A miało już nie być gorzej... - sezon 2011/2012 okiem kibica AZS-u Olsztyn
Indykpol AZS Olsztyn przed sezonem 2011/2012 przeszedł swoistą rewolucję kadrową. Rewolucje zwykle kończą się nie najlepiej, ale wydawało się, że gorzej niż rok wcześniej być nie może: przyszedł niezły trener, poczynił ciekawe transfery... O, jakże złudne to były nadzieje!
- W zeszłym roku bardzo dużo nagadałem się przed sezonem, a było, jak było. Dlatego w tym roku pozostawię to głowom zawodników. Nie powiem nic przed sezonem, bo zawsze jestem pewny tylko jednej rzeczy: że ten zespół da z siebie wszystko. Miło jest patrzeć, jak zawodnicy ciężko trenują, a efekty zobaczy też każdy kibic, który przyjdzie do Uranii. Teraz dają z siebie wszystko, a jak będzie, to się okaże. Ja wierzę, że będzie dużo lepiej niż w ubiegłym sezonie. Bo chyba nie może być gorzej - mówił tuż przed startem sezonu prezes Mariusz Szyszko, wlewając podobne nadzieje w kibiców. Co prawda, po pierwszym meczu Indykpol AZS Olsztyn zajmował ostatnie miejsce, ale zaczynał od rywala, który ostatecznie został mistrzem Polski. Kolejne spotkania zdawały się jednak potwierdzać dobre przeczucia - olsztynianie już po drugim spotkaniu wskoczyli na 4. lokatę, utrzymując ją po meczu z Politechniką, a tylko o jedną spadli po przegranym tie-breaku z Delectą Bydgoszcz. W 5. kolejce czekał Jastrzębski Węgiel - tu cudów nikt nie wymagał, za to następny pojedynek miał być szybki, łatwy i przyjemny. I był, ale nie dla mojego AZS-u. I nie dla ponaddwustuosobowej grupy kibiców, którzy urządzili istną inwazję na Gdańsk. A najmniej przyjemny okazał się dla wyrastającego na lidera zespołu Metodiego Ananiewa, którego koszmarna kontuzja z drugiego seta spotkania z Treflem wyłączyła z gry na resztę sezonu. A to był dopiero początek końca...
Kontuzja kontuzję kontuzją pogania i wygrane odgania
Jedna poważna kontuzja i jedna bolesna porażka - nie z takich tarapatów wychodziły siatkarskie zespoły. Jednak AZS dopadła jakaś plaga: posypały się kolejne kontuzje, coraz dziwniejsza stawała się sytuacja Igora Yudina, który miał być głównym wzmocnieniem Akademików, a jego niekończąca się rekonwalescencja ostatecznie doprowadziła do pożegnania. Zmiennicy niekoniecznie dawali sobie radę z presją i chyba jedyną pociechą stali się młodzi: atakujący Bartosz Krzysiek oraz przyjmujący Wojciech Ferens, powołani później przez Andreę Anastasiego do reprezentacji. Problemy dotkliwie dosięgnęły też olsztyńskiego środka - chyba tradycyjnie już w szeregach Akademików, biorąc pod uwagę poprzedni sezon i kłopoty Vladimira Čedicia. Będący w zespole niejako na przyczepkę, bo przybyły w trakcie sezonu, Łukasz Kadziewicz długo nie zabawił nie tylko na parkietach PlusLigi, ale i w szeregach AZS-u. A przecież mógł się bardzo przydać, bo z poważną kontuzją zmagał się w tym czasie Piotr Hain. "Kadziu" opuścił drużynę w podobnie tajemniczych okolicznościach jak Yudin - coraz dziwniej i coraz gorzej działo się w moim Olsztynie... Finalnie na 12 pozostałych po meczu w Gdańsku spotkań Akademicy wygrali zaledwie dwa - i to, o dziwo, z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, a nie z takimi ligowymi "potentatami" jak Lotos Trefl, Fart czy pozostałe AZS-y. Co ciekawe, wygrana z podopiecznymi Krzysztofa Stelmacha na zakończenie fazy zasadniczej była też jedynym zwycięstwem Akademików w rundzie rewanżowej.Po fazie zasadniczej olsztynianom została walka o pietruszkę - nie udało im się poprawić wyniku sprzed roku, ale mieli jeszcze szansę, by nie był to wynik najgorszy - choć i tak najgorszy od wielu lat. Mimo iż Trefl w dwóch poprzednich meczach sezonu pozwolił AZS-owi ugrać zaledwie partię, nadal liczyłam na moich Akademików. Miałam nadzieję, że w rywalizacji o miejsce 9. olsztynianie obudzą się, pomogą rywalom spełnić wymóg pięciu zwycięstw w sezonie, ale potem zagrają tak, jak wiem, że potrafią grać. Niestety, przeliczyłam się - ten zespół najwidoczniej miał ochotę jak najszybciej skończyć farsę gry tak naprawdę o nic. Bo czym jest miejsce 9. lub 10. w zamkniętej lidze? Szkoda tylko, że jeśli nie dla siebie, nie zagrał dla kibiców i zajął miejsce nie tylko najgorsze w lidze, ale i od momentu powrotu do siatkarskiej ekstraklasy w 1999 roku. Może gdyby liga nie była zamknięta...
Plus tylko dla kibiców?
Niemal cały sezon śledziłam sprzed telewizora i mecz za meczem dziwnie pozwalał mi (i wielu moim znajomym kibicom, którzy opuścili Olsztyn) utożsamiać się z hasłem, które sezon wcześniej zapraszało nas na pojedynki do Uranii: "Bądź z nami, bez Ciebie nie gramy!"... Nas nie było. Ale tylko w hali. Mimo staczającej się formy i wyników zespołu trzeba jednak przyznać, że kibice byli z zespołem, a Urania nie świeciła pustkami. I dość wspomnieć ową "inwazję na Gdańsk" na początku sezonu. Teraz my, kibice, odetchnęliśmy z ulgą, bo wiemy, że zażegnano problemy finansowe (przynajmniej te najważniejsze), które wisiały nad klubem jak chmura gradowa, wieszcząc najgorsze. Pozostała ostateczna weryfikacja władz PlusLigi i choć gorzej już być nie może (w tym sezonie też już gorzej być nie miało...), z niepokojem czekamy na kolejny sezon. Z niepokojem i wiarą - bo ta ponoć czyni cuda.
Podsumowania sezonu 2011/2012:
==> Okiem kibica Resovii Rzeszów
==> Okiem kibica Skry Bełchatów
==> Okiem kibica ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
==> Okiem kibica Jastrzębskiego Węgla
==> Okiem kibica Delecty Bydgoszcz
==> Okiem kibica Tytan AZS Częstochowa
==> Okiem kibica Farta Kielce
==> Okiem kibica AZS Politechniki Warszawskiej
==> Okiem kibica Lotosu Trefla Gdańsk