Na boisku wszystko pozostaje bez zmian - rozmowa ze Stephanem Antigą, nowym selekcjonerem reprezentacji Polski
Francuski przyjmujący przyznaje, że jest podekscytowany nowym wyzwaniem, jakie go czeka. Przekonuje jednocześnie, iż wciąż czuje głód gry i będąc na parkiecie skupia się tylko na danym meczu.
Marcin Olczyk: W niedzielę rozegraliście bardzo ciężki mecz z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Co było kluczem do zwycięstwa w tak wyrównanym spotkaniu?
Stephane Antiga: Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Olsztynianie są bardzo dobrze poukładanym zespołem. Musieliśmy dać z siebie wszystko i walczyć na całego. Próbowaliśmy stwarzać presję zagrywką. Na pewno do naszego zwycięstwa przyczyniła się umiejętność wygrywania długich wymian. Udało nam się wywalczyć trzy punkty, co naprawdę bardzo cieszy. Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy! Niedzielne spotkanie przez wielu okrzyknięte zostało meczem na szczycie, co nie powinno dziwić, skoro we wcześniejszych meczach ligowych oba zespoły zanotowały komplet zwycięstw. Ekipa z Olsztyna przed przyjazdem do Bełchatowa miała już na rozkładzie dwóch medalistów minionego sezonu. Czy czuliście z tego powodu dodatkową presję?- Nie. Przede wszystkim chcieliśmy kontynuować dobrą passę i dalej zwyciężać. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudny mecz, ale zdawaliśmy sobie też sprawę, że kolejne mogą być jeszcze cięższe, dlatego cały czas wychodzimy z założenia, że chcemy grać lepiej i lepiej. Spotkanie z AZS-em stało na wysokim poziomie i obserwatorom na pewno mogło się podobać.
Rozpoczęliście już rywalizację w Pucharze CEV, a to oznacza, że musicie przestawić się na grę o stawkę praktycznie co trzy dni. Czy w niedzielę czuliście w nogach środowy mecz z Ethnikosem?
- Zdecydowanie. Pracowaliśmy nad tym, żeby być w odpowiedniej dyspozycji. Ważny jest balans między dalszym trenowaniem i szlifowaniem formy a dobrą grą w meczach, i nam udaje się tę równowagę utrzymywać.
Światem siatkarskim wstrzęsnęła w minionym tygodniu informacja o tym, że to właśnie pan zastąpi Andreę Anastasiego na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Czy przez całe to zamieszanie nie miał pan problemu ze skupieniem się na grze?
- Przede wszystkim czuję, że to dla mnie odpowiedni moment. Czuję się dobrze za granicą i jestem pewien, że to nowe zajęcie będzie niesamowitym doświadczeniem. Trudno było mi wcześniej wymarzyć sobie taką możliwość. Oczywiście, czeka mnie bardzo trudne zadanie, ale czuję przede wszystkim, że czeka mnie coś wspaniałego, niepowtarzalnego.
Czy miał pan okazję porozmawiać dłużej z Philippem Blainem o waszej wizji prowadzenia reprezentacji Polski?
- Absolutnie nie. Grając, będąc na boisku, myślę tylko o tym, żeby jak najlepiej pomóc drużynie i dążyć do zwycięstwa. Później przyjdzie czas na pracę z całym sztabem i oglądanie wielu zapisów wideo. Przebywając na parkiecie skupiam się tylko na tym, co dzieje się w danym momencie. Nie mam żadnego problemu z koncentracją i zaprzątaniem sobie głowy czymkolwiek innym.
Przyjmując funkcję trenera polskiej reprezentacji nie mógł pan nie pomyśleć o nadchodzącym końcu kariery zawodniczej. Jak czuje się pan z tymi myślami?
- Czas pokaże. Nasze możliwości zweryfikują mecze z najlepszymi. Niewątpliwie mamy potencjał. Zobaczymy czy uda się go w pełni wykorzystać. W lidze są silne drużyny z aktualnym mistrzem z Rzeszowa na czele. My stanowimy bardzo dobry, ciekawy zespół i stanowimy fajną grupę ludzi. Wszyscy chcemy wygrywać i tak jest przed każdym kolejnym meczem i we wszystkich rozgrywkach. Złoty medal na pewno będzie więc mile widziany (śmiech).
W Bełchatowie rozmawiał
Marcin Olczyk