Facundo Conte mocno rozżalony: Nasz stół nie miał jednej nogi
- Oczywiście. Zostały trzy kolejki ligowe. Dotychczasowe spotkania pokazały, że wszystko jest możliwe. Musimy zagrać dobrze i zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Dużo zależy od tego, co pokaże Resovia. Jesteśmy od nich gorsi o seta, więc nie jest to wielka strata, zwłaszcza że rzeszowianie na koniec fazy zasadniczej zmierzą się z Lotosem Treflem. Ekipa z Gdańska wciąż musi walczyć o jak najwyższą pozycję, więc na pewno zrobi wszystko, żeby wygrać.
Czy po wyeliminowaniu was, i to w takim stylu, faworytem Final Four Ligi Mistrzów będzie teraz bezdyskusyjnie Zenit Kazań?
- Jestem bardzo zawiedziony niektórymi sytuacjami, które miały miejsce. Stać nas było na więcej. Nie da się jednak rozegrać całego sezonu na najwyższym poziomie dwoma skrzydłowymi i trzema środkowymi. Dlatego też przegraliśmy kilka ważnych meczów, jak ten z Bydgoszczą. Traciliśmy punkty w spotkaniach, w których nie mieliśmy prawa tego zrobić. To bardzo trudne. Mam ważny kontrakt. Dotychczas dawałem z siebie wszystko i zamierzam dalej tak robić, dopóki noszę tę koszulkę. Taki jestem. Tak postępowałem w poprzednich sezonach, tak czynię teraz i nie zmieni się to, niezależnie od tego, gdzie będę grać. Gram chory, gram kontuzjowany. Zawsze jestem do dyspozycji, dla dobra drużyny. Tym bardziej przykro mi, że nie każdy tak postępuje. To stanowi potem różnicę w porównaniu z takimi zespołami jak Zenit. Liczę jednak, że sytuacja ta się poprawi. Zostało już bardzo niewiele spotkań do końca całego sezonu.
Co dalej? Może jeszcze być dobrze?
Część z nas odpoczywała znacznie dłużej niż inni. Mam nadzieję, że każdy grać będzie teraz na maksa, bo bardzo nam tego potrzeba. Ja gram dla zespołu, dla kolegów, gram też dla siebie. Wydaje mi się, że to jest najważniejsze. Własna duma. Moje nazwisko jest na koszulce, na boisku. Muszę grać tak, żeby każdy, kto ogląda dany mecz, wiedział, że to prawdziwy, ten właściwy Facundo Conte gra dla PGE Skry. Musimy mieć w sobie ogień, a nie każdy go ma. Liczę, że to się zmieni przed tymi ostatnimi meczami sezonu. W przeciwnym razie będzie trudno osiągnąć nam sukces. Wierzę, że część z nas znajdzie tę niezbędną motywację. Trzeba mieć na uwadze, że przeszłość nie wróci, nie można w niej tkwić. Nie jest to dobre. Ludzie zresztą widzą to. Takie szanse, jak w czwartek, trzeba po prostu wykorzystywać, bo mogą już nigdy w życiu się nie powtórzyć.
Czyli wciąż ma pan nadzieję na poprawę i chce wypełnić kontrakt ze Skrą?
- Nadzieja umiera ostatnia. Póki noszę tę koszulkę, gram dla Skry i dam jej wszystko, co mam, niezależnie od tego jakiego poświęcenia będzie to wymagać. Gram dla barw, które reprezentuję i dla kolegów, dlatego, że im należy się szacunek za ich pracę. Tak zresztą wygląda siatkówka. To najbardziej zespołowy sport na świecie, bo ktoś odbiera, ktoś wystawia, ktoś atakuje. To nie jest koszykówka czy piłka nożna, gdzie wszystko zrobić można tak naprawdę samemu, trzymając piłkę od początku do końca. W siatkówce działać musi cały zespół i mam nadzieję, że tak będzie w naszym przypadku na finiszu sezonu.
Rozmawiał Marcin Olczyk
Zobacz wideo: Adam Nawałka: Błaszczykowski wykorzystał szansę