Paulina Maj-Erwardt: Holenderki są spokojnie do ogrania
Libero reprezentacji Polski jest niepocieszona po porażce z reprezentacją Włoch, ale przekonuje, że w grze jej zespołu da się znaleźć pozytywy, dające nadzieję na lepszą grę w kolejnych spotkaniach.
Nowa zawodniczka Chemika Police po powrocie do drużyny narodowej potrafiła przekonać do siebie selekcjonera i w meczu z zespołem Marco Bonitty znalazła się w pierwszym składzie reprezentacji. Jej obecność w wyjściowej szóstce trudno uznać zresztą za zaskoczenie, w przeciwieństwie do desygnowania przez Jacka Nawrockiego do gry jednocześnie Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty i Izabeli Kowalińskiej - dwóch nominalnych atakujących.
- Na początku Włoszki na pewno były zaskoczone, bo nie miały żadnych informacji na temat Izy Kowalińskiej i to też zbiło je z tropu. W pierwszych fragmentach gry psuły bardzo dużo zagrywek, bo widziały dwie rywalki w przyjęciu i chciałby zapewne właśnie tym elementem, serwisem, zdobywać punkty, a widocznie ręka często drżała - analizowała po meczu Paulina Maj-Erwardt. - Mnie najbardziej szkoda tego trzeciego seta. W inauguracyjnej odsłonie oczywiście mogłyśmy wygrać, ale ta pierwsza partia przegrana to jeszcze jest - powiedzmy - do zaakceptowania, bo to turniej, pierwszy mecz. Ale trzeci i czwarty set powinny być rozgrywane na spokoju. Powinnyśmy wiedzieć, co mamy robić na boisku - dodała.
- Oglądałyśmy dzisiaj, same, w pokojach, mecz Holenderek, tylko trzeba brać poprawkę na to, że Słowenki nie pokazały tak naprawdę niczego, na czym mogłybyśmy się wzorować. Musimy obejrzeć przygotowane przez trenerów wideo z meczów reprezentacji Holandii z innymi, trudniejszymi rywalami. Dzisiaj będzie ciężki wieczór, bo będziemy musiały skupić się na jutrzejszym przeciwniku, a to, co było, odciąć grubą kreską.
Marcin Olczyk z Apeldoorn
Obserwuj @OlczykMarcin
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.