Nie było powtórki sprzed roku - sezon 2014/2015 w wykonaniu Indykpolu AZS Olsztyn

Edyta Gwóźdź
Edyta Gwóźdź
Analiza

Wydaje się, że przyczyny słabego wyniku olsztynian tkwią w zestawieniu drużyny. Zmiany przed sezonem były bardzo głębokie. Mimo zapowiedzi o wzmocnieniach kosztem udziału w Pucharze CEV, dobór zawodników nie spowodował podniesienia jakości zespołu. Nie zagwarantował tego przeciętny zaciąg z Politechniki. Juraj Zatko nie był szczególnie mocną konkurencją dla Macieja Dobrowolskiego, który nie notował już tak udanego sezonu jak rok wcześniej. Michał Potera dość chaotycznie poczynał sobie w obronie, a Adamajtis nie pomagał drużynie przy słabej postawie coraz starszego Grzegorza Szymańskiego. Ten drugi zresztą od stycznia przestał się pojawiać na boisku z powodu problemów zdrowotnych. Zdecydowanie rozczarowali dwaj obcokrajowcy na przyjęciu. Brazylijczyk miał udaną jedynie końcówkę sezonu, grając z konieczności na pozycji atakującego. Znalazł się tam w zastępstwie niedysponowanego Adamajtisa, a potem zwyczajnie wygrał z nim rywalizację. Okazało się bowiem, że radzi sobie na prawym skrzydle skuteczniej od Polaka.

Jednak najjaśniejszym punktem zespołu okazał się Bartosz Bednorz. Zaczął pojawiać się w składzie już po zmianie trenera, bowiem wcześniej miał problemy z kolanami. Młody zawodnik, choć wciąż mało stabilny, wniósł ogromne wzmocnienie w ataku i na zagrywce. Dobra postawa zaowocowała zresztą jego powołaniem do szerokiej reprezentacji Polski.
Bartosz Bednorz okazał się najjaśniejszym punktem AZS-u i kolejną nadzieją polskiej siatkówki Bartosz Bednorz okazał się najjaśniejszym punktem AZS-u i kolejną nadzieją polskiej siatkówki
Generalnie zespół z Olsztyna był w mijającym sezonie drużyną bez wyrazu i pomysłu na grę. Miał kilka znakomitych momentów, ale generalnie obiecywane wzmocnienia nie wniosły oczekiwanej jakości, a żaden z trenerów nie potrafił nadać ekipie indywidualnego rysu. Zajętego miejsca nie można oceniać w kategorii ogromnej porażki, ale po udanym poprzednim sezonie liczono na więcej.

Ważne słowa

- Nieraz mi się wydaje, że mówię do chłopaków po chińsku, albo w jakimś innym języku. Póki co nie widzę pozytywnego odbioru tego, na czym mamy się skupić, nad czym powinniśmy pracować. W ten sposób mówił poirytowany trener Stelmach już w październiku, kiedy zamiast trzech punktów, zainkasował dwa w starciu z BBTS-em Bielsko-Biała. Był to symptom kłopotów, które przeżyje zespół w trakcie sezonu, a ostatecznie zaowocował zmianą trenera.

W sezonie nie brakowało też nerwów i frustracji. Listopadowe spotkanie z Politechniką Warszawską rozgrzało do czerwoności atmosferę z powodu sędziowskiej nieporadności i błędów. - To, że sędzia przeprosił mnie po meczu, jest bardzo miłe, ale ja takiego gestu nie potrzebuję. My, poza przyjemnością, wykonujemy tu swoją pracę. Mamy z niej przyjemności, ale też porażki i smutki. Nie mówię, że byśmy wygrali, ale mogliśmy wygrać tego seta i mielibyśmy przyjemność walki o pełną pulę. A zostaliśmy z burakiem bez punktów. Chętnie bym posłuchał tych panów, ich wypowiedź oficjalną. Bo oni co innego mówią nam tam, na boisku, a ich zdanie zmienia się co kilkanaście sekund, w zależności od punktu w meczu. Kłamią w żywe oczy. Co innego mówią w trakcie meczu, co innego potem - o słowa Macieja Dobrowolskiego, kapitana akademików.

Po przyjściu do klubu trener Gardini starał się swój zespół pociągnąć w górę nie tylko sportowo, ale także mentalnie. Rozumiał jej problemy. - Moja drużyna ma w głowach historię całej pierwszej rundy i wszystkich swoich porażek. Jak coś nam nie wychodzi na boisku, jak zaczynamy tracić punkty, to widzę po nich, że zaczynają się bać, że to koszmary z pierwszej połowy sezonu wracają i zaraz będzie katastrofa. Ja to doskonale rozumiem. Staram się temu przeciwdziałać, ale czasem oni wpadają w takie myślenie "znowu nam nie wychodzi", "przegramy tak jak zawsze", "jesteśmy beznadziejni" i to ich ciągnie w dół.

Podsumowaniem sezonu w wykonaniu AZS-u były jego słowa. - Zauważyłem, że jesteśmy zespołem o dwóch twarzach, jednej na wyjeździe i drugiej w Uranii. Spotkania u siebie wychodzą nam o wiele lepiej niż wyjazdowe.
Klub z Olsztyna czeka duża praca, aby w nowym sezonie częściej widywać radosne obrazki po meczach Klub z Olsztyna czeka duża praca, aby w nowym sezonie częściej widywać radosne obrazki po meczach
Co dalej

W klubie postanowiono wyciągnąć wnioski. W ostatnich latach AZS był klubem, który bardzo szybko kompletował ekipę na nowy sezon. Tym razem zapowiedziano, że kontrakty będą dużo staranniej analizowane, a zawodników będzie się dobierać wolniej i w bardziej przemyślany sposób. Zadanie to spadnie w dużej mierze na Gardiniego, który pozostał w klubie. AZS ma stabilne finanse, choć budżet dość skromny. Są już pierwsze decyzje w postaci przedłużenia kontraktu z Bednorzem, w klubie pozostają też Zniszczoł i Zajder. Odchodzą Cabral, Ogurcak, Piotr Hain, Szymański, Zatko, Piotr Łuka, Jakub Bik, prawdopodobnie także Maciej Dobrowolski. W jego miejsce zatrudniono już Pawła Woickiego z Transferu Bydgoszcz. Z kierunku bydgoskiego do Olsztyna trafił też przyjmujący Marcin Waliński.

Klub planuje zatrudnienie zagranicznego atakującego oraz przyjmującego. Kolejny raz zmiany w zespole będą więc głębokie. Oby były też trafione. Olsztyńskie środowisko jest spragnione siatkówki na wysokim poziomie w swoim mieście.

Trochę liczb:

Najstarszy i najmłodszy zawodnik: Maciej Dobrowolski (38 lat) i Krzysztof Gulak (19 lat)
Najwięcej rozegranych setów: Michał Potera (132)
Najwięcej zdobytych punktów: Paweł Adamajtis (329)
Najwięcej asów serwisowych: Levi Cabral (26)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Piotr Hain (79)
Najwięcej przyjętych piłek: Michał Potera (637)
Średnia frekwencja na trybunach: 1293 widzów
Najdłuższa passa wygranych meczów: 2

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×