Bartłomiej Bołądź: Wszyscy już myśleli, że nie zdobędziemy żadnego punktu
Cerrad Czarni Radom wygrali mecz z Asseco Resovią Rzeszów 3:2, choć niewiele brakowało, a nie wywalczyliby żadnego punktu. Przyjezdni mieli bowiem już piłkę meczową.
Dla Cerrad Czarnych pokonanie Asseco Resovii Rzeszów miało nie tylko znaczenie w kontekście powiększenia zdobyczy punktowej. Radomianie potwierdzili tym samym, że seria zwycięstw i zajmowanie pozycji lidera nie jest dziełem przypadku. Pojedynek z ekipą z Podkarpacia był jednocześnie weryfikacją formy z drużynami z czołówki.
Wtorkowa wygrana miała także historyczne znaczenie. Wojskowi od momentu powrotu do PlusLigi jeszcze nigdy nie pokonali złotego medalisty poprzednich rozgrywek. - Na wygraną nad mistrzem Polski musiałem czekać 3 lata, jestem bardzo szczęśliwy, bo w poprzednich sezonach byliśmy blisko, ale nie udało nam się tego dokonać - nie ukrywał Bartłomiej Bołądź.
Asseco Resovia Rzeszów miała już piłkę meczową, ale ostatecznie to podopieczni Raula Lozano mogli się cieszyć z końcowego triumfu. Do tej pory nie brakowało komentarzy, że pierwsze miejsce radomian wynika z korzystnego terminarza. - Pokazaliśmy, że potrafimy się podnieść z trudnej sytuacji. W pierwszym secie graliśmy dobrze, później spisywaliśmy się coraz słabiej, ale w czwartej partii powróciliśmy na właściwe tory i to poniosło nas w tie-breaku. I nikt nie może nam teraz powiedzieć, że byliśmy liderem PlusLigi wyłącznie dlatego, że mieliśmy łatwy terminarz - podkreślił atakujący.
Zespół z województwa mazowieckiego kontynuuje imponującą serię zwycięstw. Od porażki na inaugurację sezonu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle wszystkie pozostałe pojedynki rozstrzygał na swoją korzyść. - Tylko możemy się cieszyć z ośmiu zwycięstw z rzędu, ale nie ustajemy w ciężkiej pracy, bo z każdą kolejną drużyną wcale nie będzie się nam grało łatwiej. Musimy być skoncentrowani do końca - zaznaczył 21-latek.Wtorkowy tie-break był drugim z rzędu wygranym przez Cerrad Czarnych. Wcześniej takim samym rezultatem zakończyło się spotkanie z BBTS-em. - Myślę, że wygrana w Bielsku-Białej miała spore znaczenie. Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że potrafimy rozstrzygać pięciosetowe mecze na naszą korzyść. Żeby w tie-breaku wygrywać, trzeba być do tego przygotowanym fizycznie - zauważył Bartłomiej Bołądź.
Co zdaniem zawodnika okazało się kluczem do końcowego triumfu? - Czwarty set. Przegrywaliśmy wysoko i byliśmy w bardzo trudnej sytuacji, chyba każdy w hali myślał, że zakończymy mecz z zerowym dorobkiem punktowym. a jednak zdołaliśmy doprowadzić do tie-breaka. Wtedy poczuliśmy, że nie przegramy tego meczu - zdradził.W sobotę Wojskowych czeka kolejny trudny pojedynek, tym razem z wicemistrzem Polski, Lotosem Treflem Gdańsk. Ekipa prowadzona przez Andreę Anastasiego zajmuje obecnie czwarte miejsce. Czy rywale radomian mają się czego obawiać? - Nie stawiałbym tego w ten sposób. Wciąż bardzo dużo pracy przed nami, co pokazał pojedynek z Resovią. Dalej mamy problemy czy to z przyjęciem, czy regularną zagrywką, bo zepsuliśmy sporo serwisów - odpowiedział Bartłomiej Bołądź.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.