Andrej Żekow dla SportoweFakty.pl: Z Jastrzębskim nam nie wyszło

- Staraliśmy się wrócić do gry w trzecim secie, ale po bardzo nieudanym początku było to trudne zadanie. Tu, jak i w Rumunii nie pokazaliśmy pełni możliwości - przyznaje reprezentant Bułgarii.

Michał Biegun
Michał Biegun

We wtorkowy wieczór Jastrzębski Węgiel praktycznie zapewnił sobie drugą lokatę w tabeli grupy F siatkarskiej Ligi Mistrzów. Stało się to jasne po dwóch zwycięstwach nad mistrzem Rumunii, Tomisem Constanta. Siatkarze Martina Stojewa mieli przed meczem jeszcze nadzieję na wygraną.

- Oczywiście, że przyjechaliśmy do Polski po zwycięstwo. Przed meczem mieliśmy jeszcze cień szansy na awans. Jednak po dwóch porażkach z Jastrzębskim stało się jasne, że to oni awansują dalej. Życzę im powodzenia w kolejnej rundzie, a ja liczę na awans do Pucharu CEV - przyznał po meczu Andrej Żekow.

Gdy po dwóch setach utrzymywał się wynik remisowy, to trzecią partię przyjezdni rozpoczęli najgorzej jak mogli. Israel Rodriguez nie skończył pięciu ataków z rzędu i goście mieli olbrzymią stratę do gospodarzy na pierwszej przerwie technicznej (8:1).

- Staraliśmy się wrócić do gry w trzecim secie, ale po bardzo nieudanym początku, było to trudne zadanie. Tu, jak i w Rumunii nie pokazaliśmy pełni naszych możliwości. Nie powiem, że graliśmy zupełnie źle, ale to nie było to, na co nas stać. Wiem, że potrafimy grać lepiej, ale z Jastrzębskim Węglem nam nie wyszło - twierdzi bułgarski rozgrywający.

Żekow zaznacza, że na początku trzeciego seta sam zadecydował o wystawianiu piłek do Hiszpana.

- Israel nie prosił mnie o granie do niego, to była moja decyzja. Po wszystkim muszę szczerze stwierdzić, że nie rozwiązałem tego najlepiej (śmiech). Nie skończyliśmy pięciu ataków z rzędu, no ale cóż tak czasem bywa, to przecież siatkówka - zauważa brązowy medalista Mistrzostw Świata z 2006 roku.
Żekow robił co mógł, aby urwać punkty Jastrzębskiemu Węglowi Żekow robił co mógł, aby urwać punkty Jastrzębskiemu Węglowi
Po rocznym rozbracie ze sportem Bułgar zdecydował się wrócić do gry. Na odbudowę formy wybrał najlepszy zespół ligi rumuńskiej.

- Liga rumuńska rzeczywiście nie jest zbyt mocna, ale pewnego dnia po prostu otrzymałem telefon od trenera Stojewa. Znamy się dobrze ze wspólnej pracy w reprezentacji Bułgarii. Spędziliśmy razem w kadrze parę lat i mieliśmy na koncie niezłe osiągnięcia, więc zdecydowałem się na ponowną grę pod jego okiem - tłumaczy swój wybór były gracz włoskiej Piacenzy.

- Miałem rok przerwy w grze, więc postanowiłem, że jest to dobra opcja, aby wrócić do siatkówki. Możliwość gry w Lidze Mistrzów również była bardzo kusząca. Znów chciałem grać przeciwko najlepszym drużynom w Europie - kontynuuje Najlepszy Rozgrywający Ligi Światowej z 2006 roku.

- W lidze gramy co tydzień z drużynami na niezbyt wysokim poziomie. Potem przychodzą mecze w europejskich pucharach i następuje zderzenie z rzeczywistością - dodaje rozgrywający.

Niedawno Żekow ogłosił, że powraca do reprezentacji Bułgarii i weźmie udział w styczniowym turnieju kwalifikacyjnym do polskiego mundialu.

- Jeśli tylko będę zdrowy, to stawię się na turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świata. Czas pokaże co mój powrót da tej reprezentacji - przyznaje brązowy medalista tureckich mistrzostw Europy.

Jak na razie do kadry Junaków znad Morza Czarnego nie wraca inna bułgarska gwiazda Matej Kazijski.

- Nie chcę się na jego temat wypowiadać. Ja z nim o tym nie rozmawiałem. On ma swoje poglądy na tę sprawę i jak będzie chciał coś ogłosić, to uwierzcie mi, z pewnością to zrobi - kończy Żekow.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×