Sylwia Wojcieska: Liczył się tylko powrót do gry

Doświadczona środkowa w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty wspomina okres rehabilitacji i przekonuje, że jest gotowa do siatkarskiej walki na najwyższym poziomie.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
Na zdjęcia: Sylwia Wojcieska WP SportoweFakty / Rafał Soboń / Na zdjęcia: Sylwia Wojcieska

WP SportoweFakty: Od pani kontuzji minął już przeszło rok. Jak się pani czuje dziś? Czy jest pani w pełni sprawna?

Sylwia Wojcieska: Czuję się bardzo dobrze, jestem sprawna, po pełnej rehabilitacji i
gotowa do podjęcia gry od przyszłego sezonu. Odpoczęłam psychicznie i fizycznie. A apetyt na grę znacznie wzrósł!

Czy pamięta pani co się wydarzyło wtedy w Rzeszowie? Czy tego urazu można było uniknąć, czy w ferworze boiskowej walki wszystkiego przewidzieć się nie da?

- Nie pamiętam. Ten etap został wymazany z mojej pamięci z dniem zakończenia rekonwalescencji. Tamten rozdział uważam za zamknięty. Mogę jedynie powiedzieć, że kompletnie nic nie zapowiadało mojego urazu. To był czysty przypadek. W ferworze walki skupia się jedynie na walce o zwycięstwo. Nie myśli się o innych rzeczach.

Jak poradziła sobie pani z rozbratem z siatkówką? Co wypełniało pani czas i myśli przez ten okres gry? Udało się nadrobić zaległości rodzinne i towarzyskie?

- Z perspektywy czasu, uważam, że przerwa ta dobrze wpłynęła na moje samopoczucie psychiczne i regenerację całego organizmu. Spędzałam czas w różny sposób, zazwyczaj tak, jak nigdy nie miałam na to czasu. Przede wszystkim nadrobiłam zaległości rodzinne, odświeżyłam relacje ze znajomymi i z przyjaciółmi. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogłam spokojnie pomagać w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, jak i Świąt Wielkanocnych. Miałam ogromne wsparcie bliskich. Bardzo cenię sobie ten czas poświęcony rodzinie.

Jak silna była chęć powrotu na boisko? Czy pojawiły się chwile zwątpienia?

- Od postawionej diagnozy od razu założyłam sobie jasny cel: jak najszybciej się pozbierać i wrócić na parkiety Orlen Ligi. Najbardziej wyczekiwałam wtedy na dzień zabiegu, a potem, gdy dostałam przyzwolenie, przystąpiłam do ciężkiej, żmudnej i codziennej pracy. Liczyło się wyłącznie pozytywne myślenie, chęć powrotu do gry i wyobrażenie, że stoję przy siatce i robię to, co uwielbiam najbardziej: blokuje.

Przypomniałam sobie swoje akcje, z których byłam najbardziej zadowolona. To mnie napędzało. Chciałam grać tak dalej. Wierzyłam do samego końca, że i tym razem sobie poradzę. Opierałam się na poprzednim doświadczeniu, wiedziałam, co mnie czeka i czego powinnam się spodziewać. Najważniejsza była cierpliwość. Pojawiały się chwile zwątpienia, ale na krótko. Od samego początku wiedziałam czego chcę.

Na boisku zawsze była pani wulkanem energii. Czy ta energia pomagała w walce o powrót na boisko?

- Jestem osobą żywiołową i pełną energii. Na pewno nie przeszkadzała mi ona w tym trudnym czasie.
Sylwia Wojcieska do czasu kontuzji była ważnym ogniwem Muszynianki zmierzającej w sezonie 2014/2015 po brązowy medal Orlen Ligi Sylwia Wojcieska do czasu kontuzji była ważnym ogniwem Muszynianki zmierzającej w sezonie 2014/2015 po brązowy medal Orlen Ligi
Czy mogła pani liczyć na wsparcie klubu po kontuzji? Trener Bogdan Serwiński po tym, jak wypadła pani z gry był załamany. Czy po urazie interesował się pani losem?

- Klub stanął na wysokości zadania i zachował się profesjonalnie. Zapewnił mi wszystko czego potrzebowałam. Sfinansował zabieg i pokrył koszty rehabilitacji. Mogłam również potrenować z zespołem przez miesiąc, za co jestem bardzo wdzięczna. Trener Bogdan Serwiński interesował się moimi poczynaniami w rehabilitacji i postępami. Otrzymałam duże wsparcie ze strony klubu, za co z całego serca dziękuję.

Czy w czasie leczenia pojawiły się propozycje lub zapytania z innych klubów?

- W trakcie rekonwalescencji było zainteresowanie ze strony klubów, ale i przede wszystkim jedno wielkie zapytanie co do mojej osoby. Chciałam podjąć grę jeszcze w trwającym sezonie, tuż po zakończeniu rehabilitacji. Niestety było już za późno, ponieważ kluby były obsadzone pełnym składem. Jednak nie żałuję, potrzebowałam nabrać do tego wszystkiego dystansu.

Czy uważa pani, że jest gotowa do kontynuowania kariery na najwyższym
poziomie? Czy jest szansa, że zobaczymy Sylwię Wojcieską na orlenligowych
boiskach?

- Zdecydowanie jestem gotowa. Nie mam żadnych dolegliwości bólowych i jestem w pełni wypoczęta psychicznie oraz fizycznie. Mogę powiedzieć, że na nowo się odrodziłam i chcę podjąć wyzwanie. Nie mogę się doczekać powrotu na parkiety Orlen Ligi. Stęskniłam się, a jeśli nie tam, to wypatrujcie mnie w najnowszej edycji programu "Żony Hollywood" (śmiech). Szansa mojego powrotu jest duża, pracuje nad tym mój menedżer.

Śledzi pani rozgrywki ligowe w Polsce? Czy według pani ktokolwiek może zagrozić Chemikowi w zdobyciu mistrzostwa?

- Moim skromnym zdaniem Chemik powtórzy sukces z ubiegłego roku i obroni tytuł. Ma bardzo dobry, stabilny skład. Do tego zespól tworzy mieszanka doświadczenia i młodości. Aczkolwiek po piętach może deptać im PGE Atom Trefl Sopot, który od początku sezonu bardzo dobrze się spisuje.

Na początku kwietnia odbędzie się turniej finałowy Pucharu Polski. Z pani punktu widzenia można powiedzieć, że to turniej wyjątkowy. Odbędzie się bowiem w Kaliszu, czyli mieście, które bardzo dobrze pani zna, a wezmą w nim udział trzy drużyny, w których pani występowała: Budowlani, Atom i Muszynianka. Za kogo będzie pani trzymać kciuki? Kto będzie głównym faworytem do zdobycia Pucharu Polski?

- Puchar Polski to krótki, prestiżowy turniej, który rządzi się własnymi prawami. Wygra zespół, który lepiej zniesie obciążenia meczowe, będzie w tych dniach lepiej przygotowany, w lepszej dyspozycji. Ważne jest wsparcie drugiej szóstki. Wolę wstrzymać się od typowania, bo zwycięzcą może okazać się naprawdę każdy. Liczę na wspaniałe widowisko i ogromne emocje przed telewizorem.

Rozmawiał Marcin Olczyk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×