Politechnika nastawiona bojowo - Charków można, a nawet trzeba zdobyć!
Już w środę AZS Politechnikę Warszawską czeka jeden z najważniejszych pojedynków w sezonie 2011/2012. W rewanżowym ćwierćfinale Pucharu Challenge Inżynierowie zmierzą się bowiem z Lokomotiwem Charków. W zanadrzu mają już wygraną w pierwszym spotkaniu. Czy uda im się wykorzystać jedną z dwóch szans i awansować do najlepszej czwórki rozgrywek?
Przed AZS Politechniką Warszawską szansa, jakiej stołeczna drużyna nie miała jeszcze nigdy. Inżynierowie są o krok od historycznego awansu do półfinału Challenge Cup. To właśnie oni triumfowali w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z Lokomotiwem Charków i aby osiągnąć cel, jakim jest najlepsza czwórka rozgrywek, muszą albo zwyciężyć w rewanżu, albo w złotym secie. Jak tego dokonać?
- Trzeba zagrać równie dobre spotkanie, jak w Warszawie... Kto wie, czy nie nawet lepsze. Rozmawiałem z Serhijem Kapelusem, który powiedział, że Lokomotiw to u siebie w Charkowie bardzo trudny przeciwnik. My jednak jesteśmy takimi zawodnikami, którzy podejmują rękawicę i walczą! - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Damian Wojtaszek, libero stołecznej ekipy. - Myślę, że jeśli lepiej zagramy w rewanżu w przyjęciu i nie pozwolimy sobie zrobić w tym elemencie krzywdy, gra na siatce będzie bardzo wyrównana - zauważył z kolei trener Radosław Panas.
Inżynierowie z wielkimi nadziejami podchodzą do meczu z Lokomotiwem. Trudno im się zresztą dziwić - taka okazja nie pojawia się na drodze siatkarzy Politechniki codziennie. - Szkoda byłoby zaprzepaścić to, co już w europejskich pucharach dokonaliśmy - nie ukrywał Radosław Panas. - Właściwie czemu mamy nie wygrać tego pucharu? Na pewno jest taka szansa. Do tej pory przegraliśmy tylko jeden mecz i mam nadzieję, że także rewanż w Charkowie ułoży się po naszej myśli - wtórował mu Damian Wojtaszek. O tym, czy się uda, dowiemy się już w środowy wieczór.