyszło, bo rywale byli po prostu za słabi i nie wiem, co my moglibyśmy zrobić, żeby z nimi przegrać.
Polaków próbował nawet przekonać słynny Ruben Acosta (ówczesny prezes meksykańskiej federacji, a potem wieloletni prezydent Międzynarodowej Federacji Siatkówki - FIVB). Proponował różne profity za "odpowiedni" wynik. Nic z tego nie wyszło. - Mimo że proponowali nam wakacje w Acapulco i pieniądze" - mówił w "Przeglądzie Sportowym" Bosek.- Cała kasa i wszystkie profity poszły w siną dał - dodawał Zarzycki.
Szło jak po grudzie
W końcu faza finałowa. Polska, ZSRR, Japonia, NRD, Czechosłowacja i Rumunia walczyły o pierwsze sześć miejsc w końcowej klasyfikacji. Systemem "każdy z każdym". I już w pierwszej kolejce doszło do hitu: Polska - ZSRR. - To był piekielny mecz - wspomina Wójtowicz. - Kiedy rywale wygrali IV seta i doprowadzili do piątego seta, to mieliśmy chwilę zwątpienia. To "Sborna" była na fali.
Udało się opanować nerwy. 3:2 dla Polski. Potem szło równie ciężko. - Jak po grudzie - mówi Edward Skorek.
Fatalny mecz z Czechosłowacją (3:2), bardzo słaby z NRD (3:2). - Byliśmy określani mistrzami piątego seta, ale nam nie było do śmiechu, wiedzieliśmy, że coś z naszą formą jest nie tak, a przecież czekał nas jeszcze mecz z Japończykami - twierdzi Zarzycki.
Po 3:0 z Rumunią przyszedł czas na ostatni pojedynek z ekipą z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zwycięstwo dawało złoto - bez względu na inne rezultaty. 3:1 (mimo przegranego I seta) i Polacy sprawili jedną z największych sensacji w historii siatkówki.
Zobacz ostatnie fragmenty meczu Polska-Japonia.- Sato dwa razy zaatakował w aut, wybiegliśmy na boisko i mogliśmy rozpocząć fetę - wspominał na łamach książki "Kat" Gościniak, który został wybrany najlepszym siatkarzem turnieju.
Szaleństwo w hali, potem pamiętna impreza w hotelu (opisywana na początku tego artykułu), powrót do Warszawy i radosne przyjęcie przez tłum kibiców na dworcu w Warszawie. Tak narodził się zespół, który dwa lata później sięgnął po złoto olimpijskie.
***
Stop! Zatrzymać autobus! - Miguel czerwony niczym rozgrzany hutniczy piec wybiegł na hotelowy parking.
Udało się, kierowca go zauważył, zatrzymał pojazd, otworzyły się drzwi. - Panowie, panowie - zdyszany Miguel łamaną angielszczyzną zwrócił się do kierownictwa polskiej drużyny. - Nie zapłaciliście jeszcze za wczorajszą imprezę, którą wasi siatkarze zorganizowali w naszej restauracji.
- Co? Pan raczy żartować? Pięć tysięcy dolarów? - kierownik polskiej reprezentacji spojrzał na rachunek, a potem odwrócił się do siedzących w fotelach siatkarzy. Z nikim nie nawiązał kontaktu wzrokowego. Jedni wiązali akurat buty, inni patrzyli się w boczne szyby, pozostali udawali, że śpią.
- To jakaś pomyłka, moi chłopcy piją tylko mleko - mówił bardzo wolno do kierownika hotelu targając jednocześnie rachunek. - A teraz proszę opuścić autobus, bo spieszymy się na lotnisko.
- Tylko mleko? - Miguel patrzył na odjeżdżający autobus.
Marek Bobakowski
Obserwuj @MarekBobakowski
Poniedziałkowe deja vu. 30 lat temu doszło do największego oszustwa w historii sportu