Rzeczywistość PlusLigi brutalna dla częstochowian

Dla młodego zespołu Wkręt-metu AZS Częstochowa zderzenie z realiami PlusLigi okazało się niezwykle brutalne. Częstochowianie po czterech kolejkach nie mają na swoim koncie ani jednego punktu.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

W letniej przerwie częstochowski zespół przeszedł prawdziwą rewolucję kadrową. Z drużyny, która rok temu sięgnęła po Puchar Challenge, pozostał jedynie czar wspomnień. Z różnych względów zespół gruntownie odmłodzono, co niestety przyniosło brzemienne w skutkach konsekwencje. Ekipa Marka Kardosa, jak na razie dzierży miano "czerwonej latarni" rozgrywek PlusLigi i po czterech kolejkach nie ma w swoim dorobku żadnego punktu. Co więcej, nawet jednego wygranego seta. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że sezon rozpoczął się dla nas fatalnie. Każdy wie, że potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby nasza gra zaczęła wyglądać tak, jak sobie tego życzymy. Myślę, że z biegiem czasu przyjdzie i ten moment, kiedy to my będziemy sprawiać niespodzianki z lepszymi zespołami - podkreśla młody libero, Akademików, Jakub Bik.

Młodzi gracze częstochowskiej ekipy na razie raczkują na poziomie PlusLigi. Większość nowych zawodników, którzy pojawili się w Częstochowie, nie miała bowiem dotąd okazji występów w najwyższej klasie rozgrywkowej, a każde kolejne spotkanie jest dla nich ogromnym poligonem doświadczalnym. Chociażby stąd wynikają niezwykłe wahania formy częstochowian, zwłaszcza w końcówkach poszczególnych setów, gdzie w obliczu kontuzji Dawida Murka brakuje zawodnika, który wziąłby na swoje barki ciężar gry. - Największym naszym mankamentem są końcówki, w których nie potrafimy zachować chłodnej głowy. W dodatku brakuje nam tego boiskowego cwaniactwa i sprytu w tych ostatnich fragmentach. Pech sprawił, że kontuzje leczą dwaj najbardziej doświadczeni zawodnicy w naszym zespole - Dawid Murek i Andrzej Stelmach, którzy na pewno uspokoili by naszą grę w decydujących fragmentach - wspomina 20-letni zawodnik.

Częstochowianie nadal czekają na pierwsze punkty Częstochowianie nadal czekają na pierwsze punkty
Również i młody libero w tym sezonie debiutuje na parkietach PlusLigi. Jak sam przyznaje, na razie nie odczuwa większego ciśnienia i stresu i cieszy się z zaufania, jakim obdarzył go słowacki szkoleniowiec Akademików. - Szczerze mówiąc, wychodząc na boisko nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Staram się nie myśleć o tym, że każde spotkanie jest niezwykle ważne i patrzy na naszą grę mnóstwo ludzi. Nie myślę o tym, że jest to jedna z najlepszych lig w Europie, bo pewnie zjadłby mnie stres. Staram się robić to, co najlepiej potrafię. Cieszę się, że trener Kardos pozwolił mi zadebiutować w PlusLidze i udowodnić, że jestem potrzebny tej drużynie - kończy Jakub Bik.

Okazją na przełamanie i zdobycie pierwszych punktów będzie dla Akademików sobotnie spotkanie z Lotosem Treflem Gdańsk, który znajduje się w podobnym położeniu. Akademicy nadal będą zmuszeni radzić sobie bez kontuzjowanego kapitana, Dawida Murka, którego przerwa w grze potrwa jeszcze minimum dwa tygodnie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×