As niebiańskiej kadry - wspomnienie Arkadiusza Gołasia

Po zakończonych mistrzostwach Europy w roku 2005 siatkarze zaczęli rozjeżdżać się do swoich klubów. Jeden z nich do nowej drużyny nie dojechał. Arkadiusz Gołaś zginął w wypadku samochodowym w Austrii.

Nicole Makarewicz
Nicole Makarewicz
Nikt nie mógł w to uwierzyć. Najlepszy przyjaciel Arkadiusza Gołasia, Krzysztof Ignaczak przyznał niedawno w prasie, że płakał jak bóbr, kiedy dowiedział się o tragicznym zdarzeniu. Co ciekawe, "Igła" zauważył, że choć ostrołęczanin nie miał w zwyczaju się żegnać, to tuż przed wyjazdem do Włoch spotkał się ze znajomymi. Ani Ignaczak, ani nikt inny nie mógł się spodziewać, że będzie to ostatni raz kiedy widzą Gołasia.

Z Ostrołęki do stratosfery

Arkadiusz Gołaś urodził się w Przasnyszu, ale od czasów szkolnych mieszkał w Ostrołęce, gdzie zaczęła się jego przygoda z siatkówką. Na pierwszy siatkarski trening przyszły reprezentant trafił w wieku 10 lat. Początkowo szkolił się w zespole UKS Olimp Ostrołęka pod wodzą trenera Renisława Dmochowskiego, który wciąż dba o rozwój młodych adeptów siatkówki w rodzinnym mieście Gołasia.

Wystarczyło pięć lat treningów, by niebywały talent zawodnika rozkwitł. Nadnarwiańskie miasto szybko stało się za ciasne dla tak dobrze zapowiadającego się gracza. By dalej się rozwijać Arkadiusz Gołaś przeprowadził się do Warszawy, gdzie miał trenować w uchodzącym za kuźnię talentów MOS-ie Warszawa. Pierwszy sukces przyszedł już po dwóch latach gry w stołecznym klubie. Razem z kolegami z MOS-u środkowy został wicemistrzem Polski kadetów. Z kolei w roku 1999 został wicemistrzem Polski w kategorii juniorów i zdobył brązowy medal na mistrzostwach świata kadetów w Rijadzie.

Niezwykle ważnym okresem w karierze pochodzącego z Ostrołęki siatkarza stał się rok 2000. Z warszawskim klubem w końcu sięgnął po mistrzostwo Polski  juniorów. Był to idealny czas na rozpoczęcie kariery seniorskiej. Środkowym od razu zainteresował się AZS Częstochowa. Arkadiusz Gołaś zyskał szansę trenowania pod okiem Ireneusza Mazura z takimi zawodnikami jak Dawid Murek czy Łukasz Żygadło. W tamtym czasie jeszcze bardziej rozwinął swoje skrzydła. Grał coraz lepiej, nie bez powodu Zdzisław Ambroziak powiedział o Gołasiu, że to siatkarz o "stratosferycznym" zasięgu. - W czasie, gdy Arek przychodził do klubu byłem kapitanem zespołu. Wtedy właśnie dołączyła do zespołu grupa młodych zawodników: Jakub Oczko, Michał Bąkiewicz i Arkadiusz Gołaś. Dało się od razu zauważyć, że drzemie w nim ogromny talent. Jego ogromnym atutem była skoczność i zasięg. Potrafił zawisnąć nad siatką, rozejrzeć się i skierować piłkę w dowolne miejsce pola przeciwnika - mówił o umiejętnościach Gołasia Andrzej Szewiński, były siatkarz i prezes AZS-u Częstochowa.
Częstochowscy kibice wciąż pamiętają o swoim idolu Częstochowscy kibice wciąż pamiętają o swoim idolu
Nie tylko siatkarz

Ciężka praca na treningach nie była jedynym zajęciem gracza podczas pobytu w Częstochowie. Poza siatkówką miał dwie pasje: komputery i fotografię. Arkadiusz Gołaś składał sprzęt komputerowy wszystkim swoim kolegom, a w razie jakichkolwiek problemów technicznych, on był pierwszą osobą, do której telefonowano. Ostrołęczanin był również ekspertem od fotografii. - Oglądałem ostatnio moje zbiory i stwierdziłem, że prawie cały album składa się ze zdjęć zrobionych przez mojego przyjaciela. To jedna z cenniejszych pamiątek. Uwiecznione są piękne chwile z naszego życia - spotkania, kolacje, zabawy, wyjazdy, wspólne Sylwestry […] Arek był zawsze przygotowany na takie okazje, sprzęt czekał - powiedział w wywiadzie dla "Super Volleya", po śmierci środkowego, Krzysztof Ignaczak.

W czasie czterech lat gry w częstochowskim AZS-ie utalentowany wychowanek Olimpu Ostrołęka znalazł też czas na przyjaźnie i miłość. Kiedy nie trenował spędzał czas z przyszłą żoną i znajomymi. - W roku 2000 przyszliśmy razem do AZS-u. Przez cztery lata wspólnie z Arkiem wynajmowaliśmy mieszkanie, można powiedzieć, że byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Arek był bardzo fajnym kumplem, przez te wszystkie lata, kiedy razem mieszkaliśmy, wspólnie przeżywaliśmy zwycięstwa i porażki. Szczególnie miło i ciepło wspominam nocne seanse filmowe, w których uczestniczyły nasze narzeczone. Arek był miłośnikiem dobrego kina - powiedział po jednym z Memoriałów Arkadiusza Gołasia jego przyjaciel, Jakub Oczko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×