Układanie zamiast losowania w europejskich pucharach. Polityczny skandal konsekwencją zmian CEV?
Rdzennymi mieszkańcami Cypru są Grecy, którzy stanowią ponad 3/4 ludności. Prawie 1/4 to Turcy. Ludność grecka wyznaje chrześcijaństwo, a turecka islam. Stolicą kraju jest Nikozja - miasto podzielone słynną "zielona linią" (strefa zdemilitaryzowana kontrolowana przez Organizację Narodów Zjednoczonych).
Omonia Nikozja to finalista siatkarskiego Pucharu Cypru, której kibice wyznają poglądy skrajnie lewicowe. Zdarza się, że na stadionach piłkarskich można zauważyć flagi z Che Guevarą i komunistycznymi symbolami. Kibice są tolerancyjni, szanują ludzi bez względu na kolor skóry czy orientację seksualną. Omonia jest jednym z niewielu na Cyprze zespołów, które akceptują obecność Turków.
Mecze piłkarskie pomiędzy tymi zespołami można określić jako te z gatunku podwyższonego ryzyka. W ostatnich latach słychać było między innymi o rzuceniu petardy obok opatrywanego piłkarza, czy zamieszkach kibiców z policją.CEV nie uczy się na błędach. Rok temu w pierwszej rundzie Challenge Cup rywalizowały Anorthosis i Fenerbahce Grundig Stambuł. Awans wywalczyli podopieczni Daniela Castellaniego, ale głośniej niż o rezultacie mówiło się o rewanżowym spotkaniu w Limassol (tam swoje mecze w europejskich pucharach rozgrywa Anorthosis). Kibice przed wejściem na halę przeszli długą procedurę przeszukania, która w rezultacie nic nie dała. Na trybunach doszło do wielkiej manifestacji politycznej. Przed rozpoczęciem pojedynku kibice rozwiesili ogromną oprawę z napisem "Freedom to Famagusta" (Wolność dla Famagusty). Mecz także przerwano, kiedy na parkiecie wylądowały race, kamienie i butelki, a hala została zadymiona.
Z drugiej strony należy jednak docenić walory niepowtarzalnej atmosfery, którą stworzyli kibice. Udanie przyćmiła ją jednak nacjonalistyczna otoczka całego widowiska.
W siatkówce zdarzały się już sytuacje, w których mecze nie dochodziły do skutku, także z przyczyn pozasportowych. W sezonie 2012/2013, w drugiej rundzie Challenge Cup kobiet niemiecki USC Munster walczył o awans do dalszej fazy rozgrywek z Hapoel Kfar-Saba z Izraela. Mecz rozegrany w Niemczech wygrały gospodynie 3:0 i to one były zdecydowanym faworytem rewanżowego spotkania. Sportowa walka zeszła jednak na drugi plan. W tamtym czasie przybrał na sile konflikt izraelsko-palestyński, dlatego władze klubu postanowiły odmówić przylotu do Izraela w trosce o bezpieczeństwo zawodniczek. Klub poinformował o swojej decyzji CEV.
Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej postanowiła podjąć stanowcze kroki wobec "niezdyscyplinowanych" władz klubu z Munster. CEV oznajmiła, że jeżeli zespół nie rozegra nadchodzącego spotkania w Pucharze Challenge, zostanie zdyskwalifikowany na 3 lata w europejskich pucharach, ponadto zostanie nań nałożona wysoka kara finansowa. W obliczu ówczesnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ostatecznie, skończyło się na 7000 euro kary, bez banicji w rozgrywkach pod egidą CEV.
Podobnie mogło być w tym sezonie. PGE Atom Trefl Sopot miał zmierzyć się w 1/16 Pucharu CEV kobiet z Siewierodonczanką Siewierodonieck. W tym ukraińskim mieście toczyły się walki armii naszych wschodnich sąsiadów z separatystami. Ostatecznie, Siewierodonczankę z rozgrywek wycofano, więc sprawa rozwiązała się sama.
Z problemem polityki na obiektach sportowych walczy Europejska Unia Piłkarska. UEFA nie zezwala na mecze między innymi Hiszpanii z Gibraltarem czy Armenii z Azerbejdżanem ze względów politycznych. Na Euro 2016 prawdopodobnie nie zobaczymy w jednej grupie Rosjan i Ukraińców. Niestety w świecie siatkówki dzieje się dokładnie odwrotnie. O tym jak będzie w Limassol, przekonamy się już we wtorek 4 listopada.
CEV musi pokazać, że pójdzie ścieżką innych organizacji sportowych i zacznie walczyć o apolityczność. Póki co, umyślnie doprowadza ona do meczów podwyższonego ryzyka. Polityki ze sportem mieszać nie można. Jakikolwiek jej wpływ na zdrową rywalizację powinien być minimalizowany. Bo ograniczyć w stu procentach się go nie da, szczególnie w tak zapalnym punkcie na mapie świata jak Cypr.
Mateusz Lampart