Walka o jak najlepsze miejsce trwa - podsumowanie 16. kolejki I ligi kobiet
Walka o jak najlepsze miejsce trwa - podsumowanie 16. kolejki I ligi kobiet
Dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej wszystkie spotkania były niezwykle zacięte. Każdy z zespołów chciał zapewnić sobie jak najlepszą pozycję. Po porażce miejsca w "szóstce" nie wywalczy Wisła.
Dla SMS-u było to ostatnie spotkanie w tegorocznych rozgrywkach pierwszej ligi. Spowodowane jest to turniejami wojewódzkimi na poziomie juniorskim. Choć mecz zakończył się trzypunktową zdobyczą miejscowych, nie oznacza to, że spotkanie nie było zacięte. Zawodniczki z Sosnowca grały z Budowlanymi jak równy z równym, jednak końcówki lepiej wytrzymały bardziej doświadczone torunianki. Podopieczne Mariusza Soi wciąż nie są pewne gry w play-offach, na dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej mają cztery punkty przewagi nad Zawiszą.
Siatkarki Wisły miały jeszcze nadzieję na awans do najlepszej "szóstki" rozgrywek, jednak porażka w Wielkopolsce przekreśliła ich szanse. Mecz z pewnością mógł się kibicom podobać, w każdej partii wyniki były praktycznie na styku. Przyjezdne zdają sobie sprawę, że przeciwnik był do pokonania. - Momentami wydawało się, że KS jest w zasięgu, ale jak tylko wychodziliśmy na jeden czy dwa punkty przewagi, to momentalnie nas dochodziły. Nie byliśmy w stanie ich przełamać. Popełniliśmy zbyt dużo błędów i przegraliśmy w końcówkach - komentuje dla serwisu tswisla.pl szkoleniowiec Wisły, Tomasz Klocek. Forma KS-u na koniec sezonu zwyżkuje- było to trzecie z rzędu zwycięstwo podopiecznych Piotra Sobolewskiego.
Szesnaście punktów to za mało, by zapewnić sobie miejsce w "szóstce"
MLKS Zawisza Roltex Zawisza Sulechów - Silesia Volley Mysłowice3:0 (25:19, 25:19, 25:11)
Od stanu 5:5 inicjatywę przejęły sulechowianki, które grały bardzo ofiarnie w obronie i skutecznie kończyły kontry. Silesii natomiast kiepsko wychodziło zdobywanie punktów w pierwszej akcji, dlatego premierowa odsłona skończyła się wynikiem 25:19. Druga miała w zasadzie bliźniaczy przebieg, początek był wyrównany, jednak po chwili Zawisza "odskoczył" rywalkom na kilka "oczek". Zawodniczki prowadzone przez Sebastiana Michalaka zaczęły mieć także spore problemy z przyjęciem, co wykorzystały miejscowe. W trzecim secie już zdecydowanie dominowały nad ekipą ze Śląska, pod koniec prowadziły nawet różnicą siedemnastu punków (20:3). - Zespół zagrał naprawdę doskonałe zawody, bardzo dobrze radziliśmy sobie w ataku, na wysokim poziomie grają nasze środkowe. Oby tak dalej - tak dla portalu zawiszasulechow.pl chwali swoje podopieczne Marek Mierzwiński.
Lider i dotychczasowy wicelider zagrali ze sobą w Rzeszowie. W pierwszej rundzie mecz przebiegał pod dyktando KSZO, tym razem spotkanie zdecydowanie zasłużyło na miano hitu kolejki. Pojedynek był niezwykle wyrównany. Pierwsza partia padła łupem miejscowych, jednak w kolejnych lepiej zaprezentował się zespół z Ostrowca Świętokrzyskiego. Najwięcej nerwów było w czwartym secie, Developres był blisko doprowadzenia do tie-breaka, jednak w końcówce ostatecznie to AZS zdobył dwa punkty z rzędu. - Stworzyliśmy dobre widowisko dla kibiców. KSZO się dobrze do tego meczu przygotowało, prowadziło grę. O tym, kto wygra, decydowały niuanse. My zagraliśmy najlepsze spotkanie, AZS też z pewnością jeden z lepszych, dlatego na poziom nie można było narzekać - tłumaczy dla portalu kszo.info szkoleniowiec rzeszowianek, Marcin Wojtowicz. Z kolei Dariusz Parkitny, trener AZS-u, narzeka na zachowanie opiekuna Developresu. - Trener z Rzeszowa wprowadzał nerwową atmosferę, próbował wywierać presję na sędziach. My przecież nie przyjechaliśmy kłócić się z gospodarzami, tylko grać. Developres miał dobrą zagrywkę, zgubiliśmy kilka punktów, ale na szczęście dla nas później wszystko się ułożyło.
Developres po raz pierwszy przegrał we własnej hali
Sparta Warszawa - PWSZ Karpaty MOSIR KHS Krosno1:3 (29:27, 18:25, 20:25, 23:25)
Najlepszy mecz w sezonie rozegrała także Sparta, ale było to za mało, by pokonać Karpaty. Lepiej rozpoczęły przyjezdne, których przewaga utrzymywała się przez cały set. Zawodniczki z Krosna miały nawet piłkę setową, ale nie potrafiły jej wykorzystać. Dlatego sprawy w swoje ręce wzięły warszawianki, wyprowadziły dwie skuteczne akcje i to one objęły prowadzenie. Taki obrót wydarzeń zdenerwował ekipę z Podkarpacia. Kluczowa dla dalszej gry była zwłaszcza przerwa, o którą poprosił Dominik Stanisławczyk. Po niej jego podopieczne złapały właściwy rytm i nie pozwoliły ekipie ze stolicy na zbyt wiele. - Mimo że to my nadawaliśmy ton grze, gospodynie odrabiały straty i doprowadziły do nerwowych końcówek. Dobra zagrywka przeciwniczek znacznie utrudniała nam grę. Wysoka skuteczność w ataku i bloku pozwoliły nam wyjść zwycięsko z tego meczu - tak dla portalu khskarpaty-krosno.pl grę Karpat ocenia Joanna Bednraczyk, asystent trenera.