Ireneusz Mazur: Nie chcę usprawiedliwiać sopocianek

Były szkoleniowiec reprezentacji Polski juniorów wyróżnił elementy, które mogły mieć wpływ na porażkę Atomu w Krasnodarze. Jednocześnie trener wierzy, że zespół z Sopotu odrobi straty u siebie.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Aktualne brązowe medalistki mistrzostw Polski chciałyby jak najszybciej zapomnieć o pierwszym spotkaniu w ramach finału Pucharu CEV. Podopieczne Lorenzo Micelliego wybiegły na parkiet w Krasnodarze mocno stremowane i po trzech setach musiały uznać wyższość miejscowego Dynama. Taki rezultat spowodował, że triumf w całych rozgrywkach sopociankom zapewni tylko rewanżowe zwycięstwo za trzy punkty i wiktoria w złotym secie.
Siatkarki PGE Atomu Trefla Sopot we wtorkowy wieczór nie przypominały zespołu, który wcześniej w dobrym stylu rozprawił się z Galatasaray Daikin Stambuł, a na krajowym podwórku zdobył Puchar Polski, pokonując w finale Chemika Police. Czy taka postawa przyjezdnych to efekt tylko presji i zdenerwowania wynikającego z finału? - W tak ważnych spotkaniach dużą rolę odgrywają z pozoru drobnostki. We wtorek na taki a nie inny obraz gry sopocianek wpłynęło wiele czynników m. in. długa podróż. Do tego doszła presja. Skoro jest już się w finale, to chciałoby się go wygrać. Pamiętajmy, że miejscowe przystąpiły do tego spotkania wypoczęte, one dopiero będą zmagały się z podróżą. Nie chciałbym być jednak adwokatem trójmiejskiej drużyny, ponieważ profesjonalistki powinny sobie z tym poradzić. Rewanż odbędzie się w Ergo Arenie i wtorkowe problemy polskiego zespołu teraz mogą stać się jego atutem - stwierdził Ireneusz Mazur.Gra Dynama oparta jest przede wszystkim na skrzydłowych. Zespoły grające tzw. wysoką piłką bardzo często odpowiadały drużynom znad Wisły. Czy tak może być i w tym przypadku w sobotnim starciu rewanżowym? - Pierwszym warunkiem, który trzeba spełnić, by wygrać z rosyjską drużyną to skuteczna zagrywka. Odrzucające serwisy od siatki mają zmusić przeciwniczki do grania prostej, czytelnej gry. Czy jesteśmy w stanie tak zagrać? Oczywiście. Obserwując wcześniejszą grę sopocianek śmiało można stwierdzić, że są one w stanie zaprezentować się efektywnie w zagrywce i bloku, co może być kluczem do ewentualnego zwycięstwa - zaznaczył ekspert Polsatu Sport.
W pierwszym pojedynku gra sopocianek zazębiła się dopiero po wejściu na parkiet Anny Kaczmar i Anny Miros. Druga z wymienionych siatkarek zastąpiła nieskuteczną  tego dnia Katarzynę Zaroślińską i raz za razem zaczęła trafiać w pomarańczowe pole rywalek. Czy wobec udanej podwójnej zmiany trener Micelli może dokonać roszad  w podstawowym składzie przed sobotnią rywalizacją? - To zależy od dogłębnych analiz. Pamiętajmy jednak, że mecz meczowi jest nierówny. To, że Katarzyna Zaroślińska zagrało słabo we wtorek, nie oznacza, że z takiej samej strony zaprezentuje się w sobotę. Szkoleniowiec musi wykazać się wiarą w swój zespół. Dlatego też uważam, że mecz rozpocznie żelazna szóstka sopocianek - zakończył swoją wypowiedź były trener PGE Skry Bełchatów.

Warto przypomnieć, że przed dwoma laty po Puchar CEV sięgnął zespół Muszynianki. Podopieczne Bogdana Serwińskiego w dwumeczu o złoto dość niespodziewanie pokonały Fenerbahce Grundig Stambuł.

Czy PGE Atom Trefl Sopot odrobi straty i sięgnie po Puchar CEV?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×