Nie mamy pierwszego atakującego - rozmowa z Sebastianem Świderskim, trenerem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Holender jest konsekwentnie szykowany do roli pierwszego atakującego? Od meczu z PGE Skrą Bełchatów w czwartej kolejce, to on właściwie zawsze wychodzi w podstawowym składzie.

- Zaczyna, natomiast nie powiem, że zawsze kończy. Nie mamy jednego pierwszego atakującego i najprawdopodobniej nie będziemy mieli jednego lidera na ataku, bo widać, że obaj fajnie się uzupełniają. Czasami Kay jest zmieniany nawet gdy gra bardzo dobrze, ponieważ w danym momencie taktyka zespołu wymaga tego, by wszedł Dominik. Na tej pozycji wszystko jest elastyczne. Nie jest powiedziane, że Kay będzie w następnym spotkaniu pierwszym, a Dominik drugim, bo może być zupełnie inaczej. Decyzje zapadają w ostatnim momencie. Może nie jest to dobre dla zawodników, ale widać, że nie sprawia im to problemu. Potrafią się szybko zaadoptować do jednej czy drugiej roli.

Nie licząc van Dijka, rozmawialiście z dużo większą liczbą kandydatów do gry na pozycji atakującego?

- Było trzech innych kandydatów. Jeden mógłby być w Polsce wyłącznie do końca stycznia, bo w lutym musiałby stawić się na zgrupowanie reprezentacji, więc automatycznie nie mogliśmy się na niego zdecydować. Inny z kolei nie chciał przyjechać do nas na testy, nie chciał się sprawdzić, a trzeci kosztował za dużo i nie było nas na niego stać. Ostatecznie wyszła opcja optymalna, jeżeli chodzi o to sprawdzenie zawodnika, o jego umiejętności oraz o to, że pochodzi z Europy, a nie z innego kontynentu. Wszystkie te czynniki wpłynęły na to, że padło na van Dijka.

Zazwyczaj na początku kilku poprzednich sezonów w ZAKSIE panował urodzaj na pozycji środkowego. Teraz jest trochę inaczej, po odejściu Marcina Możdżonka oraz drugiej kontuzji Łukasza Wiśniewskiego w przeciągu dwóch miesięcy. Tym razem leczenie jego urazu potrwa podobno cztery tygodnie, zgadza się?

- Pierwsze wersje mówiły o trzech, czterech tygodniach przerwy. Po szczegółowych badaniach okazało się, że nie jest to aż tak poważne skręcenie kostki. Może nie wygląda ona dobrze, ponieważ pękła torebka stawowa, zrobił się wylew i to widać. Z drugiej strony jest to pozytywne, ponieważ nic innego się nie stało. Miejmy nadzieję, że skończy się na dwóch, trzech tygodniach pauzy. Może nawet potrwa ona nieco krócej, lecz na pewno nie będziemy ryzykować. Zdrowie zawodnika jest najważniejsze. Przed nami półtora tygodnia ciężkiego grania na wyjazdach, także na pewno Łukasz przez najbliższe dwa tygodnie będzie miał czas na spokojną rehabilitację. Do delikatnego treningu wróci dopiero po świętach.

Zostaliście więc z trójką Krzysztof Rejno - Wojciech Kaźmierczak - Jurij Gladyr. Ukrainiec w ostatnich latach też miał dużo kłopotów ze zdrowiem. Pozostaje się wam chyba modlić, by tym razem jednak wytrzymał cały sezon. Jak znosi on jego dotychczasowe trudy?

- Jurek normalnie trenuje i nie zgłasza żadnych problemów. Oczywiście, staramy się go oszczędzać. W ogóle nie był zgłoszony do meczu z VaLePą Sastamala. Miał trochę cięższy tydzień, jeśli chodzi o trening siłowy, po to, żeby troszeczkę zbudować siłę w takim lepszym treningu. Natomiast Krzysztofa Rejno kontraktowaliśmy dlatego, żeby mieć trzeciego, czwartego środkowego, który cały czas by z nami trenował, a nie tylko dochodził z Młodej Ligi. Mamy to szczęście, że posiadamy trzech siatkarzy, bo są inne zespoły, tak jak chociażby Jastrzębski Węgiel, który na pozycji przyjmującego ma w sumie tylko dwóch zawodników, z którymi musi sobie radzić od początku sezonu. Na jego początku wypadł Kaliberda i Gierczyński z Bartmanem grają non stop, bo nie mają zmiany. Młody Popiwczak jest tak naprawdę jest drugim libero, więc my mamy szczęście w nieszczęściu, że możemy rotować środkowymi. A widać, że "Pepe" Rejno jest zawodnikiem, który potrzebuje gry na najwyższym poziomie. Chociażby podczas spotkania z VaLePą udowodnił, że ma umiejętności, zdobywając sześć punktów blokiem. W ataku spisał się może trochę gorzej, ale z kolei we wcześniejszych spotkaniach wyglądało to odwrotnie. Tego młodego, perspektywicznego zawodnika będziemy starali się rozwijać.
Kontuzje Michała Ruciaka i Łukasza Wiśniewskiego niejednokrotnie komplikowały Sebastianowi Świderskiemu życie przy ustalaniu wyjściowego składu Kontuzje Michała Ruciaka i Łukasza Wiśniewskiego niejednokrotnie komplikowały Sebastianowi Świderskiemu życie przy ustalaniu wyjściowego składu
Kontynuując wątek młodzieży, parę szans dostał także Krzysztof Zapłacki. W kadrze drużyny też jest Paweł Gryc, którego z gry wyeliminowała jednak poważna kontuzja kolana. Ta dwójka też ma papiery na duże granie?

- Należy sprawdzić tych zawodników przede wszystkim w dorosłym graniu, ponieważ występy w Młodej Lidze czy w juniorach są zupełnie czym innym niż walka w PlusLidze, czy chociażby na parkietach pierwszoligowych. Na temat Gryca trudno  nam cokolwiek powiedzieć, natomiast jest to bardzo młody i obiecujący zawodnik, który występował praktycznie na każdej pozycji - na środku, przyjęciu, a teraz wylądował na ataku. Trenerzy, którzy zajmowali się nim w juniorach, byli bardzo zadowoleni z czynionych przez niego postępów. Był zresztą podstawowym atakującym reprezentacji Polski na ostatnich mistrzostwach Europy juniorów, ale niestety już w pierwszym meczu doznał kontuzji. Na razie powolutku wraca do zdrowia. Może dołączy do nas przed play-offami. Wtedy naprawdę będziemy mieli urodzaj, ponieważ dalej liczymy, oczywiście, na Grzesia Boćka, że też zdąży jeszcze przed końcem sezonu wrócić i zagrać chociaż w jednym spotkaniu. Zarówno dla nas, jak i dla niego byłoby to wielkie wydarzenie.

Młodzi dostawali najwięcej szans w Pucharze CEV. Zresztą, w każdym meczu tych rozgrywek mogliśmy zauważyć w pańskiej drużynie jakieś roszady personalne. To efekt tego, że pozwalała na to klasa dotychczasowych rywali, jakaś odgórna polityka czy też większa liczba zmian zależy jeszcze od czegoś innego?

- Po to mamy taki skład, jaki mamy, żeby wszyscy mogli grać i się sprawdzić. Akurat Puchar CEV jest dobrym poligonem dla młodych zawodników. I jak widać, mają oni umiejętności, żeby wygrywać. Zmagania w Europie to również chwila odpoczynku dla podstawowych graczy, moment, w którym mogą oni złapać drugi oddech i przede wszystkim trochę ciężej potrenować przed następnymi ważnymi spotkaniami. Teraz do Finlandii lecimy z troszeczkę innym nastawieniem. Najprawdopodobniej rozpoczniemy mecz pierwszą szóstką, z tego względu, że cały tydzień spędzimy w podróży, bez możliwości treningu. Potraktujemy więc rewanż w Sastamali jako trening, z kilkoma założeniami taktycznymi ukierunkowanymi bardziej pod Cuprum Lubin niż pod VaLePę. Oczywiście, po secie bądź dwóch szansę ponownie dostaną zmiennicy. Sezon jest długi i trzeba mieć zaplecze, żeby nie skończyło się tym, że gramy gołą szóstką i później nie mamy zmienników przygotowanych do rywalizacji w lidze.

Zmiennicy dostaną w Finlandii szansę niezależnie od przebiegu boiskowych wydarzeń?

- Myślę, że niezależnie od wyniku. Oczywiście, chcemy awansować dalej, natomiast nie mamy aż takiego ciśnienia w Pucharze CEV, bo na razie więcej się do tego dokłada, a splendoru i zainteresowania nie ma praktycznie żadnego. Wyniki są ważne, idą w świat, natomiast dla nas ważniejsze są liga, Puchar Polski i zdrowie chłopaków.

Niedługo wkroczymy w nowy rok 2015. Czego więc na koniec życzyć panu i drużynie w nadchodzących miesiącach?

- Myślę, że przede wszystkim zdrowia. Ono jest najważniejsze w każdej dziedzinie życia, nie tylko w sporcie. Jeżeli dopisuje, to mamy przykład reprezentantów Polski, którzy potrafią grać, wygrywać i zdobywać mistrzostwo świata. Z kolei na drugim biegunie jest przykład Grzesia. Wydawał się nie do zdarcia, a jednak walczy z chorobą, która dopadła go w najmniej oczekiwanym momencie. Co do wyników, to żeby kibice byli z nas zadowoleni. A kiedy będą, to już niech sami sobie odpowiedzą.

Jak oceniasz pracę Sebastiana Świderskiego na stanowisku trenera ZAKSY Kędzierzyn-Koźle?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×