Wojciech Żaliński: Drużyna z Gdańska zajmie miejsce poza "wielką czwórką"

Jednym z najlepszych zawodników Cerrad Czarnych w przegranym 2:3 spotkaniu z ekipą z Gdańska był Wojciech Żaliński. Po zakończeniu zawodów porównał swój były zespół do obecnego.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski
Zgodnie z przewidywaniami, środowy pojedynek Cerrad Czarnych i Lotosu Trefla dostarczył spodziewanych emocji. Zmierzyły się bowiem ze sobą dwie niepokonane wcześniej drużyny. Po zaciętym boju triumfowali gdańszczanie, choć trzeba przyznać, że oba zespoły mogły wcześniej zakończyć tę konfrontację.
Jednym z najlepszych zawodników gospodarzy był Wojciech Żaliński. Zdobył 12 punktów przy 58-procentowej skuteczności w ataku. Ze swojego występu nie był jednak do końca zadowolony. - Zarówno ja indywidualnie, jak i cały zespół mieliśmy momenty bardzo dobrej, ale i słabszej gry. Przebiegała ona "falami", była bardzo nierówna w wykonaniu obu drużyn - zwrócił uwagę.Po trzech setach radomianie prowadzili 2:1 i wydawało się, że pójdą za "ciosem" i na swoją korzyść rozstrzygną również czwartą partię. Wtedy jednak w polu serwisowym pojawił się jeden z mistrzów świata. - Mateusz Mika "pokąsał" nas w tym momencie kilkoma bardzo trudnymi zagrywkami. Gdybyśmy przetrwali ustawienie z nim na zagrywce, to moglibyśmy wygrać 3:1. Rywale pokazali jednak charakter i "wyszarpali" nam to zwycięstwo - przyznał pochodzący ze Skarżyska-Kamiennej przyjmujący.
Skrzydłowy nie był do końca zadowolony ze swojego występu Skrzydłowy nie był do końca zadowolony ze swojego występu
W dwóch pierwszych spotkaniach Czarni zgromadzili komplet punktów, nie oddając nawet seta zarówno Effectorowi Kielce, jak i MKS-owi Banimex Będzin. - Na ostatniej konferencji prasowej Daniel Pliński mówił o tym, że naszym celem było zdobycie sześciu punktów w tych dwóch meczach, bo znaliśmy terminarz i wiedzieliśmy, że spokojnie jesteśmy to w stanie osiągnąć - przypomniał Żaliński. On i koledzy to założenie zrealizowali.

Nie ukrywali jednak rozczarowania po ostatniej akcji środowego starcia. - To jest nasza hala i nie możemy się cieszyć z przegranej. Oczywiście szanujemy ten punkt, bo równie dobrze mogliśmy przegrać za trzy - zaznaczył 26-latek. - Nie wykorzystaliśmy kilku swoich szans i w ogólnym rozrachunku straciliśmy dwa punkty, a nie zdobyliśmy jeden - dodał po chwili.

W latach 2012-2014 Żaliński reprezentował barwy drużyny z Trójmiasta. Doskonale znał więc ostatniego rywala. Co sądzi na temat zespołu zbudowanego przez Andreę Anastasiego- Nie ma co ukrywać, że obecna drużyna z Gdańska jest dużo mocniejsza od tej, w której ja grałem, ale na przestrzeni całego sezonu nie wydaje mi się, aby włączyła się do walki o medale - odpowiedział przyjmujący. - Będzie poza tą "wielką czwórką", wraz z kilkoma zespołami, w tym mam nadzieję z nami, będzie walczyć o piąte-szóste miejsce - stwierdził.

Rozgrywki PlusLigi nabierają tempa. Przez niemal cały październik i listopad zwiększy się intensywność kolejek, rozgrywane będą systemem środa - sobota. Czy już na początku sezonu podopieczni Roberta Prygla wytrzymają tak dużą dawkę? - Myślę, że mecz w odstępie trzech dni to nie jest nadludzki wysiłek. Nie przesadzajmy - górnicy tyrają po osiem godzin kilometr pod ziemią. Mecz to jest dla nas przyjemność, trenujemy po to, żeby grać. O to w tym sporcie przecież chodzi - zakończył Żaliński.

Czy zgadzasz się z przewidywaniami Żalińskiego co do drużyny z Gdańska?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×